113 o.P.
Czerwona Twierdza
***
Nowym
obrońcą księżniczki został ser Harwin Strong z Harrenhal.
Przylgnęło
do niego przezwisko Łamignata, gdyż w istocie był to niezwykle potężny
mężczyzna, przez niektórych nazywany nawet najsilniejszym człowiekiem w
królestwie. Jego młodszy brat, Larys, pełnił funkcję starszego nad szeptaczami,
ale wydawało się, że rycerz nie odziedziczył po nim przebiegłości ani
krętactwa.
Miał
krótko ścięte, brązowe włosy i brodę w tym samym odcieniu. Jego podłużną twarz
rzeźbiły twarde rysy, a wokół oczu gromadziły się już zmarszczki. Rhaenyra spoglądała
na niego beznamiętnie. Nie obchodziło ją, czy był przystojny lub czarujący w
rozmowie. Teraz wymagała od niego jedynie lojalności. A kiedy okazało się, że
mężczyzna jest raczej małomówny — nawet się ucieszyła. Od tej pory ser Harwin
podążał za nią jak cień, rzadko pochodząc bliżej niż dwa metry.
Ser
Criston Cole nie opuścił dworu, ale nie wchodził już księżniczce w drogę,
zapewne ukrywając się w komnatach Zielonych. Ilekroć Rhaenyra myślała o jego postaci
bawiącej się z jej bratem, miała ochotę zwymiotować do miednicy. Powiedziała
ojcu o jego zdradzie, ale nikt nie wiedział, jak bardzo ją ona zraniła. Król
chciał pozbawić Cristona dowództwa nad Białymi Płaszczami, jednakże macocha i
jej ojciec wyraźnie się temu sprzeciwili. Wyglądało na to, że zdradziecki
rycerz wciąż będzie paradował w nieskazitelnej bieli, choć bardziej
przysługiwałaby mu czerń braci na Murze. Sprawa byłego kochanka pochłonęła
księżniczkę na tyle, że niemal zapomniała o rzekomych plotkach na temat romansu
ze stryjem.
Okazało
się jednak, że postanowił innym o tym przypomnieć sam Daemon. Z tego, co
dziewczyna później usłyszała, książę odwiedził swojego brata w sali tronowej i
poprosił o rękę królewskiej córki. Tak po prostu, jakby wcale nie był związany
z lady Rheą Royce, jakby sądził, że złamane serce księżniczki chętnie
przystanie na nową propozycję ślubu.
Król
Viserys pociemniał z gniewu.
—
Sądziłem, że to tylko głupie plotki… Że nie zabawiasz się z moją córką… —
wydusił z Żelaznego Tronu, potężnego i połyskującego chłodem stali. — A teraz
jeszcze bezczelnie chcesz ją poślubić?!
Daemon
tylko się uśmiechnął.
—
Zrobię wszystko, aby unieważnić moje małżeństwo z Rheą. To okropna kobieta, a
jej rodzina jest jeszcze gorsza.
—
Nie masz prawa! Za kogo ty się uważasz, za boga, za Wojownika? Poślubiłeś tę
kobietę i masz być jej wierny! Już i tak za często szlajasz się po burdelach!
Być
może młodszy brat pojął, że nic już nie wskóra, a może po prostu uwielbiał
igrać ze śmiercią, w każdym razie znów uniósł kąciki ust i rzucił beztrosko:
—
No dobrze. Twoja wola, bracie. — Skłonił się przesadnie głęboko, odwrócił i
dodał przez ramię: — A co do księżniczki Rhaenyry, to prawda. Zabrałem jej
dziewictwo. Aż dziw, że nie słyszałeś, jak krzyczała.
Po
tym wyznaniu król był bliski skazania brata za zdradę. Ponieważ jednak nie
chciał być zabójcą krewnych, wypędził go tylko ze swojego królestwa.
Księżniczka widziała z okna komnaty, jak stryj wznosi się na swoim wielkim,
czerwonym smoku i ponownie opuszcza rodzinne ziemie. Może tak będzie lepiej. A kiedy dowiedziała się jeszcze o
bezczelności Daemona, była pewna, że tak będzie lepiej. Jej stryj za dużo
mieszał. Niech wraca na Stopnie i tam
bawi się w króla chaosu.
***
W
ciągu następnych miesięcy w Królewskiej Przystani zrobiło się naprawdę
nieprzyjemnie. Podczas demonstracyjnego orszaku ulicami miasta młody, zaledwie
sześcioletni Aegon został zaatakowany przez wściekły motłoch. Gwardziści z ser
Cristonem na czele ostatecznie rozprawili się z tłumem, ale przyszły król
został obrzucony obelgami i ranny w czoło. Następnego dnia pojawił mu się w tym
miejscu sporej wielkości guz, a sam chłopiec narzekał, płakał ze złości i
rozkazywał powiesić zdrajców. Lady Alicent starała się go uspokoić, kierując
oskarżycielskie spojrzenie w stronę księżniczki. Jakby chciała powiedzieć „To
twoja wina”. Rzeczywiście, tamci ludzie najwidoczniej byli Czarnymi, ale
Rhaenyra nie prosiła ich, by katowali dziecko. Choć sama go nienawidzę.
Nie
miała dla brata ciepłych uczuć, odkąd pojęła, że ten pulchny malec w ramionach
matki rzuca wielki cień na jej tron. On również jej nie lubił; pojony trującymi
słowami lady Alicent oraz jej ojca nieraz robił do niej nieprzyjemne miny albo
chichotał, gdy zrobiła coś nie tak. Mówiono, że rodzeństwo bez kłótni to nie
rodzeństwo, ale w ich przypadku było inaczej; nigdy nie zachowywali się jak
prawdziwi krewni.
I
kiedyś jedno mogło skoczyć drugiemu do gardła.
Tymczasem
Otton Hightower wykorzystał napad tłumu jako płomień podjudzający spór pomiędzy
Czarnymi a Zielonymi. Twierdził, że księżniczka sama zleciła zamordowanie
brata. To oszczerstwo było już o jednym krokiem za daleko. Król Viserys
podniósł się z krzesła na posiedzeniu małej rady i chłodnym od gniewu głosem
pozbawił Hightowera urzędu Namiestnika, rozkazując mu wrócić do Starego Miasta.
Mężczyzna uczynił to, ale Rhaenyra wiedziała, że nie zrezygnuje on z walki o
prawa wnuka. Możesz przepędzić szczura,
ale on i tak wróci innymi kanałami.
Jego
miejsce zajął Lyonel Strong, lord Harrenhal i ojciec ser Harwina. Był to
tłusty, łysiejący mężczyzna, inteligentny i dobrze oczytany, ale nieco zbyt
spokojny jak na Prawą Rękę Króla. Z pewnością nie przekazał synom cwaniactwa
ani bitewnej siły.
—
Zaczynamy otaczać się Strongami — zauważyła Rhaenyra po pierwszej naradzie z
udziałem nowego Namiestnika. Jej ojciec uśmiechnął się smutno.
—
Wcześniej byłem otoczony Hightowerami… Trzeba wybrać mniejsze zło.
W
podobnym czasie księżniczka znalazła w swoim deserze brudny od lukru wycinek
pergaminu z koślawym pismem „Wracaj do burdelu, kurwo”. No tak — pomyślała ze złością. Kazała ukarać służkę, która jej
przyniosła deser, ale nie dowiedziała się, kto wrzucił do niego wulgarną
wiadomość. Zresztą, nie musiała. Po całej stolicy krążyły plotki o jej
rozwiązłości. Mówiono, że kusiła ser Cristona, a on, aby nie zejść z drogi
czystości, przeszedł na stronę Zielonych. Inni twierdzili, że dziewczyna
zaprasza do swojej komnaty mniej wyszukanych mężczyzn: strażników, a nawet
kuchcików. Już nie wspominając o ohydnych plotkach związanych z Daemonem, które
on sam zaczął podsycał. Rhaenyra zaczynała mieć tego dosyć. Wystarczyło, że
dziewczyna była ładna i kształtna, a już posądzano ją o najgorsze uwodzenia. A
jeśli jeszcze miała pozycję — już nic nie mogło jej uratować przed zębami
plotek.
Dlatego
gdy ojciec zaczął mówić coś o poślubieniu księcia Dorne i zjednoczeniu
nieprzychylnych sobie ziem, księżniczka powstrzymała jawny sprzeciw. Ostatnie
wydarzenia sprawiły, że nie uważała małżeństwa za taki zły pomysł, a sojusz z ogorzałymi,
temperamentnymi Martellami mógłby dać jej nowe miecze. Oczywiście, wciąż
musiałaby pozostać w stolicy. Inaczej już nigdy nie dostatnie tronu.
Kiedy
król zaprosił ją na rozmowę do swoich komnat, sądziła, że właśnie ten werdykt
usłyszy. Weszła śmiało do środka, a jej cień, ser Harwin, pozostał przy drzwiach.
Ojciec siedział przy wysokim, dębowym stole, na którym spoczywał kałamarz i
przygotowany pergamin. Wnętrze zostało urządzone z rozmachem; ze
złocisto-zielonych ścian spoglądały portrety w połyskujących ramach, a na
posadzce spoczywały zdobne dywany. Zza uchylonych okien dało się słyszeć
szczebiot ptaków.
Rhaenyra
była niecierpliwa. Splotła palce i wbiła w ojca wyczekujący wzrok, wiedząc
jednak, że wyrok należy się jemu.
Mężczyzna
uśmiechnął się zza szarej brody, ale jego oczy pozostały poważne.
—
Przemyślałem kilka spraw… I chcę, byś poślubiła twojego kuzyna, ser Laenora
Velaryona. To małżeństwo umocni nasz sojusz z Morskim Wężem. I — dodał, widząc,
że córka chce się sprzeciwić — twoje prawa do tronu. Nie będziesz już
niezamężną młódką. Osiądziesz w Smoczej Skale, staniesz się wielką panią z bogatym
małżonkiem u boku. I może, pewnego dnia, zdobędziesz też tron.
Ten
plan brzmiał całkiem rozsądnie, a jednak… Rhaenyra widziała Laenora tylko raz;
zapamiętała go jako pucołowatego chłopca o srebrno-miedzianych lokach, który
cerę miał równie delikatną jak dziewczyna. Nie wiedziała, na kogo teraz
wyrosnął ten młodzik, ale obawiała się, że nie wzbudzi jej namiętności. Nie tak jak ser Criston. Nie chciała o
nim myśleć. To wszystko było kłamstwem. A jeśli miała zostać królową, nie mogła
pozwolić, by kierowało nią kobiece serce.
—
Tak myślisz, panie ojcze? — spytała głucho po chwili milczenia. — Ser Laenor
przybliży mnie do korony?
Czy raczej pociągnie w
głębiny?
Król
skinął głową; zmarszczki na jego czole się pogłębiły.
—
Dobrze będzie mieć Węża Morskiego po swojej stronie.
Księżniczka
pamiętała, że był czas, gdy Królewską Przystań i Driftmark dzieliła kłótnia. Chodziło
oczywiście o rzecz najistotniejszą — o tron. Kiedy król Jaehaerys Pojednawca
chciał wyznaczyć wśród licznych pretendentów swojego następcę, zwołał w
Harrenhal posiedzenie lordów, które przeszło do historii jako Wielka Rada. Tam
wybrano dwóch najpewniejszych kandydatów: Viserysa, syna Baelona Odważnego oraz
Laenora, syna księżniczki Rhaenys Targaryen. Zasada pierwszeństwa była po
stronie Laenora, ale czy siedmioletni chłopiec miał jakieś pojęcie o
królowaniu, nawet jeśli urodził się synem Węża Morskiego, najbogatszego
człowieka w Siedmiu Królestwach? Lordowie pragnęli, aby następcą został ktoś
starszy i bardziej doświadczony, ktoś, kto dziedziczył tron w czystej linii
męskiej i jako ostatni z rodu dosiadł wspaniałego smoka zwanego Czarnym
Strachem. Głosowanie wykazało, że przyszłym królem zostanie Viserys.
Księżniczka
wątpiła, by Corlys Velaryon — przez imię statku, na którym odbył najsławniejsze
podróże, zwany Morskim Wężem — prędko zapomniał, że jej ojciec odsunął jego
syna od tronu. Pod tym względem sytuacja dziwnie przywodziła na myśl jej spór
z Hightowerami.
A teraz mam szansę go
zażegnać. Uspokoić dawne żale i zyskać nowych, silnych sojuszników. Czy był sens się sprzeciwiać?
Nie
musiała również pytać, czy Wąż Morski zechce związać swego syna z córką swojego
dawnego rywala. Wżenienie się w rodzinę panującą niewątpliwie było smakowitym
kąskiem, a ktoś pokroju Corlysa Velaryona nigdy nie przepuszczał okazji, by się
takowym poczęstować.
—
Dobrze. Masz racje, ojcze — zdecydowała dziewczyna i wtem pojęła, że poszło
zbyt gładko. O czymś zapomniała. Każde porozumienie zawierało cenę. Spojrzała
na ojca z rosnącym uporem. — Ale nigdzie się nie wybieram!
—
Rhaenyro…
—
Po czyjej jesteś stronie, panie ojcze?
Król
Viserys podniósł się z miejsca i na jedną chwilę znów przypomniał pełnego siły
mężczyznę, który obejmował rządy.
—
Dosyć! Kiedyś mianowałem cię panią Smoczej Skały i teraz pora, byś wreszcie na
niej zamieszkała. — Coś zadrgało w jego fioletowych oczach. — Sam namawiałem
cię, byś zawsze walczyła o swoje, ale teraz powinnaś zamknąć usta i zachować
się jak potulna córka. Choć raz.
***
Wszystko
było już ustalone.
Kruk
z propozycją małżeństwa doleciał do nadmorskiego Driftmarku, a odleciał stamtąd
z wyrazami zgody i zadowolenia. Cała stolica wiedziała, że księżniczka ma
niebawem wyjść za swojego kuzyna. Poczyniono przygotowania; sporządzono listy
gości i dań, zatrudniano bardów sławnych we wszystkich zakątkach Siedmiu
Królestw, wybierano kolorystykę strojów młodej pary. Rhaenrya miała wrażenie,
że trafiła do cyrku, gdzie mimowie posyłali jej sztuczne uśmiechy, a małpy
skakały z miejsca na miejsce. Starała się jednak wyciągnąć z tej wrzawy jakieś
korzyści. Teraz wszyscy mówili tylko o niej, niezależnie, czy nosili barwy
czerni, czy zieleni. Na ślubie musiała pokazać się z jak najlepszej strony, aby
przekonać do siebie niedowiarków.
Laenor
przybył dwa dni przed ceremonią; jego smukłe, wykonane ręką najlepszych cieśli
statki wypełnione podarkami przybiły do portu w Królewskiej Przystani, ale on
sam przyleciał na smoku — szaroniebieskiej bestii zwanej Morskim Dymem.
Rhaenyra słyszała jej ryk, gdy czekała w sali tronowej, odziana w pyszną,
śliwkową suknię obszytą myrijskimi koronkami. W tej chwili cieszyła się, że jej
ród nie lubi mieszać krwi z inną — w ten sposób smoki żenią się ze smokami, by
później razem przemierzać przestworza. Pomyślała o swoim stryju Daemonie. Ciekawe, co sądzi o moim ślubie. Może czuje
się wzgardzony. A może nic go to nie obchodzi. Ten mężczyzna był trudną do
przejrzenia kartą.
Drzwi
się otworzyły i dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia. A zatem to jest mężczyzna, który mógł zająć tron mojego ojca — pomyślała,
gdy blask zza okien padł na sylwetkę jej narzeczonego. Czerwona Twierdza mogła stać się jego domem, a dzieci dziedzicami
korony. A jednak koło fortuny potoczyło się zupełnie inaczej. Dwaj
potomkowie valyriańskich rodów znaleźli się teraz na przeciwnych miejscach i to
pozycja Rhaenyry znaczyła więcej.
Dziewiętnastoletni
Laenor był wysoki i szczupły — zdecydowanie brakowało mu mięśni. Jego uroda
również mogła być poddana dyskusji. Miał nieco garbaty nos, ładnie wykrojone
usta oraz te same, srebrno-miedziane loki, które zapamiętała z dzieciństwa, wijące
się mu przy różanych policzkach niczym serpentyny. Na jego piersi widniała
wielka, turkusowa naszywka z perłowobiałym koniem morskim — herbem rodu Velaryonów.
Z tym samym symbolem miał również guziki zapinające wams oraz medalion na szyi.
Laenor
oddał pokłon królowi zasiadającemu na Żelaznym Tronie.
—
Wasza Wysokość.
—
Witaj, ser. Czy podróż przebiegła bez przeszkód? — zapytał monarcha z życzliwym
zainteresowaniem. Nie dał po sobie znać, że stojący przed nim młodzik niegdyś
zagrażał jego sukcesji.
—
O, tak. Lecąc na smoku, nieco wyprzedziłem moje okręty, ale jestem pewien, że
niebawem dołączy do nas mój pan ojciec. Ma dla ciebie hojne dary, a także dobre
słowo i swoje poparcie.
—
To bardzo uprzejme z jego strony. Chętnie porozmawiam sobie ze starym znajomym. —
Mężczyzna uśmiechnął się lekko. — Powiedziano mi jednak, że na ślubie zabraknie
twej matki i siostry.
Wydawało
się, że Velaryon posmutniał.
—
To prawda — odparł. — Laena źle się poczuła i matka została w Wysokiej Wodzie,
aby ją doglądać. Obie jednak życzą mi pomyślnego ślubu i przesyłają Waszej
Miłości pozdrowienia.
Król
Viserys skinął głową na znak, że oficjalne przywitanie dobiegło końca. Teraz Laenor
mógł przenieść wzrok na swoją przyszłą żonę. Rhaenyra postąpiła krok na przód i
skłoniła głowę, a on ujął dziewczynę za ręce i pocałował delikatnie w wierzch. Rhaenyra
jednak odniosła wrażenie, że robi to wymuszenie.
—
Księżniczko — odezwał się miękko. Jej usta rozciągnął uśmiech. W tej scenie
było coś zabawnego.
—
Kuzynie.
—
Jestem… oczarowany. Oczarowany i zaszczycony. Przypadło mi zaręczyć się z samą
córką króla. — Jasnobrązowe oczy Laenora błądziły niepewnie po jej twarzy,
zadając kłam radości w jego głosie. — Wiem, że nasze rodziny niegdyś dzieliła
myśl o koronie. Nie chciałbym, aby to…
—
To już stare dzieje — przerwała mu ze wspaniałomyślnym uśmiechem, chociaż w
duchu wiedziała, że nigdy nie zlekceważy Velaryonów. — Małżeństwo zaszyje dawne
rany.
Laenor
spojrzał szybko za siebie, gdzie zasiadał król, a na dole stał tłum mieszkańców
zamku, wyciągających szyje, aby nie przepuścić żadnego słowa. Później znów poparzył
na narzeczoną.
—
Obiecuję być ci dobrym mężem.
—
Z pewnością bogowie pobłogosławią nasz związek. — Przejdźmy do konkretów. Teraz to księżniczka zerknęła w stronę
ojca. — Jak wiesz, panie, ślub
odbędzie się za dwa dni w królewskim sepcie. Po uroczystości tradycja nakazuje
urządzenie turnieju. Wielu rycerzy już ostrzy miecze, aby zaprezentować przed
nami swoje umiejętności.
Ta
wiadomość wyraźnie ożywiła jej kuzyna.
—
O, tak, liczę na dobrą walkę.
—
Nie rozczarujemy się, jestem tego pewna.
Laenor
znów ucałował ją w dłonie, pokłonił się wdzięcznie przed królem i odszedł, aby
rozgościć się w przygotowanej dla niego komnacie. Rhaenyra patrzyła za nim ze
zmarszczonymi brwiami. Kim jesteś? —
pytała jego odwrócone plecy.
Niebawem znów wyjeżdżam, wy też pewnie nie siedzicie ciągle w domu, dlatego do końca wakacji może być tutaj trochę chaotycznie ;) Niemniej opowiadanie mam już mniej więcej w całości, więc nie powinno być wielkich odstępów pomiędzy notkami.
Dzięki, że jesteście ze mną, no i mam nadzieję, że fajnie wypoczywacie!
Dzięki, że jesteście ze mną, no i mam nadzieję, że fajnie wypoczywacie!
Bardzo ciekawy rozdział. Sporo sie dzieje. Najbardziej interesuje mnie, w co gra Daemon. Co za postać... Cieżko go przejrzeć. Mam co do niego mieszane odczucia ;). Ale to fajnie. Takie postacie są bardzo intrygujące. Ciekawe też jak potoczy się małżeństwo księżniczki z kuzynem. Nie moge sie doczekać, co z tego wyniknie ;). Życzę dużo weny i pozdrawiam :)).
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo dobrze - mam nadzieję, że Daemon potrzyma was jeszcze trochę w niepewności.
Pozdrawiam :)
Uwielbiam Twój blog! Aż się doczekać nie mogę kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńRheanyra jest idealną królową, można by powiedzieć, a mimo to musi walczyć o swoje, co czyni ją jeszcze lepszą dziedziczką korony.
Muszę przyznać, że Daemon nieco mnie zirytował tym swoim rozsiewaniem plotek. Kiedy prosił o rękę Rheanyry to już w ogóle przekroczył granicę. Owszem, uwielbiam go jako postać, ale może poważnie zagrozić sukcesji księżniczki. Hightowerowie to, używając kolokwializmów, wrzód na tyłku. Okropna rodzina. Naprawdę żałuję, że Viserys postanowił ożenić się z jedną z nich.
Nie spodziewałam się tak szybkiego małżeństwa. Może to i lepiej? Ślub wreszcie utnie wszelkie plotki o rozwiązłości Rheanyry, chociaż jej małżonek nie wydaje się najszczęśliwszą osobą po poznaniu małżonki. Pozostaje mi czekać na więcej.
Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. No i oczywiście życzę miłych wakacji!
Pozdrawiam, Native
http://martwi-przed-switem.blogspot.com
Dziękuję ślicznie, bardzo mi miło ^^
UsuńNo, takie plotki to nic miłego, aczkolwiek nie wszystkie wyszły z jego ust :P Powiedziałabym, że to ambitna rodzina :D Jak wiele w Westeros.
Ogólnie też nie przepadam za tak szybkim związaniem dziewczyny, ale jej małżeństwo z Laenorem to dopiero początek historii, więc nie ma co zwlekać :)
Pozdrawiam ^^
Witaj :)
OdpowiedzUsuńEch... rozumiem Rhaenyrę, że nie chciała już, by Cole był jej obrońcą i dobrze się stało, że wyszło to w miarę szybko, bo mogła się go pozbyć i przestać zaprzątać głowę takim człowiekiem. W końcu oddała mu swoje serce, lepiej więc, że pocierpiała teraz, niż gdy jeszcze bardziej zamroczyłby jej w głowie. Ciekawa jestem co to za Harwin Strong z Harrenhal... Wydaje mi się być w porządku, mam nadzieję, że nie zawiedzie książniczki, tak jak to zrobił poprzedni protektor.
Damn, ta macocha zawsze musi się do wszystkiego wtrącić! I nawet nie pozwoliła na pozbawienie dowództwa nad Białymi Płaszczami, podczas gdy to ZDECYDOWANIE powinno się stać... Gr... Powinien był sczeznąć na Murze za swoje postępki.
Hahaha, ach ten Daemon, zawsze musi coś namieszać. W sumie to zdziwiła mnie jego śmiała propozycja, i choć oczywiście nie wątpię w jego bezczelność, to jednak zachował się prawdziwie impertynencko. Jednakże przyznam szczerze - fragment o krzyczeniu podczas odbierania dziewictwa dosyć mnie rozbawił. Nie mogę się nadziwić, cóż to za geniusz krętactwa, co on tam kombinuje?!
W sumie to żal mi Aegona, podsycanego jadem słów matki. Ma zaledwie sześć lat, a już tak wszyscy drygują jego życiem, nawet wściekły motłoch napada na tego bezbronnego chłopca, który przecież nie miałby szans się obronić, gdyby nie rycerze. Czy ludzie z miasta nie są świadomi, że w głównej mierze to nie on decyduje o tym, kim się staje? Czy ich sumienie wytrzymałoby, gdyby pozbawili życia Bogu ducha winnemu sześciolatka?
„Możesz przepędzić szczura, ale on i tak wróci innymi kanałami.” To prawda... Swoją drogą, również uważam, że to kompletne przegięcie, że oskarżyli Rhaenyrę o zlecenie zamordowania brata, kto mógłby być aż tak okrutny...
Propozycja małżeństwa z Laenorem wydaje się być słuszna w tych okolicznościach i mam nadzieję, że odrobinę zmiękczy nieprawdziwe plotki o królewnie. Sam dziewiętnastolatek wydaje się być kolejną ciekawą postacią, którą wprowadzasz do fabuły. Zarówno w wyglądzie, jak i charakterze, kryje się pewna tajemnica, która od razu przypadła mi do gustu. Przy pierwszym spotkaniu był miły i czarujący, ale w sumie czego się spodziewać? Obawiam się jednak, że kryje w sobie jakieś demony, które Rhaenyrze przyjdzie poznać dopiero po czasie. Ciekawa jestem, czy Laenor spełni swoją obietnicę bycia dobrym mężem... ;)
Pozdrawiam i do następnego!
Dziękuję! ^^
UsuńSer Harwin za kilka rozdziałów zostanie wam bardziej przybliżony.
Fajnie, że zauważyłaś, iż mały Aegon póki co jest głównie ofiarą ambicji rodziny. To ona go zatruła. Ale ludzi z miasta to nie obchodzi, nieraz bywają bardzo bezwzględni.
Haha, tajemniczy, demony - coś w tym jest, a wy już niebawem przekonacie się co :D
Pozdrawiam ^^
Witaj kochana.
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz ale jak sama rozumiesz wakacje.
Przeczytałam przed urlopem ale dopiero teraz znazłam wenę by odpowiednio skomentować. Nie chciałam by w jakiś sposób wszystko wyszło byle jak, a wręcz przeciwnie. Trochę szkoda mi młodego króla. Ja wiem że wszystko obraca się w grze o władzę, a jednak to wciąż chłopiec i nie powinien tak ucierpieć. Te czasy chociaż miały sporo uroku nie były do końca sprawiedliwe. Deamon również mnie wkurzył. zachował się naprawdę okrutnie wobec księżniczki. No i te zaręczyny. Ciekawi mnie jej przyszły mąż. No właśnie Laenor. Kim on jest i jakie ma zamiary? Czy będzie dobrym mężem? Aj kochana mam tak wiele pytań że trudno je zliczyć. Pozostaje mi pozdrowić cię mocno i czekać na kolejny rozdział. Liczę że intryg nie zabraknie xp
Jasne, rozumiem i dziękuję za komentarz :)
UsuńMasz rację, Aegon jest jeszcze dzieckiem, a kształtuje go macocha.
Nie wiem, czy okrutnie, na pewno bezczelnie. Ale taki już jest xD
Pozdrawiam :)