niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział IV{Dawny pretendent}

113 o.P.
Czerwona Twierdza


Nowym obrońcą księżniczki został ser Harwin Strong z Harrenhal.
Przylgnęło do niego przezwisko Łamignata, gdyż w istocie był to niezwykle potężny mężczyzna, przez niektórych nazywany nawet najsilniejszym człowiekiem w królestwie. Jego młodszy brat, Larys, pełnił funkcję starszego nad szeptaczami, ale wydawało się, że rycerz nie odziedziczył po nim przebiegłości ani krętactwa.
Miał krótko ścięte, brązowe włosy i brodę w tym samym odcieniu. Jego podłużną twarz rzeźbiły twarde rysy, a wokół oczu gromadziły się już zmarszczki. Rhaenyra spoglądała na niego beznamiętnie. Nie obchodziło ją, czy był przystojny lub czarujący w rozmowie. Teraz wymagała od niego jedynie lojalności. A kiedy okazało się, że mężczyzna jest raczej małomówny — nawet się ucieszyła. Od tej pory ser Harwin podążał za nią jak cień, rzadko pochodząc bliżej niż dwa metry.
Ser Criston Cole nie opuścił dworu, ale nie wchodził już księżniczce w drogę, zapewne ukrywając się w komnatach Zielonych. Ilekroć Rhaenyra myślała o jego postaci bawiącej się z jej bratem, miała ochotę zwymiotować do miednicy. Powiedziała ojcu o jego zdradzie, ale nikt nie wiedział, jak bardzo ją ona zraniła. Król chciał pozbawić Cristona dowództwa nad Białymi Płaszczami, jednakże macocha i jej ojciec wyraźnie się temu sprzeciwili. Wyglądało na to, że zdradziecki rycerz wciąż będzie paradował w nieskazitelnej bieli, choć bardziej przysługiwałaby mu czerń braci na Murze. Sprawa byłego kochanka pochłonęła księżniczkę na tyle, że niemal zapomniała o rzekomych plotkach na temat romansu ze stryjem.  
Okazało się jednak, że postanowił innym o tym przypomnieć sam Daemon. Z tego, co dziewczyna później usłyszała, książę odwiedził swojego brata w sali tronowej i poprosił o rękę królewskiej córki. Tak po prostu, jakby wcale nie był związany z lady Rheą Royce, jakby sądził, że złamane serce księżniczki chętnie przystanie na nową propozycję ślubu.
Król Viserys pociemniał z gniewu.
— Sądziłem, że to tylko głupie plotki… Że nie zabawiasz się z moją córką… — wydusił z Żelaznego Tronu, potężnego i połyskującego chłodem stali. — A teraz jeszcze bezczelnie chcesz ją poślubić?!
Daemon tylko się uśmiechnął.
— Zrobię wszystko, aby unieważnić moje małżeństwo z Rheą. To okropna kobieta, a jej rodzina jest jeszcze gorsza.
— Nie masz prawa! Za kogo ty się uważasz, za boga, za Wojownika? Poślubiłeś tę kobietę i masz być jej wierny! Już i tak za często szlajasz się po burdelach!
Być może młodszy brat pojął, że nic już nie wskóra, a może po prostu uwielbiał igrać ze śmiercią, w każdym razie znów uniósł kąciki ust i rzucił beztrosko:
— No dobrze. Twoja wola, bracie. — Skłonił się przesadnie głęboko, odwrócił i dodał przez ramię: — A co do księżniczki Rhaenyry, to prawda. Zabrałem jej dziewictwo. Aż dziw, że nie słyszałeś, jak krzyczała.
Po tym wyznaniu król był bliski skazania brata za zdradę. Ponieważ jednak nie chciał być zabójcą krewnych, wypędził go tylko ze swojego królestwa. Księżniczka widziała z okna komnaty, jak stryj wznosi się na swoim wielkim, czerwonym smoku i ponownie opuszcza rodzinne ziemie. Może tak będzie lepiej. A kiedy dowiedziała się jeszcze o bezczelności Daemona, była pewna, że tak będzie lepiej. Jej stryj za dużo mieszał. Niech wraca na Stopnie i tam bawi się w króla chaosu.

***

W ciągu następnych miesięcy w Królewskiej Przystani zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Podczas demonstracyjnego orszaku ulicami miasta młody, zaledwie sześcioletni Aegon został zaatakowany przez wściekły motłoch. Gwardziści z ser Cristonem na czele ostatecznie rozprawili się z tłumem, ale przyszły król został obrzucony obelgami i ranny w czoło. Następnego dnia pojawił mu się w tym miejscu sporej wielkości guz, a sam chłopiec narzekał, płakał ze złości i rozkazywał powiesić zdrajców. Lady Alicent starała się go uspokoić, kierując oskarżycielskie spojrzenie w stronę księżniczki. Jakby chciała powiedzieć „To twoja wina”. Rzeczywiście, tamci ludzie najwidoczniej byli Czarnymi, ale Rhaenyra nie prosiła ich, by katowali dziecko. Choć sama go nienawidzę.
Nie miała dla brata ciepłych uczuć, odkąd pojęła, że ten pulchny malec w ramionach matki rzuca wielki cień na jej tron. On również jej nie lubił; pojony trującymi słowami lady Alicent oraz jej ojca nieraz robił do niej nieprzyjemne miny albo chichotał, gdy zrobiła coś nie tak. Mówiono, że rodzeństwo bez kłótni to nie rodzeństwo, ale w ich przypadku było inaczej; nigdy nie zachowywali się jak prawdziwi krewni.
I kiedyś jedno mogło skoczyć drugiemu do gardła.
Tymczasem Otton Hightower wykorzystał napad tłumu jako płomień podjudzający spór pomiędzy Czarnymi a Zielonymi. Twierdził, że księżniczka sama zleciła zamordowanie brata. To oszczerstwo było już o jednym krokiem za daleko. Król Viserys podniósł się z krzesła na posiedzeniu małej rady i chłodnym od gniewu głosem pozbawił Hightowera urzędu Namiestnika, rozkazując mu wrócić do Starego Miasta. Mężczyzna uczynił to, ale Rhaenyra wiedziała, że nie zrezygnuje on z walki o prawa wnuka. Możesz przepędzić szczura, ale on i tak wróci innymi kanałami.
Jego miejsce zajął Lyonel Strong, lord Harrenhal i ojciec ser Harwina. Był to tłusty, łysiejący mężczyzna, inteligentny i dobrze oczytany, ale nieco zbyt spokojny jak na Prawą Rękę Króla. Z pewnością nie przekazał synom cwaniactwa ani bitewnej siły.
— Zaczynamy otaczać się Strongami — zauważyła Rhaenyra po pierwszej naradzie z udziałem nowego Namiestnika. Jej ojciec uśmiechnął się smutno.
— Wcześniej byłem otoczony Hightowerami… Trzeba wybrać mniejsze zło.
W podobnym czasie księżniczka znalazła w swoim deserze brudny od lukru wycinek pergaminu z koślawym pismem „Wracaj do burdelu, kurwo”. No tak — pomyślała ze złością. Kazała ukarać służkę, która jej przyniosła deser, ale nie dowiedziała się, kto wrzucił do niego wulgarną wiadomość. Zresztą, nie musiała. Po całej stolicy krążyły plotki o jej rozwiązłości. Mówiono, że kusiła ser Cristona, a on, aby nie zejść z drogi czystości, przeszedł na stronę Zielonych. Inni twierdzili, że dziewczyna zaprasza do swojej komnaty mniej wyszukanych mężczyzn: strażników, a nawet kuchcików. Już nie wspominając o ohydnych plotkach związanych z Daemonem, które on sam zaczął podsycał. Rhaenyra zaczynała mieć tego dosyć. Wystarczyło, że dziewczyna była ładna i kształtna, a już posądzano ją o najgorsze uwodzenia. A jeśli jeszcze miała pozycję — już nic nie mogło jej uratować przed zębami plotek.
Dlatego gdy ojciec zaczął mówić coś o poślubieniu księcia Dorne i zjednoczeniu nieprzychylnych sobie ziem, księżniczka powstrzymała jawny sprzeciw. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie uważała małżeństwa za taki zły pomysł, a sojusz z ogorzałymi, temperamentnymi Martellami mógłby dać jej nowe miecze. Oczywiście, wciąż musiałaby pozostać w stolicy. Inaczej już nigdy nie dostatnie tronu.
Kiedy król zaprosił ją na rozmowę do swoich komnat, sądziła, że właśnie ten werdykt usłyszy. Weszła śmiało do środka, a jej cień, ser Harwin, pozostał przy drzwiach. Ojciec siedział przy wysokim, dębowym stole, na którym spoczywał kałamarz i przygotowany pergamin. Wnętrze zostało urządzone z rozmachem; ze złocisto-zielonych ścian spoglądały portrety w połyskujących ramach, a na posadzce spoczywały zdobne dywany. Zza uchylonych okien dało się słyszeć szczebiot ptaków.
Rhaenyra była niecierpliwa. Splotła palce i wbiła w ojca wyczekujący wzrok, wiedząc jednak, że wyrok należy się jemu.
Mężczyzna uśmiechnął się zza szarej brody, ale jego oczy pozostały poważne.
— Przemyślałem kilka spraw… I chcę, byś poślubiła twojego kuzyna, ser Laenora Velaryona. To małżeństwo umocni nasz sojusz z Morskim Wężem. I — dodał, widząc, że córka chce się sprzeciwić — twoje prawa do tronu. Nie będziesz już niezamężną młódką. Osiądziesz w Smoczej Skale, staniesz się wielką panią z bogatym małżonkiem u boku. I może, pewnego dnia, zdobędziesz też tron. 
Ten plan brzmiał całkiem rozsądnie, a jednak… Rhaenyra widziała Laenora tylko raz; zapamiętała go jako pucołowatego chłopca o srebrno-miedzianych lokach, który cerę miał równie delikatną jak dziewczyna. Nie wiedziała, na kogo teraz wyrosnął ten młodzik, ale obawiała się, że nie wzbudzi jej namiętności. Nie tak jak ser Criston. Nie chciała o nim myśleć. To wszystko było kłamstwem. A jeśli miała zostać królową, nie mogła pozwolić, by kierowało nią kobiece serce. 
— Tak myślisz, panie ojcze? — spytała głucho po chwili milczenia. — Ser Laenor przybliży mnie do korony?
Czy raczej pociągnie w głębiny?
Król skinął głową; zmarszczki na jego czole się pogłębiły.
— Dobrze będzie mieć Węża Morskiego po swojej stronie.
Księżniczka pamiętała, że był czas, gdy Królewską Przystań i Driftmark dzieliła kłótnia. Chodziło oczywiście o rzecz najistotniejszą — o tron. Kiedy król Jaehaerys Pojednawca chciał wyznaczyć wśród licznych pretendentów swojego następcę, zwołał w Harrenhal posiedzenie lordów, które przeszło do historii jako Wielka Rada. Tam wybrano dwóch najpewniejszych kandydatów: Viserysa, syna Baelona Odważnego oraz Laenora, syna księżniczki Rhaenys Targaryen. Zasada pierwszeństwa była po stronie Laenora, ale czy siedmioletni chłopiec miał jakieś pojęcie o królowaniu, nawet jeśli urodził się synem Węża Morskiego, najbogatszego człowieka w Siedmiu Królestwach? Lordowie pragnęli, aby następcą został ktoś starszy i bardziej doświadczony, ktoś, kto dziedziczył tron w czystej linii męskiej i jako ostatni z rodu dosiadł wspaniałego smoka zwanego Czarnym Strachem. Głosowanie wykazało, że przyszłym królem zostanie Viserys.
Księżniczka wątpiła, by Corlys Velaryon — przez imię statku, na którym odbył najsławniejsze podróże, zwany Morskim Wężem — prędko zapomniał, że jej ojciec odsunął jego syna od tronu. Pod tym względem sytuacja dziwnie przywodziła na myśl jej spór z Hightowerami.
A teraz mam szansę go zażegnać. Uspokoić dawne żale i zyskać nowych, silnych sojuszników. Czy był sens się sprzeciwiać?
Nie musiała również pytać, czy Wąż Morski zechce związać swego syna z córką swojego dawnego rywala. Wżenienie się w rodzinę panującą niewątpliwie było smakowitym kąskiem, a ktoś pokroju Corlysa Velaryona nigdy nie przepuszczał okazji, by się takowym poczęstować.
— Dobrze. Masz racje, ojcze — zdecydowała dziewczyna i wtem pojęła, że poszło zbyt gładko. O czymś zapomniała. Każde porozumienie zawierało cenę. Spojrzała na ojca z rosnącym uporem. — Ale nigdzie się nie wybieram!
— Rhaenyro…
— Po czyjej jesteś stronie, panie ojcze?
Król Viserys podniósł się z miejsca i na jedną chwilę znów przypomniał pełnego siły mężczyznę, który obejmował rządy.
— Dosyć! Kiedyś mianowałem cię panią Smoczej Skały i teraz pora, byś wreszcie na niej zamieszkała. — Coś zadrgało w jego fioletowych oczach. — Sam namawiałem cię, byś zawsze walczyła o swoje, ale teraz powinnaś zamknąć usta i zachować się jak potulna córka. Choć raz.

 ***

Wszystko było już ustalone.
Kruk z propozycją małżeństwa doleciał do nadmorskiego Driftmarku, a odleciał stamtąd z wyrazami zgody i zadowolenia. Cała stolica wiedziała, że księżniczka ma niebawem wyjść za swojego kuzyna. Poczyniono przygotowania; sporządzono listy gości i dań, zatrudniano bardów sławnych we wszystkich zakątkach Siedmiu Królestw, wybierano kolorystykę strojów młodej pary. Rhaenrya miała wrażenie, że trafiła do cyrku, gdzie mimowie posyłali jej sztuczne uśmiechy, a małpy skakały z miejsca na miejsce. Starała się jednak wyciągnąć z tej wrzawy jakieś korzyści. Teraz wszyscy mówili tylko o niej, niezależnie, czy nosili barwy czerni, czy zieleni. Na ślubie musiała pokazać się z jak najlepszej strony, aby przekonać do siebie niedowiarków.
Laenor przybył dwa dni przed ceremonią; jego smukłe, wykonane ręką najlepszych cieśli statki wypełnione podarkami przybiły do portu w Królewskiej Przystani, ale on sam przyleciał na smoku — szaroniebieskiej bestii zwanej Morskim Dymem. Rhaenyra słyszała jej ryk, gdy czekała w sali tronowej, odziana w pyszną, śliwkową suknię obszytą myrijskimi koronkami. W tej chwili cieszyła się, że jej ród nie lubi mieszać krwi z inną — w ten sposób smoki żenią się ze smokami, by później razem przemierzać przestworza. Pomyślała o swoim stryju Daemonie. Ciekawe, co sądzi o moim ślubie. Może czuje się wzgardzony. A może nic go to nie obchodzi. Ten mężczyzna był trudną do przejrzenia kartą.
Drzwi się otworzyły i dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia. A zatem to jest mężczyzna, który mógł zająć tron mojego ojca — pomyślała, gdy blask zza okien padł na sylwetkę jej narzeczonego. Czerwona Twierdza mogła stać się jego domem, a dzieci dziedzicami korony. A jednak koło fortuny potoczyło się zupełnie inaczej. Dwaj potomkowie valyriańskich rodów znaleźli się teraz na przeciwnych miejscach i to pozycja Rhaenyry znaczyła więcej.
Dziewiętnastoletni Laenor był wysoki i szczupły — zdecydowanie brakowało mu mięśni. Jego uroda również mogła być poddana dyskusji. Miał nieco garbaty nos, ładnie wykrojone usta oraz te same, srebrno-miedziane loki, które zapamiętała z dzieciństwa, wijące się mu przy różanych policzkach niczym serpentyny. Na jego piersi widniała wielka, turkusowa naszywka z perłowobiałym koniem morskim — herbem rodu Velaryonów. Z tym samym symbolem miał również guziki zapinające wams oraz medalion na szyi.
Laenor oddał pokłon królowi zasiadającemu na Żelaznym Tronie.
— Wasza Wysokość.
— Witaj, ser. Czy podróż przebiegła bez przeszkód? — zapytał monarcha z życzliwym zainteresowaniem. Nie dał po sobie znać, że stojący przed nim młodzik niegdyś zagrażał jego sukcesji.
— O, tak. Lecąc na smoku, nieco wyprzedziłem moje okręty, ale jestem pewien, że niebawem dołączy do nas mój pan ojciec. Ma dla ciebie hojne dary, a także dobre słowo i swoje poparcie.  
— To bardzo uprzejme z jego strony. Chętnie porozmawiam sobie ze starym znajomym. — Mężczyzna uśmiechnął się lekko. — Powiedziano mi jednak, że na ślubie zabraknie twej matki i siostry.
Wydawało się, że Velaryon posmutniał.
— To prawda — odparł. — Laena źle się poczuła i matka została w Wysokiej Wodzie, aby ją doglądać. Obie jednak życzą mi pomyślnego ślubu i przesyłają Waszej Miłości pozdrowienia.
Król Viserys skinął głową na znak, że oficjalne przywitanie dobiegło końca. Teraz Laenor mógł przenieść wzrok na swoją przyszłą żonę. Rhaenyra postąpiła krok na przód i skłoniła głowę, a on ujął dziewczynę za ręce i pocałował delikatnie w wierzch. Rhaenyra jednak odniosła wrażenie, że robi to wymuszenie.
— Księżniczko — odezwał się miękko. Jej usta rozciągnął uśmiech. W tej scenie było coś zabawnego.
— Kuzynie.
— Jestem… oczarowany. Oczarowany i zaszczycony. Przypadło mi zaręczyć się z samą córką króla. — Jasnobrązowe oczy Laenora błądziły niepewnie po jej twarzy, zadając kłam radości w jego głosie. — Wiem, że nasze rodziny niegdyś dzieliła myśl o koronie. Nie chciałbym, aby to…
— To już stare dzieje — przerwała mu ze wspaniałomyślnym uśmiechem, chociaż w duchu wiedziała, że nigdy nie zlekceważy Velaryonów. — Małżeństwo zaszyje dawne rany.
Laenor spojrzał szybko za siebie, gdzie zasiadał król, a na dole stał tłum mieszkańców zamku, wyciągających szyje, aby nie przepuścić żadnego słowa. Później znów poparzył na narzeczoną.
— Obiecuję być ci dobrym mężem.
— Z pewnością bogowie pobłogosławią nasz związek. — Przejdźmy do konkretów. Teraz to księżniczka zerknęła w stronę ojca. Jak wiesz, panie, ślub odbędzie się za dwa dni w królewskim sepcie. Po uroczystości tradycja nakazuje urządzenie turnieju. Wielu rycerzy już ostrzy miecze, aby zaprezentować przed nami swoje umiejętności.  
Ta wiadomość wyraźnie ożywiła jej kuzyna.
— O, tak, liczę na dobrą walkę.
— Nie rozczarujemy się, jestem tego pewna. 
Laenor znów ucałował ją w dłonie, pokłonił się wdzięcznie przed królem i odszedł, aby rozgościć się w przygotowanej dla niego komnacie. Rhaenyra patrzyła za nim ze zmarszczonymi brwiami. Kim jesteś? — pytała jego odwrócone plecy. 

***


Niebawem znów wyjeżdżam, wy też pewnie nie siedzicie ciągle w domu, dlatego do końca wakacji może być tutaj trochę chaotycznie ;) Niemniej opowiadanie mam już mniej więcej w całości, więc nie powinno być wielkich odstępów pomiędzy notkami. 
Dzięki, że jesteście ze mną, no i mam nadzieję, że fajnie wypoczywacie!



8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział. Sporo sie dzieje. Najbardziej interesuje mnie, w co gra Daemon. Co za postać... Cieżko go przejrzeć. Mam co do niego mieszane odczucia ;). Ale to fajnie. Takie postacie są bardzo intrygujące. Ciekawe też jak potoczy się małżeństwo księżniczki z kuzynem. Nie moge sie doczekać, co z tego wyniknie ;). Życzę dużo weny i pozdrawiam :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      To dobrze - mam nadzieję, że Daemon potrzyma was jeszcze trochę w niepewności.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Uwielbiam Twój blog! Aż się doczekać nie mogę kolejnego rozdziału.

    Rheanyra jest idealną królową, można by powiedzieć, a mimo to musi walczyć o swoje, co czyni ją jeszcze lepszą dziedziczką korony.

    Muszę przyznać, że Daemon nieco mnie zirytował tym swoim rozsiewaniem plotek. Kiedy prosił o rękę Rheanyry to już w ogóle przekroczył granicę. Owszem, uwielbiam go jako postać, ale może poważnie zagrozić sukcesji księżniczki. Hightowerowie to, używając kolokwializmów, wrzód na tyłku. Okropna rodzina. Naprawdę żałuję, że Viserys postanowił ożenić się z jedną z nich.

    Nie spodziewałam się tak szybkiego małżeństwa. Może to i lepiej? Ślub wreszcie utnie wszelkie plotki o rozwiązłości Rheanyry, chociaż jej małżonek nie wydaje się najszczęśliwszą osobą po poznaniu małżonki. Pozostaje mi czekać na więcej.

    Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. No i oczywiście życzę miłych wakacji!

    Pozdrawiam, Native

    http://martwi-przed-switem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, bardzo mi miło ^^
      No, takie plotki to nic miłego, aczkolwiek nie wszystkie wyszły z jego ust :P Powiedziałabym, że to ambitna rodzina :D Jak wiele w Westeros.
      Ogólnie też nie przepadam za tak szybkim związaniem dziewczyny, ale jej małżeństwo z Laenorem to dopiero początek historii, więc nie ma co zwlekać :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Witaj :)
    Ech... rozumiem Rhaenyrę, że nie chciała już, by Cole był jej obrońcą i dobrze się stało, że wyszło to w miarę szybko, bo mogła się go pozbyć i przestać zaprzątać głowę takim człowiekiem. W końcu oddała mu swoje serce, lepiej więc, że pocierpiała teraz, niż gdy jeszcze bardziej zamroczyłby jej w głowie. Ciekawa jestem co to za Harwin Strong z Harrenhal... Wydaje mi się być w porządku, mam nadzieję, że nie zawiedzie książniczki, tak jak to zrobił poprzedni protektor.
    Damn, ta macocha zawsze musi się do wszystkiego wtrącić! I nawet nie pozwoliła na pozbawienie dowództwa nad Białymi Płaszczami, podczas gdy to ZDECYDOWANIE powinno się stać... Gr... Powinien był sczeznąć na Murze za swoje postępki.
    Hahaha, ach ten Daemon, zawsze musi coś namieszać. W sumie to zdziwiła mnie jego śmiała propozycja, i choć oczywiście nie wątpię w jego bezczelność, to jednak zachował się prawdziwie impertynencko. Jednakże przyznam szczerze - fragment o krzyczeniu podczas odbierania dziewictwa dosyć mnie rozbawił. Nie mogę się nadziwić, cóż to za geniusz krętactwa, co on tam kombinuje?!
    W sumie to żal mi Aegona, podsycanego jadem słów matki. Ma zaledwie sześć lat, a już tak wszyscy drygują jego życiem, nawet wściekły motłoch napada na tego bezbronnego chłopca, który przecież nie miałby szans się obronić, gdyby nie rycerze. Czy ludzie z miasta nie są świadomi, że w głównej mierze to nie on decyduje o tym, kim się staje? Czy ich sumienie wytrzymałoby, gdyby pozbawili życia Bogu ducha winnemu sześciolatka?
    „Możesz przepędzić szczura, ale on i tak wróci innymi kanałami.” To prawda... Swoją drogą, również uważam, że to kompletne przegięcie, że oskarżyli Rhaenyrę o zlecenie zamordowania brata, kto mógłby być aż tak okrutny...
    Propozycja małżeństwa z Laenorem wydaje się być słuszna w tych okolicznościach i mam nadzieję, że odrobinę zmiękczy nieprawdziwe plotki o królewnie. Sam dziewiętnastolatek wydaje się być kolejną ciekawą postacią, którą wprowadzasz do fabuły. Zarówno w wyglądzie, jak i charakterze, kryje się pewna tajemnica, która od razu przypadła mi do gustu. Przy pierwszym spotkaniu był miły i czarujący, ale w sumie czego się spodziewać? Obawiam się jednak, że kryje w sobie jakieś demony, które Rhaenyrze przyjdzie poznać dopiero po czasie. Ciekawa jestem, czy Laenor spełni swoją obietnicę bycia dobrym mężem... ;)
    Pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ^^
      Ser Harwin za kilka rozdziałów zostanie wam bardziej przybliżony.
      Fajnie, że zauważyłaś, iż mały Aegon póki co jest głównie ofiarą ambicji rodziny. To ona go zatruła. Ale ludzi z miasta to nie obchodzi, nieraz bywają bardzo bezwzględni.
      Haha, tajemniczy, demony - coś w tym jest, a wy już niebawem przekonacie się co :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Witaj kochana.
    Wybacz, że dopiero teraz ale jak sama rozumiesz wakacje.
    Przeczytałam przed urlopem ale dopiero teraz znazłam wenę by odpowiednio skomentować. Nie chciałam by w jakiś sposób wszystko wyszło byle jak, a wręcz przeciwnie. Trochę szkoda mi młodego króla. Ja wiem że wszystko obraca się w grze o władzę, a jednak to wciąż chłopiec i nie powinien tak ucierpieć. Te czasy chociaż miały sporo uroku nie były do końca sprawiedliwe. Deamon również mnie wkurzył. zachował się naprawdę okrutnie wobec księżniczki. No i te zaręczyny. Ciekawi mnie jej przyszły mąż. No właśnie Laenor. Kim on jest i jakie ma zamiary? Czy będzie dobrym mężem? Aj kochana mam tak wiele pytań że trudno je zliczyć. Pozostaje mi pozdrowić cię mocno i czekać na kolejny rozdział. Liczę że intryg nie zabraknie xp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem i dziękuję za komentarz :)
      Masz rację, Aegon jest jeszcze dzieckiem, a kształtuje go macocha.
      Nie wiem, czy okrutnie, na pewno bezczelnie. Ale taki już jest xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Szablon by Selly