116 o.P./117 o.P.
Smocza Skała
Poniżej
nich wznosiła się gorąca pustynia Essos. Trzy wielkie, skrzydlate cienie smoków
padały na połyskujący piach ciągnący się od morza aż po horyzont. Słońce
świeciło wysoko na niebie, ale pęd wiatru ochładzał ciała smoczych jeźdźców i
muskał łuski ogromnych gadów.
Na
przedzie leciał oczywiście ciemnoczerwony Caraxes z Daemonem na grzbiecie.
Książę zawsze lubił prowadzić i jako pierwszy widzieć nowe cuda. Nigdy nie
zapuszczali się tak daleko na ziemie Essos. Rhaenyra i Laena leciały tuż za
nim. Żółta Syrax wydawała się jasnym cieniem na tle pustyni, ale potężna,
ciemnoszara niczym popiół Vhagar odcinała się wyraźnie na ziemi i niebie. Na
jej grzbiecie zasiadł już niejeden wojownik.
Księżniczka
przymknęła oczy, rozkoszując się melodią uderzeń smoczych skrzydeł. Polubiła
podniebne wycieczki wraz ze szwagierką i stryjem. Były takie… niezaplanowane,
przesycone wolnością. Tylko oni i ich smoki; cały świat na dole przestawał
istnieć. Zauważyła również, że tutaj, w powietrzu, pośród puszystych obłoków,
jej niechęć wobec stryja topnieje.
Widziała,
że nie kłamał, że naprawdę szanował swą nową żonę — pomagał jej zsiąść ze smoka
i uśmiechał się pod nosem, gdy powiedziała coś zabawnego. Dla Rhaenyry również
był… milszy. Wciąż zwracał się do niej „księżniczko”, ale z mniejszą
uszczypliwością. Podczas podróży na smokach z dumą opowiadał obu towarzyszkom o
bitwach i przygodach, jakie spotkały go na Stopniach. Laena patrzyła wówczas na
niego czule, jak na bohatera przybyłego z opowieści, a Rhaenyra nie potrafiła
znaleźć żadnych dokuczliwych słów. Jej stryjowi niewątpliwie nie brakowało odwagi.
Czasem, kiedy ich smoki wspólnie dopadły zwierzynę i poczęły rozrywać ją
ostrymi zębiskami, unosił wzrok na bratanicę i w oczach obydwojgu pojawiało się
pewne porozumienie.
—
Spójrzcie! — rzuciła nagle Laena, wskazując dłonią na położony na dole łańcuch
gór. Były to piaskowo-białe wzniesienia ciągnące się wzdłuż niczym szkielet
ogromnego smoka. Pomiędzy nimi dało się jednak zauważyć grubą, błękitną wstęgę
rzeki. Jej warkocze spływały po zboczach gór, tworząc w dole ogromne koryto
wypełnione po brzegi.
Księżniczka
czytała o tej rzece.
—
Rhoyne — wyszeptała. Syrax zniżyła lot, kłapiąc wysuszonym jęzorem. Pozostałe
smoki również ciągnęły w stronę wody.
Daemon
pochylił na grzbiecie Caraxes niczym przedłużenie jego kolców.
—
To jedyne, co pozostało po Rhoynarach — przypomniał im złowieszczo. — Nasi
przodkowie wybili ich niemal co do jednego.
Teraz
byli tak nisko, że dało się zauważyć ruiny dawnych budowli postawionych przy
rzece. Stosy kamieni, poczerniałe kolumny, zielska wypełniające zniszczone mury
niczym wąż usta. Rhaenyra zaczęła się zastanawiać, czy kiedyś — długo, długo po
jej panowaniu — Westeros również nie zamieni się w pogorzelisko i smętne gruzy.
Może i dla Siedmiu Królestw nadejdzie czas zagłady?
Otrząsnęła
się z rozmyślań, kiedy jej smoczyca przeleciała nad rzeką i zanurzyła piaskowy pysk
w chłodnej wodzie. Jej łapy muskały powierzchnię, rozbryzgując wokół siebie błękitne
krople. Pływające w Rhoyne ryby umknęły przed cieniami stworów.
—
Niegdyś ta rzeka spłynęła krwią — mruknął książę, rozglądając się po okolicy.
Laena przypatrywała się wielkiej wodzie z taką uwagą, jakby chciała ujrzeć w
niej trupy zabitych. Rhaenyra natomiast uśmiechnęła się w nieodgadniony sposób.
—
A teraz piją ją nasze smoki.
***
Laena
długo zwlekała z powiedzeniem przyjaciółce, że jest w ciąży. Może nie chciała
sobie robić nadziei, a może wpierw wolała podroczyć się trochę z księżniczką.
Kiedy jednak do zamku na Smoczej Skale przyszedł list z radosnymi wieściami,
Rhaenyra cieszyła się razem z nią. Sama modliła się o kolejne dziecko.
Jeśli Laena urodziłaby
syna, mógłby uczyć się walki i lotu wraz moim Jace’m i Lukiem. A jeśli córkę… Być może więzi pomiędzy ich
rodzinami staną się jeszcze ciaśniejsze.
Księżniczka
wysłała odpowiedź, gratulując przyjaciółce i zasypując ją radami odnośnie
prawidłowego postępowania w błogosławionym stanie. Po chwili wahania poprosiła
również o przekazanie najlepszych życzeń Daemonowi, przyszłemu ojcowi. Oby tylko dzieci nie odziedziczyły po nim
niestałości i arogancji.
W
podobnym czasie z jaja włożonego do kołyski Lucerysa wykluł się mały smok.
Łuski na całym ciele miał szafirowe, za wyjątkiem grzbietu, gdzie można było
odnaleźć jeszcze złociste pręgi. Chłopiec wydawał się zachwycony nowym
przyjacielem. Jace z kolei miał już dwa latka i uczył się stawiać pierwsze
kroki. Kiedy Rhaenyra patrzyła na niego, myślała sobie, że odziedziczył
determinację ser Harwina. Ale nigdy nie
powiem tego na głos. Na głowie malca wciąż rosły brązowe włosy, kręcące się
lekko po kąpielach.
Księżniczka
starała się poświęcać swoim dzieciom jak najwięcej czasu. Siadywała przed
kołyską Luka i pieściła jego delikatne ciałko, a kiedy krzywił twarzyczkę,
odsłaniała pierś i karmiła go mlekiem. Musiała przyznać, że dwie ciąże trochę
zmieniły jej ciało. Jej biust stał się cięższy, a na podbrzuszu widniały delikatne
rozstępy. Tam nikt ich nie ujrzy, a ser
Harwinowi one nie przeszkadzają. Miała prawie dwadzieścia lat i wciąż
zachowywała swoją olśniewającą urodę. Wiedziała, że niejeden rycerz wodzi za
nią wzrokiem.
Tylko nie Laenor.
Jej
mąż bywał w zamku dostatecznie często, aby również pobawić się z dziećmi albo
porozmawiać z żoną przy jadalnym stole, ale znacznie bardziej lubił swoje
podróże do Driftmarku… do siostry i kochanka. Rhaenyra pozwalała mu na to.
Prawdę mówiąc, lepiej czuła się jako samotna pani Smoczej Skały, z synami w
ramionach i ser Harwinem stojącym w cieniu smoczych posągów.
Po
pewnym czasie Laena urodziła. Z jej łona wyszły bliźniaczki, dwie śliczne,
delikatne dziewczynki, które nazwała Baela i Rhaena. Cały Driftmark nie
posiadał się ze szczęścia, ale Daemon ponoć tylko bez słowa wziął córki na ręce
i ucałował lekko w czoła.
—
Chciał syna — wyznała Laena, gdy już doszła do siebie i mogła przyjmować gości.
Przewróciła oczami. — Oni wszyscy chcą synów.
Rhaenyra
spuściła wzrok. Sama wydała na świat dwóch chłopców i dobrze rozumiała, jak
wielką łaskawość okazali jej bogowie. Uścisnęła przyjaciółkę za ręce.
—
Nie martw się. Wasze małżeństwo dopiero się zaczęło. Urodzisz mu jeszcze wiele
dzieci.
—
Wiem. — Szwagierka zagryzła wargę. Poród bliźniaczek sprawił, że zmizerniała
nieco na twarzy; biała pierzyna zdawała się ją pochłaniać. A jednak w oczach
wciąż miała tę radosną słodycz.
—
Mam z nim porozmawiać? — Księżniczka zmarszczyła z determinacją brwi. —
Uświadomić mojemu stryjowi, że córeczki również mogą być błogosławieństwem?
Laena
westchnęła.
—
Nie… Daemon je pokocha, wiem o tym.
—
Myślisz, że już szuka dla nich odpowiednich partii?
Książę
Daemon był człowiekiem, który zawsze korzystał z tego, co mu dano.
—
Nic mi nie mówił… Ale prawdę mówiąc, ja o tym myślałam. — Szwagierka spojrzała
na nią z uwagą. — Jesteś moją najdroższą przyjaciółką. Wiem, że twoi synowie
niegdyś mogą zasiąść na tronie… Czy nie byłoby cudownie, gdyby połączyli się z
moimi córeczkami?
Rhaenyra
otworzyła lekko usta. Prawdę mówiąc, nie myślała wcześniej o ożenkach swoich
synów — dziwnie było to roztrząsać, gdy jeden chodził niezgrabnie z buzią
umazaną sokiem, a drugi gaworzył w kołysce. A jednak gdyby związała ich z
dziewczętami spod herbu smoka… Z oddaną jej rodziną posiadającą niemałą flotę…
Ileż to sił Aegon potrzebowałby, aby ich rozgromić?
—
Nie marzę o niczym więcej — wyznała więc z ciepłym uśmieszkiem. Laena ucałowała
ją w policzek.
—
Będziemy ich wychowywać razem… Na pewno się polubią… — Pokręciła z rozmarzeniem
głową. — Twoi ciemnowłosi synowie i moje jasne córki…
Ta
piękna wizja udzieliła się również i księżniczce.
***
Oficjalne
zaręczyny odbyły się pół roku później, kiedy małe targaryeńskie księżniczki
poleżały już trochę w kołyskach i stało się pewnym, że są zdrowe, mające duże
szanse przeżycia następnych lat.
Ceremonia
miała miejsce na Smoczej Skale.
Laenor
również był zadowolony tym obrotem spraw. Kochał swoją siostrę i cieszył się,
że ich dzieci dorosną razem, tak jak niegdyś oni w szarym zamku w Driftmarku. O
Daemonie można powiedzieć tyle, że nie protestował. Odział swe córki w
nienaganną biel i zabrał na statku do Smoczej Skały, aby tam mogły się związać
z synami bratanicy. Być może dlatego, że były dziewczynkami, ich zamążpójście
nie miało dla niego większego znaczenia. A może również aprobował te zaręczyny?
Może ufał, że ten sojusz przyniesie coś dobrego? Jedno było pewne — jego mina
nie pozwalała na poznanie jego prawdziwych emocji.
Mała
Baela została oddana prawie trzyletniemu Jacaerysowi, jej siostra Rhaena zaś
Lucerysowi, starszemu od niej o niecały rok. Z tej gromady młodziutkich par
żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, co się dzieje. Dziewczynki i Luke tkwiły
w ramionach swoich matek, natomiast Jace stał obok, bardziej od ceremonii
zainteresowany spacerującym po drewnianej ławie robakiem. Słowa przysięgi
zostały jednak powiedziane, septon pobłogosławił zaręczyny i Smoczą Skałę
obiegła wieść, że dzieci wezmą ślub wraz z wybiciem piętnastego roku u
chłopców. Laena miała trochę wątpliwości, czy to nie za wcześnie, ale Rhaenyra
stwierdziła, że skoro ich potomstwo i tak będzie wychowywać się razem,
przysięga przed oczami bogów i skonsumowanie małżeństwa będzie tylko
formalnością.
Ona
sama uśmiechała się na myśl, że choć jej synowie już zostali zaręczeni, ona
spodziewa się kolejnego gracza. Jej brzuch znów się uwypuklił, powróciły
poranne mdłości i niecodzienne zachcianki. Stojąc w sepcie, księżniczka
skorzystała z okazji i prosiła Siedmiu, aby dali jej kolejnego syna.
Potem
zwróciła się do małego Jace’a.
—
Jak ci się podoba nowa narzeczona?
Chłopiec
wygiął usta w podkówkę.
—
Chyba… chyba jest ładna.
Kobieta
wybuchła śmiechem i zmierzwiła mu włosy. Ładna
— mruknęła w myślach. Obyś w
późniejszych latach docenił u niej coś więcej. Na pewno zobaczysz coś więcej.
Tak
jak Daemon ujrzał w Laenie.
Rhaenyra
zauważyła jednak, że choć ich córki są bliźniaczkami, istnieją między nimi
minimalne różnice. Rhaena miała łagodniejsze rysy i znacznie bardziej lubiła
być brana na ręce. Baela — starsza od siostry o kilka minut — była małą
złośnicą. Nawet na własnych zaręczynach płakała nieznośnie. Miała również
ostrzej zakończony nosek. Już wiem, która
z nich jest córką Laeny, a która Daemona.
Zadała
sobie pytanie, jak bardzo będą różnić się od siebie jej synowie. Który z nich
wybierze miecz, a który książkę? A może obaj zostaną sławnymi wojownikami? Może
to o nich kiedyś zaśpiewają pieśni?
***
Trzecie
dziecko przyszło nieco za wcześnie, ale Rhaenyra, prąc w bólach, powtarzała
sobie, że to nie ma różnicy. Była smokiem, a smoki są silne bez względu na
wszystko. Kiedy wreszcie opadła zmęczona na poduszki i usłyszała płacz dziecka,
miała wrażenie, że to najsłodszy dźwięk pod słońcem.
Wystarczyło
jednak spojrzeć na chłopca, aby wiedzieć, że i w nim nie ujawniła się typowa, targaryeńska
uroda. Miał brązowe oczy swoich braci i nieco za płaski nos, chociaż jego
włosy… wydawały się troszkę jaśniejsze. Zobaczymy.
Księżniczka
miała dla niego już przygotowane jajo — niemal tak białe jak mleko. Liczyła, że
i tym razem się nie zawiedzie.
Kiedy
Laenor dostrzegł, że chłopiec trochę bardziej przypomina jego, a mniej Stronga,
nabrał odwagi i wyrzucił:
—
Nazwijmy go Joffrey.
Jeszcze o nim
pamiętasz? Rycerz
Pocałunków zginął pięć lat temu na wskutek paskudnych ran odniesionych po
pojedynku z ser Cristonem. Był przystojnym mężczyzną i raczej miernym
wojownikiem, ale Laenor z jakiegoś powodu pokochał go bardziej niż innych.
Nawet teraz wspomnienie o nim napełniało go smutkiem.
Rhaenyrze
nie podobało się to imię. Chciała wybrać dla swojego trzeciego syna lepsze,
dumniejsze… Ale poprzednich nazwała także ona, zabierając słabemu mężowi prawo
głosu. Teraz należała mu się ta decyzja.
Westchnęła,
gładząc malca po rumianych policzkach.
—
Zgoda.
Laenor
był tak uszczęśliwiony, że aż ucałował żonę lekko w zmierzwione włosy. Mały
Joffrey chrapał w najlepsze, przyciskając rączki do ciepłego, jasnego jaja. Czy jego imię ma znaczenie? — pomyślała
Rhaenyra, czując rosnące w niej podniecenie. Trzy głowy ma smok.
Uśmiechnęła
się.
Bogowie zesłali mi
smocze oręże.
***
Zmieniłam szablon, żeby wnieść tu nieco świeżości :) Niestety zauważyłam, że link do komentarzy pojawia mi się na tekście, a nie pod... Pracuję nad tym. Zawsze można kliknąć na tytuł posta, a pod spodem od razu znajdziecie ramkę z komentarzem ;)
Witaj kochana.
OdpowiedzUsuńW końcu dotrwałam i postanowiłam przeczytać ciąg dalszy.
Dużo się wydarzyło.
Wcześniej się nie wypowiadałam ale muszę przyznać, że Daemon przypadł mi do gustu.
Wydaje się być normalnym i zróżnoważonym facetem.
Ktoś w kim można się zakochać ale umie być też niebezpiecznym człowiekiem.
To da się wyczuć.
I Rhae została potrójną matką.
O rety jak ten czas szybko leci.
Czy ich losy również opowiesz?
Mam nadzieję, że tak.
Pozostaje czekać na ciąg dalszy.
pozdrawiam.
Dziękuję za opinię :*
UsuńNo, Daemon czasem bywa spokojny i opanowany, a czasami robi coś szalonego. Z nim to nigdy nie wiadomo xD
Losy dzieci naszych bohaterów będą po części opowiedziane, bo splatają się z fabułą, ale jednak skupiam się na Rhaenyrze :D
Pozdrawiam ^^
Witaj!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za moją długą nieobecność i od razu biorę się za komentowanie tego rozdziału!
Po pierwsze, bardzo spodobał mi się fragment podróży Rhaenyry z Laeną i jej mężem. Bardzo zgrabnie opisałaś lot na smoku, tak że niemal byłam w stanie sobie wyobrazić siebie zasiadającą na tym nietypowym wierzchowcu. Wiatr między włosami, a także głos Daemona, opowiadającego jedną z jego licznych przygód. Również coś pomiędzy nim a księżniczką uległo zmianie – na miejscu niechęci i uszczypliwości pojawiło się porozumienie, tolerancja, a może i zaczątki czegoś piękniejszego? Mężczyzna jest moim ulubionym bohaterem właśnie dlatego, że jest taki skomplikowany, zagadkowy, tajemniczy. Czy i tym razem w coś pogrywa? Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nagle stał się opiekuńczym mężem pozbawionym małych sekrecików. A może rzeczywiście próbuje z nimi zerwać dla Leany? Swoją drogą, bardzo polubiłam jej postać – to taka dobra, ciepła osoba. Wydaje mi się jednak zbyt zakochana w Daemonie. Mam nadzieję, że jej nie zrani.
A więc urodziły się dwie córeczki i zostały przyrzeczone synom Rhaenyry... Ciekawa jestem, czy w przyszłości faktycznie połączą ich więzy małżeńskie, czy też coś stanie na przeszkodzie bajkowości tej wizji. Podobało mi się to, że uchwyciłaś płytkość dziecięcego myślenia i to, że dla małego chłopca właśnie wygląd stanowi priorytet (Jace mówiący o tym, że jego wybranka jest ładna, więc wszystko cacy). Również mam nadzieję, że kiedyś dostrzeże w narzeczonej coś więcej, niźli tylko buzię. :)
No i narodził się trzeci syn, Joffrey... Laenor zdaje się rzeczywiście nadal, nawet pośmiertnie, kochać rycerza, który już dawno temu oddał swe życie bogom. Eh... ;)
Pozdrawiam i czekam oczywiście na kolejne rozdziały!
Jestem pod wielkim wrażeniem!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest dla mnie idealnym sposobem na nie umieranie w oczekiwaniu na kolejny odcinek Gry o Tron, której chce coraz więcej i więcej, a ty mi to właśnie dałaś!
Przeczytałam wszystkie rozdziały, ale też przejrzałam filmiki na youtube. Widzę, że obie jako hobby mamy pisanie opowiadań i montowanie filmików. Witaj bratnia duszo! :)
Zakochałam się w twojej historii i nie mogę doczekać się rozwoju wydarzeń :)
Będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuń