115 o.P.
Driftmark
W
istocie, księżniczka Rhaenyra nie omieszkała przypłynąć do Driftmarku na ślub
przyjaciółki oraz stryja, o którym mówiła dosłownie cała wyspa. W tawernach
śpiewano o wojowniczym smoku, który przybył uczynić damą swego serca piękną,
dobrą dziewczynę z bocznej gałęzi dawnych Valyrian.
Rhaenyra
okazywała mniej entuzjazmu. Przez ostatnie wydarzenia zdążyła już zapomnieć o
swoim stryju — groźnym, złotookim mężczyźnie, który latał z nią na smoku ponad
dachami domostw w Królewskiej Przystani, a potem nagle zaproponował królowi,
żeby oddał mu rękę swej córki. Teraz sytuacja zaczynała się powtarzać, z tym,
że Wąż Morski bardzo chętnie związał Laenę z dawnym przyjacielem, a sama
dziewczyna wydawała się bardziej podekscytowana niż zasmucona. Ilekroć
księżniczka usiłowała wyobrazić ich sobie razem jako szczęśliwie małżeństwo,
myślała o Daemonie wychodzącym z sali tronowej i przyznającym bezczelnie, że
zabrał jej dziewictwo.
Kłamca, arogant, a
ponad wszystko niebezpieczny gracz. Czy
naprawdę chodziło mu tylko o urodę Laeny? Dziś zamierzał ją poślubić, ale co
będzie jutro? Czy będzie chciał zacisnąć łapy na zachodnich wyspach?
Rhaenyra
przybyła na ceremonię w obsydianowych klejnotach i drogich, jaskrawych szatach,
które podkreślały jej zaokrąglony brzuch. Pozostały jeszcze dwa miesiące do
rozwiązania, dwa miesiące do powicia kolejnego dziedzica. Chciała, by wszyscy o
tym pamiętali.
Laena
wyglądała prześlicznie. Jasnomiedziane włosy rozczesała na ramionach, ciało
przykryła zwiewną, subtelną suknią w barwie porannego nieba, a na szyi
zawiesiła ogromny klejnot w kształcie perłowego konia morskiego. Lordowie
odwracali za nią głowy. Kilku z nich szeptało: „I taka piękność miała trafić
się kundlowi z Braavos?”.
Książę
Daemon również zadbał, aby zebrani na długo nie mogli odwrócić od niego wzroku.
Na jego czarnym wamsie ryczał trójgłowy smok, a płaszcz zdawał się mienić
wszystkimi odcieniami czerwieni; niczym płomień poruszany przez wiatr.
Mężczyzna kroczył dumnie, wyginając wąskie usta w tylko sobie zrozumiałym
grymasie. Srebrnobiałe włosy sięgały mu dalej, niż księżniczka zapamiętała.
Wydawał się też bardziej umięśniony. Walki
na Stopniach utwardziły jego ramiona, o ile już wcześniej nie miał ich
dostatecznie twardych. Daemon był znakomitym wojownikiem; o jego wyczynach mówiono
od Królewskiej Przystani do Wolnych Miast.
Teraz
czarującym gestem podszedł do czekającej narzeczonej i zarzucił jej na ramiona
płaszcz z jasnoczerwonym smokiem. Jak to
jest, że ja zostałam z koniem morskim, a ona otrzymała smoka? Rhaenyra
starała się powstrzymać odruch zazdrości. Obie same wykuwały swój los.
Kiedy
septon wypowiedział odpowiednie słowa, nowo poślubieni pochylili się ku sobie w
pocałunku, a cały sept w Driftmarku wypełnił aplauz, nadszedł czas na
zwyczajową biesiadę. Księżniczka Rhaenyra dostała zaszczytne miejsce na
podwyższeniu. Po stronie Laeny znajdowali się jej rodzice, płowowłosy Wąż
Morski o iście gadzim spojrzeniu i jego piękna, dumna żona, zwana Niedoszłą
Królową. Laenor i księżniczka usiedli po lewicy Daemona.
Dziewczyna
była pewna, że książę jest świadom jej obecności, ale umyślnie ją ignoruje. Idiotyzm. W swoich zdobnych szatach
równie dobrze mogła być pochodnią.
Polało
się wyborne, czerwone wino z Dorne, bardowie poczęli wyśpiewywać pierwsze
pieśni. Cała komnata była skąpana w ruchomym blasku tysiąca świec.
Tańce
rozpoczęła para młoda. Rhaenyra patrzyła, jak jej przyjaciółka lawiruje
zgrabnie w silnych ramionach Daemona. Smok
i lilia — pomyślała nagle. Ogień i
słodki dym. Ona sama również zeszła na parkiet, aby zatańczyć symbolicznie
w ślad za nowo poślubionymi. Laenor dobrze zdawał sobie sprawę, że muszą grać,
dlatego zdołał rozciągnąć usta w uśmiechu i okręcić żonę w swoich ramionach. A
jednak to był ostatni moment wesela, który spędzili razem.
Potem
Rhaenyra została na środku, aby zabawić się z innymi lordami, natomiast Laenor
odszedł w stronę stołu, być może, aby zwilżyć gardło. Księżniczka z uśmiechem
przetańczyła kilka pieśni z mężczyznami, których nigdy nie widziała na oczy, a
którzy przekonywali ją, że są zagorzałymi Czarnymi. Teraz mogą śpiewać wszystko. Prawda wyjdzie na jaw później. A
jednak księżniczka nie krzywiła się z niechęcią, tylko zapewniała, że ich
wsparcie jest miodem dla jej uszu.
Nie
obejrzała się nawet, kiedy trafiła w ramiona Daemona.
Dziewczyna
była zarumieniona od poprzednich zawirowań, ale twarz mężczyzny pozostała blada
i chłodna.
—
Mała księżniczka — wyszeptał tymi ironicznymi wargami. — Słyszałem, że mój brat
wydał cię za syna Węża Morskiego. Cóż… doprawdy nie rozumiem, dlaczego moja
propozycja została wzgardzona na rzecz tego... mężczyzny.
Spojrzał
przy tym na stół na podwyższeniu, gdzie Laenor krztusił się od nadmiaru
wypitego wina.
Rhaenyra
poczuła, że uderza ją fala gorąca. Jakby owionął ją oddech smoka.
—
Och, tamta propozycja? — zapytała jednak z pozorną niedbałością. Poruszali się
powoli, ważąc kroki. — Kiedy to narzucałeś się mojemu ojcu, a gdy on ci
odmówił, ratowałeś się plotkami o naszym rzekomym romansie? Doprawdy, stryju,
nie jest to coś, czym można się chwalić.
Mężczyzna
przymrużył leniwie oczy.
—
A teraz mam się czym chwalić? — Szarpnął ją mocniej niż wymagał tego obrót. — Uwolniłem
się od natrętnej żony, a potem poślubiłem córkę mojego zaufanego sprzymierzeńca,
dziewczynę niemal równie piękną… jak ty.
Co to za nowa gra?
—
Skoro nie potrafisz pokochać Laeny za jej intelekt, udawaj chociaż, proszę, że
ją szanujesz.
Kolejny
obrót.
—
Ależ szanuję.
Znajdowali
się teraz bardzo blisko siebie. W ciemnozłotych oczach Daemona igrało światło
świec, upodobniając je do dwóch płonących monet. Ślizgały się one po brzuchu
księżniczki, tak widocznym pod suknią.
—
Oczekujesz małego smoka — mruknął z zamyśleniem. — Kolejny węgiel włożony do
ognia stronnictw. Czy wiesz, że pożar jest już blisko?
—
Jakże mogłoby być inaczej? Sama go wywołałam.
Uśmiechnął
się.
—
Ja również mam cię zapewnić o swojej lojalności, tak jak ci wszyscy lordowie
przede mną? Może powinienem klęknąć? Powołać się na nasze więzi rodzinne?
Pieśń
dobiegała końca, a Rhaenyra poczuła, że jej ciało również opuszcza podjudzający
gniew. Mogła teraz myśleć czysto.
—
Kiedyś powiedziałeś mi, że możesz stać się zarówno moim przyjacielem, jak i
wrogiem — przypomniała spokojnie, niemal się uśmiechając. — Teraz nie jestem
pewna, czy chcę wiedzieć, którą stronę wybrałeś.
—
Dowiesz się, księżniczko. — Książę wypuścił ją ze swoich objęć, muzyka ustała.
Nim zniknął w tłumie, wyszeptał jeszcze niczym groźbę: — Obiecuję, że się
dowiesz.
Noc wciąż była młoda, ale dziewczyna czuła, że ostatni taniec wyssał z niej siły.
Postanowiła wziąć puchar wina i wyjść na chwilę na zewnątrz, napić się w spokoju,
zaczerpnąć ciszy.
Na
korytarzu także słuchać było muzykę, ale nieco przytłumioną. Gdzieś w oddali
przechodziła grupka zataczających się lordów. Jakaś pobladła dama śpieszyła do
wychodka. I wtem księżniczka usłyszała też coś jeszcze:
—
Nie! Nie rób tego!
To
był głos jej męża. Rhaenyra poczuła przypływ zaniepokojenia. Dźwięk wydobywał
się zza wąskich drzwi przy końcu korytarza. A jeśli Laenor ma kłopoty, jeśli
ktoś chce go skrzywdzić, a może się z nim pojedynkować…? Na weselach wino
uderzało ludziom do głowy.
Dziewczyna
wzięła oddech i uchyliła ostrożnie drzwi. W wąskiej szparze ujrzała łoże, a na
nim dwóch mężczyzn. Laenor leżał na plecach i wiercił nerwowo, ponieważ nad nim
pochylał się jakiś wysoki jegomość o włosach ciemnych i splątanych.
—
Panie, dlaczego się wzbraniasz? — Głos nieznajomego był chrapliwy i lubieżny. —
Wiesz, że mogę cię zaspokoić. Co może ci dać twoja smocza żona, skoro nie
jesteś w stanie zmusić się, by ją dotknąć?
Księżniczce
zebrało się na wymioty, gdy ciemnowłosy mężczyzna pochylił głowę, aby dotknąć
ustami krocza jej męża. A Laenor nie protestował już dłużej. Oddychał szybciej,
przymykając oczy z mimowolnej rozkoszy.
W wesele własnej
siostry! — pomyślała
Rhaenyra wzburzona. Żałowała, że otworzyła te drzwi. Wcale nie chciała widzieć,
jak jej mąż pieprzy się z nowym kochankiem tuż pod nosem Laeny.
Wycofała
się i jednym haustem opróżniła trzymany puchar. Będzie potrzebowała więcej
wina, aby przetrwać tę noc.
***
Później
Laena przyznała niechętnie, że to ser Qarl Correy. Nisko urodzony rycerz
zaprzysiężony rodzinie Węża Morskiego. Mężczyźni już wcześniej patrzyli na
siebie pożądliwie, a podczas biesiady odważyli się na dalszy krok, jako że
żałoba po Rycerzu Pocałunków dobiegała końca.
—
Rozumiem, że to musiało być dla ciebie wstrząsające — dodała Laena, patrząc
współczująco na księżniczkę. Rhaenyra westchnęła. Siedziały obie w zamkowym
ogrodzie, wśród cisów i sosen, przytomniejąc po wczorajszym weselu.
Kiedy
kwestia tajemniczego kochanka Leanora się wyjaśniła, księżniczka skupiła się na
innej sprawie. Jej wzrok wędrował po jasnej twarzy szwagierki, szukając
potwierdzenia, że Daemon ją skrzywdził.
—
A jak twoja noc poślubna? — zapytała delikatnie. Ku jej zaskoczeniu, starsza dziewczyna
uśmiechnęła się.
—
Pokładziny były straszne, ale taki już ich urok. Ciesz się, że ty na swoim
weselu nie musiałaś wysłuchiwać tych wszystkich żartów spitych lordów i walczyć
o każdy skrawek ubrania… Ale gdy drzwi naszej komnaty się zamknęły, sprawy
potoczyły się inaczej. Daemon dotykał mnie we wszystkie miejsca… — Laena
spuściła wzrok niemal nieśmiało. — Czekał, aż się do niego przyzwyczaję… Dla
swojej pierwszej żony z pewnością nie był taki miły.
Był dla ciebie miły? Rhaenyrę bardziej jednak zastanawiały
ślady rumieńców na policzkach rozmówczyni.
—
Czy ty go pożądasz?
—
Pożądam? — Fiołkowe oczy Laeny błysnęły figlarnie. — Skoro nazywasz to tak
pretensjonalnie… Tak. Pożądam Daemona. Dlaczego miałabym tego nie robić? Jest
przystojny i odważny… I tak długo, póki kwitnie między nami namiętność, mogę
liczyć na jego wsparcie.
Rhaenyra
pomyślała niespodziewanie o wczorajszym splocie swoich dłoni z dłońmi księcia, świecach
lśniących w jego niepokojących oczach, bliskości jego oddechu... Przystojny i odważny. Dlaczego nie?
—
Wsparcie? — pochwyciła, otrząsając się ze wspomnień. Laena przewróciła oczami.
—
Może mówię teraz jak zakochana trzpiotka, ale w głębi ducha wiem, że gdybym nie
była ładna i bogata, Daemon nawet by na mnie nie spojrzał. Wiem, że on mnie nie
kocha, nie tak prawdziwie. Ale… obydwoje jesteśmy młodzi i myślę, że całkiem
dobrze się rozumiemy. To małżeństwo może być udane. Jeśli tylko będziemy je pielęgnować.
Księżniczka
uśmiechnęła się. Ulżyło jej, że przyjaciółka podchodzi do tego z głową i naprawdę
życzyła jej, aby jej związek z Daemonem szedł w dobrym kierunku.
—
Dobrze — odparła ciepło. — Tylko bądź ostrożna. Z moim stryjem trzeba się
obchodzić jak z prawdziwym dzikim smokiem.
Laena
wybuchła śmiechem i chwyciła rozmówczynię za ręce.
—
Niewątpliwie… A ty pomożesz mi okiełznać jego smoczą naturę. Możesz podróżować
z nami na smokach, udawać się na długie wyprawy ponad nieskończonym morzem…
Jeśli zechcesz.
Rhaenyra
chciała.
***
Najpierw
jednak należało pomyśleć o dziecku. Jego przyjście na świat było nieco mniej
bolesne, aczkolwiek księżniczka przez długie godziny wiła się w potach, aby móc
wreszcie zobaczyć czerwoną główkę syna. Chłopca.
Malec był podobny do swojego brata — o brązowych oczach i płaskim nosie. W
ciemnej garstce na jego głowie na próżno szukać srebrnego włosa. Rhaenyra nie
czuła jednak już takiego lęku jak wcześniej. W odpowiedniej komnacie czekało
już kolejne jajo smoka, mające stanowić dowód, pieczęć smoczej krwi.
Laenor
ucieszył się z syna, aczkolwiek i on na moment zastanowił się nad jego
wyglądem. Gdyby jednak próbował coś kwestionować, dziewczyna już miała na
języku słowa odnośnie pierdolenia się z kochankiem na ślubie własnej siostry.
Ciężko jej było to wybaczyć. Nie chodziło o sam akt, ponieważ smak zdrady nie
był jej obcy… Tylko o niedyskrecję i nietaktowność. I mogli zamknąć te cholerne drzwi.
Dziecko
otrzymało imię Lucerys — pieszczotliwie nazywane Lukiem. Drobne ciałko
opatulono miękkim zawiniątkiem, a do kołyski włożono złoto-szafirowe jajo. Smocza
Skała rozbrzmiała od zachwytu, natomiast w Królewskiej Przystani zawrzało.
„Czy
wiesz, że pożar jest już blisko?”
Od
ojca księżniczka wiedziała, że dzieci lady Alicent również chowają się zdrowo.
Dziewięcioletni Aegon pod okiem maestrów uczył się historii królestwa i ćwiczył
z ser Cristonem walkę na miecze. Z tego, co opisywał król, chłopca bardziej
obchodziło to drugie. Na maestrów krzyczał, a kilka razy nawet ostentacyjnie
wyszedł z lekcji, kiedy nauczyciel upomniał go za brak wiedzy. Broń w jego ręku
za to leżała nadzwyczaj dobrze. Cole pilnował, aby jego uczeń walczył zaciekle,
by pewnego dnia stać się tak dobrym rycerzem jak on.
Gdy
Rhaenyra wyobrażała sobie te ćwiczenia, czarnowłosego ser Cristona
uśmiechającego się przymilnie do jej brata i pomagającego mu się podnieść po
upadku, miała ochotę coś rozszarpać. Minęło już tyle czasu, a ją wciąż bolała
jego zdrada. Gdzieś w niej była ta mała dziewczynka, która podczas turnieju
zauroczyła się w czarującym rycerzu.
Kiedyś go spalę — myślała czasem, gdy już leżała w
łożu, a sen przychodził do niej powolnymi, mrocznymi mackami. Spalę go do popiołu.
***
Lubię ten rozdział, może dlatego, że znów pojawia się w nim Daemon i podkręca akcję :P
Lubię ten rozdział, może dlatego, że znów pojawia się w nim Daemon i podkręca akcję :P
Mi też podobał się ten rozdział. Powrót Daemona dobrze na niego wpłynął, tęskniłam za tym bohaterem. Moja ulubiona postać męska w twoim opowiadaniu <3 I no cóż, muszę przyznać, że koń morski podobnie w moich oczach jak i w oczach Rhaenyry wypada dość blado ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały i na więcej Daemona :D
Dzięki za komentarz <3
UsuńNo, Daemon ma coś w sobie :P A w następnych rozdziałach też go będzie trochę ;)
Pozdrawiam ;)
Te czasy mimo wszystko mnie przerażają.
OdpowiedzUsuńJak kobieta może godzić się ze zdradą męża i w dodatku w najbardziej okrutny dla niej sposób?
Bardzo podziwiam postać Leany. ta dziewczyna ma prawdziwe jaja.Ja bym na jej miejscu rozszarpała oboje. I akurat Rae musiała się na nich natknąć. Nasza księżniczka wiedziała kiedy się pojawić.
Ogólnie sam rozdział naprawdę wciągający. Jak zauważyłam te czasy są dość trudne.
I mi się naprawdę podoba.
Pozdrawiam serdecznie.
No niestety, żony często musiały przymykać oko na zdrady męża. Niemniej dla księżniczki to było bardziej wstrząsające niż okrutne ;) Co innego się domyślać, a co innego widzieć to na własne oczy.
UsuńDziękuję i pozdrawiam ^^
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w tym rozdziale pojawił się na powrót Daemon. Jest naprawdę ciekawą i niejednoznaczną postacią; widać, że skrywa mroczne tajemnice, o których Rhaenyra chyba wolałaby nie wiedzieć... Scena ich tańca była moją ulubioną z całego rozdziału. Książę potrafi oczarować, oj tak. Podczas wymiany zdań wyraźnie towarzyszyła im chemia, o czym nie można powiedzieć w przypadku Laenora. I umieram z ciekawości, po której stronie opowie się stryj dziewczyny. Oczywiście mam nadzieję, że wybierze jej :D Współczuję też jego nowej żonie – chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, z kim się związała i jak bardzo potrafi być niebezpieczny. Dobrze, że Rhaenyra postanowiła ją ostrzec. Mam nadzieję, że będzie miała na niego oko...
Laenor natomiast zirytował mnie swoim zachowaniem podczas wesela. Ja rozumiem, że spodobał mu się ten młodzieniec, ale pieprzyć się na uroczystości własnej siostry? To nieodpowiedzialne i zwyczajnie głupie... To, że nie pożąda swojej żony, nie daje mu prawa do spoufalania się z kim popadnie przy jakiejkolwiek okazji! W sumie to małżonkowie są siebie warci – oboje się zdradzają i nie darzą miłością XD Na początku opowiadania myślałam, że jednak księżniczka rozbudzi w nim ogień pożądania, albo chociaż będą się kochać po przyjacielsku, ale chyba i na to nie ma co liczyć...
Z niecierpliwością wyczekuje na kolejne rozdziały! ^^
Dziękuję ślicznie ^^
UsuńLaena po części zdaje sobie sprawę, kim jest jej mąż, ale jej radosna natura nie pozwala jej się zadręczać z tego powodu. Daemon jej się podoba, jest dla niej miły, a ona nie pragnie niczego więcej.
No, to prawda - dobrali się xD I chyba raczej faktycznie to nie będzie ta historia, gdzie dwoje małżonków w końcu zaczyna się darzyć miłością ;P
Pozdrawiam :)