114 o.P./115 o.P.
Smocza Skała
Dziecko
przybyło na świat niczym płonąca katapulta.
Księżniczka
Rhaenyra długo krzyczała i czerwieniła się z wysiłku w swoim łożu na posępnej
Smoczej Skale, nim w końcu wydała na świat syna. Chłopiec był zdrowy i rumiany.
Oczy miał brązowe jak Laenor… ale na tym kończyły się podobieństwa do obojga
rodziców z krwi dawnej Valyrii. Pojedyncze, znajdujące się na jego głowie
włoski były ciemne, a nos szeroki i płaski. Wyczerpana, ale uśmiechnięta Rhaenyra
tuliła swoje dziecię do piersi, modląc się, aby uroda Targaryenów pojawiła się
u niego w późniejszych latach.
Laenor
odwiedził żonę najszybciej, jak mógł; uścisnął jej bladą rękę i spojrzał na pierworodnego
syna. Pomiędzy jego jasnymi brwiami pojawiła się bruzda.
—
Ciemne włosy? — zapytał niepewnie. Rhaenyra pogłaskała dziecko po delikatnej
główce.
—
Moja matka też takie miała — rzekła bagatelizująco, chociaż lady Aemma
posiadała włosy w barwie orzechów, a nie błota. Mimo tego nic nie było pewne i
z całą pewnością niewypowiedziane oskarżenia nie mogły opuścić tej komnaty.
Laenor
powoli wziął syna na ręce. Malec patrzył na niego zaspanymi oczkami. Wydawał
się szmacianą laleczką, a nie żywym stworzeniem, a jednak pewnego dnia miał
zostać dziedzicem tronu i zasiąść na potężnym smoku.
—
Czy może nazywać się Joffrey? — zagadnął kuzyn bez podnoszenia wzroku.
Tylko nie ten
przeklęty Rycerz Pocałunków.
—
Mówiłam ci tyle razy: chcę, by nosił imię, które jeszcze nie zapisało się na
kartach historii. — Ani w głowach
plotkarzy. Rhaenyra wzięła od niego malutkiego syna i przyjrzała mu się z
czułością. — Jacaerys. Spójrz, bardziej do niego pasuje.
Mężczyzna
nie był przekonany.
—
Ale…
—
Nie. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj swojej matki. Ona mnie poprze.
Ponieważ wie, że
podejrzane o bękarctwo dziecko z imieniem domniemanego kochanka nie wróży
niczego dobrego.
***
Ser
Harwin również przyszedł zobaczyć dziecko. Uczynił to po zmroku, kiedy
korytarze zamku pustoszały, a komnata dziecięca była wolna od niepożądanych
oczu. Rycerz zmarszczył brwi, patrząc uważnie na malca w szerokiej, wyłożonej
jedwabiami kołysce.
—
Jest mój czy jego? — zagadnął niemal samym ruchem ust. Rhaenyra westchnęła.
—
Nie wiem. Może nawet nie chcę wiedzieć. Nikt nie może go podejrzewać.
—
Za późno, pani. — Mężczyzna spojrzał na nią ponuro. — Każdy, kto potrafi
odróżnić od siebie smoka i konia morskiego, zastanowi się, dlaczego dziecko z
valyriańskiej krwi ma tak… pospolitą urodę.
Dziewczyna
zazgrzytała zębami, ale usiłowała zachować spokój.
—
Krążyło już o mnie wiele plotek — stwierdziła i wzruszyła ramionami. — Nie
zaszkodzi, aby przybyła jeszcze jedna.
—
Żałujesz tego, co zrobiliśmy?
Przez
moment słychać było tylko miarowe pochrapywanie dziecka.
—
Nie — odszepnęła księżniczka, dotykając skraju tuniki rycerza; czuła pod nią
jego napięte, umięśnione ciało. — Jeśli Jace jest twój, zrodził się z
namiętności.
—
Jace?
—
Jacaerys — wyjaśniła z błyskiem dumy w oczach. — Kolejny król na Żelaznym
Tronie. Jeszcze zaśpiewają o nim pieśni.
Na
twardej, starzejącej się twarzy ser Harwina pojawił się cień uśmiechu.
—
Ty naprawdę w to wierzysz, pani.
—
Z całego serca.
***
Niebawem
maester przechwycił kruka z Królewskiej Przystani. Ptak przyniósł list z
królewską pieczęcią — trójgłowym, wyrobionym z czerwonego laku smokiem. Król
Viserys wyraził swoją radość co do pomyślnego porodu i powicia męskiego
potomka. Księżniczka śledziła te stawiane z zadowoleniem linijki tekstu z miłym
ciepłem na sercu, dopóki nie przekonała się, że wiadomość ma też drugą część.
W
niej ojciec otwarcie mówił, że gdy tylko Zieloni pochwycili wzmianki o
wyglądzie Jace’a, na ich językach pojawiły się nieprzyjemne plotki. „Bękart” —
mówiono o nim. „Dzieciak z rozcieńczoną krwią smoka”. „Bachor Stronga albo
innego pobliskiego rycerza”. Rhaenyra poczuła taką wściekłość, że omal nie
zgniotła papieru. Jej syn miał zaledwie kilka tygodni — a nad jego głową już
przysiadły złowróżbne ptaszyska. Nie pragnęła dla niego takiego losu, a tym
bardziej nie chciała, aby te plotki oddaliły ją od tronu.
Zmusiła
się, by doczytać do końca i pojęła, że przez ojca przemawia złość. Wyznawał, że
jeśli córka rzeczywiście oddała się innemu mężczyźnie, jest nierozsądna i nie szanuje
własnego ciała, własnej pozycji. W ostatnich słowach radził, aby włożyć chłopcu
do kołyski jajo smoka — jeśli gad się wykluje, będzie to potwierdzeniem
valyriańskiej krwi.
Dobry pomysł — stwierdziła księżniczka, ale wcale
nie czuła się spokojniejsza. Tylko, czy
to mi naprawdę pomoże? Jeśli miało się okazać, że Jace wcale nie jest
potomkiem smoków, jeśli jego jajo pozostanie zimne i niepęknięte? Czy to nie
będzie jak wyrok?
Ku
swojemu zdumieniu, Rhaenyra napisała do Laeny. Szwagierka sprawiała wrażenie
osoby bystrej i serdecznej — tylko ona mogła jej teraz służyć dobrą radą. Zakończyła
słowami:
Zrozumiem, jeśli
poczujesz się zniesmaczona, ale wiedz, że ja naprawdę nie uczyniłam niczego
złego i mój syn nie zasługuje na łatkę bękarta.
Z
drżącym sercem wysłała kruka w stronę hałaśliwego Driftmarku. W tym samym
momencie do komnaty wszedł Leanor. On również ściskał w dłoni list; przełamana
pieczęć z perłowym koniem morskim sugerowała jego ojca.
—
To prawda? — wykrztusił biały jak mleko. Rhaenyra usiłowała założyć maskę
spokoju.
—
Co takiego?
—
Że chłopiec nie jest moim synem.
—
Jak mógłby nim nie być?
—
A skąd niby mam wiedzieć?! — W jego oczach zadrgała niemoc małego dziecka. —
Może nie tylko ze mną dzieliłaś łoże… Może… moje upodobanie zraziło cię…
Księżniczka
poczuła gwałtowny przypływ żalu.
Podeszła
bliżej i spróbowała położyć mężczyźnie dłoń na ramieniu, ale ten odsunął się
nerwowo.
—
Nie!
—
Nie? — Teraz znów wezbrała się w niej złość. — Musiałam cię niemal błagać, abyś
napełnił mnie swoim nasieniem i dziwisz się, że smocza krew tak mało przeszła
na naszego syna?
—
Mówią, że to bękart twojego rycerza…!
Dziewczyna
uśmiechnęła się z nutą szyderstwa.
—
Cieszmy się, że nie Rycerza Pocałunków!
Laenor
spuścił wzrok. Jego palce kurczowo ściskały pergamin z pieczęcią Węża
Morskiego.
—
Będę z tobą zlegał częściej… — wyrzekł wreszcie. — I spłodzimy prawdziwego syna
dawnej Valyrii.
Rhaenyra
przyglądała mu się uważnie. Wcale nie miała ochoty ponownie pozwalać, aby ten
śmieszny mężczyzna przyciskał ją do łoża i wchodził w nią, jakby kazano mu
sprzątać smocze gówno.
—
Dobrze — rzekła tylko i dumnym krokiem wyminęła swojego męża.
***
Wiadomość
z Driftmarku nadeszła po śniadaniu.
Księżniczka
otworzyła list z napiętą miną, widząc ładne, drobne pismo szwagierki. Teraz
miało się okazać, czy Laena odpowie się jako jej przyjaciółka czy
przeciwniczka.
Droga księżniczko
Rhaenyro!
Na początku chcę Ci
pogratulować zdrowego porodu. Syn to łaska od bogów i wierzę, że nie będzie ona
ostatnią dla naszych rodów.
Musisz też wiedzieć,
że i mój brat pisał do mnie w tej sprawie. Czuję się rozdarta, gdyż nikt tak
naprawdę nie wie, co wydarzyło się za murami Waszego zamku na Smoczej Skale.
Jestem jednak pewna, że nie zasługujesz na potępienie. Jesteś prawowitą
dziedziczką tronu — dziecko pochodzące z Twojego łona ma królewską krew.
Domyślam się jednak,
jak uciążliwe mogą być plotki i haniebne oskarżenia. Możesz spróbować zadać im
kłam. Wierzę, że smocze jajo rozpozna syna z krwi smoczej księżniczki.
I proszę, okaż
zrozumienie mojemu bratu. Ojciec napełnił mu głowę podejrzeniami, ale mój ród
wciąż jest po Twojej stronie. Mamy nadzieję ujrzeć kiedyś naszego wspólnego
potomka na tronie z żelaza.
Dla
potwierdzenia ostatnich słów, Laena dołączyła do listu pierścień wysadzony
czarnym kamieniem z dopiskiem, że to prezent z okazji narodzin małego Jace’a.
Tak naprawdę oznaczał on jednak coś więcej. Był jak pieczęć pod odpowiednim
stronnictwem.
Rhaenyra
odetchnęła głęboko, wciąż trzymając pergamin. Nawet nie wiedziała, jak bardzo
zależy jej na tym, aby szwagierka okazała jej wsparcie. Laena rzeczywiście była
tak dobra, jak i piękna. Zapewne nie cieszyła się, że żona jej brata
przyprawiała mu rogi z przybocznym rycerzem, ale rozumiała, że gra teraz toczy
się o coś więcej, a księżniczka mogła mieć swoje motywy. Ta wyrozumiałość była
równie cenna jak złoto.
Dziewczyna
włożyła na palec podarunkowy pierścień i widząc chłodny błysk tańczący po jego
gładkich krawędziach, postanowiła, że postąpi wedle rady szwagierki. Skoro Jace
wyszedł z jej łona, był smokiem, a smoki potrafią wzbić się wysoko.
***
Smocza
Skała była nie tylko wyspą, na której spoczywały złoża obsydianu, szkła
służącego do wyrobu broni. Ciepło znajdującego się pod ziemią wulkanu
sprawiało, że dobrze wykluwały się tutaj smocze jaja. Mogły przetrwać nawet
setki lat, nienaruszone, oczekujące na swojego jeźdźca. Smoki z całego Westeros
często przylatywały na ciemną, dymiącą wyspę, by w kraterach i wgłębieniach
złożyć jaja.
Z
tego powodu księżniczka nie miała problemu, aby znaleźć jedno dla swojego syna.
Wybrała całkiem duże, jasnozielone ze szmaragdowymi plamkami, pulsujące pod
palcami niebezpiecznym ciepłem.
Jacaerys
przyjął nową rzecz w swojej kołysce z zaskakującym spokojem. Wyciągnął nawet
drobniutkie rączki, aby dotknąć chropowatej skorupki. Na ten widok Rhaenyra
poczuła ulgę. Malec wyraźnie przejawiał sympatię do smoczego jaja; czuł, że to
jest coś przeznaczonego dla niego.
Laenor
spełnił swoją deklarację i raz na jakiś czas mamrotał niewyraźnie, aby żona
zbliżyła się do niego w łożu. Seks dla ich obojga był złem koniecznym,
obowiązkiem, który nie dostarczał żadnych przyjemności. A jednak kiedy
mężczyzna wychodził z żony i kładł się zarumieniony na poduszki, w jego oczach
przemykała determinacja.
Jaka szkoda, że nie
wie — myślała
wówczas Rhaenyra. Chociaż jej mąż stanął na wysokości zadania, a ona
potrzebowała srebrnowłosych dziedziców, nie potrafiła również zrezygnować z ser
Harwina. Rycerz przychodził do niej późną nocą, najczęściej, kiedy Laenor był
poza zamkiem albo zasypiał tuż po kolacji, pochrapując niczego nieświadomy.
Wówczas Rhaenyra oddawała się prawdziwej namiętności, całując Stronga po
bruzdach na twarzy i pozwalając mu dotykać swoje najskrytsze miejsca.
Wiedziała, że igra z ogniem, wiedziała, że jeśli ktoś ich przyłapie… plotki ugodzą
w nią boleśnie niczym sztylet. A jednak była gotowa zaryzykować. To przy
rycerzu czuła, że naprawdę żyje.
Pod
koniec roku jej brzuch znów się zaokrąglił. Księżniczka chwaliła się tym
faktem, nosząc luźniejsze stroje i demonstracyjnie dotykając się w łono.
Chciała, by szpiedzy macochy — a takowi niewątpliwie obserwowali ją zza
gargulców na Smoczej Skale — dowiedzieli się, że jest płodna, że niebawem znów
urodzi syna, który umocni jej dynastię.
Jakby
w odpowiedzi na to wyzwanie, lady Alicent również doczekała się pomyślnego
rozwiązania. W jej komnatach przyozdobionych zielenią na świat przyszedł mały,
śliczny Dareon. Zwolennicy królowej mówili, że trzy głowy ma smok, a córka
Ottona Hightowera właśnie powiła trzeciego z nich.
To niczego nie dowodzi
— oburzała się
Rhaenyra. Ja również mogę mieć trzech
synów. Jestem jeszcze młoda. Mogę urodzić tuzin takich chłopców.
Wydawało
się, że spór, który przygasł po odesłaniu księżniczki z Królewskiej Przystani,
teraz zaczyna płonąć na nowo — ożywiony przez dzieci narodzone i te, które
dopiero miały się narodzić. „Księżniczka Rhaenyra rodzi tylko bachory z
nieprawego łoża” — mówili Zieloni, ale wielkie było ich rozczarowanie, gdy
pewnego wieczora smocze jajo w kołysce Jace’a pokryło się pęknięciami, aż w
końcu skorupka eksplodowała. Pomiędzy odłamkami pojawiła się główka małego,
smukłego smoka o zielonych łuskach i szmaragdowym pyszczku. Chłopiec, który
niegdyś miał stać się jego jeźdźcem, zagaworzył rozkosznie, pieszcząc swojego
nowego przyjaciela.
—
Widzisz? — wyszeptała Rhaenyra do męża. — Nasz syn jest prawdziwym Targaryenem.
Laenor
uśmiechnął się, być może z ulgą.
—
Tak, teraz to wiem… Jak nazwiemy smoka?
—
Pozwólmy Jace’owi kiedyś go nazwać. Jestem pewna, że szybko wybierze dla niego
imię.
Mężczyzna
skinął głową. Jedną z niewielu rzeczy, która łączyła go z żoną, było
zamiłowanie wobec smoków. Obydwoje wiedzieli, że możliwość nazwania własnego to
nie lada radość.
Księżniczka
niezwłocznie poinformowała o wydarzeniu swojego ojca i szwagierkę. Król Viserys
również poczuł ulgę i w długich słowach przeprosił córkę za fałszywe oskarżenia.
Laena także się ucieszyła, złożyła swoje gratulacje… a na koniec poinformowała
o czymś jeszcze.
Mój morski narzeczony
nie żyje. Wdał się w bójkę z księciem Daemonem, Twoim stryjem, który przybył do
Driftmarku po tym, jak zrzekł się korony Wąskiego Morza i postanowił odwiedzić
mojego pana ojca. Nie wiem, jak powinnam czuć się w tej sytuacji, ponieważ choć
żal mi mojego biednego Della, to jednak jestem wdzięczna księciu, że przerwał
niewygodny łańcuch wiążący mnie z tym mężczyzną.
To jednak jeszcze nie koniec
wieści, Rhaenyro. Daemon ponoć tak zauroczył się moją urodą, że poprosił mojego
ojca, aby pozwolił mu mnie poślubić. Może słyszałaś, że jego pierwsza żona,
lady Rhea, zginęła podczas polowania w Dolinie, a książę wygląda na takiego
mężczyznę, który długo nie rozpacza po jednej kobiecie.
Jaki wybór mi
pozostał?
Mam teraz stać się
jego żoną i Twoją ciotką.
Ufam, że pojawisz się
na naszym ślubie.
Szczerze oddana
Laena
***
Wiem, że dodawanie rozdziałów tutaj idzie mi topornie, ale ostatnio odświeżam sobie Grę o Tron oraz moją historię i jestem pełna nowego zapału. Będę wdzięczna, jeśli zostaniecie ze mną w Nowym Roku ^^
Jesteśmy, jesteśmy. Przynajmniej ja jestem :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ten rozdział jest taki spokojny. Niby obfitujący w ważne wydarzenia. Chyba te przeskoki czasowe tak działają. :D Nie mogę się doczekać, gdy w końcu Król umrze (a z tego co wiem Rhaenyra była wtedy chyba już po 30 i wzięła za męża swojego wuja, ale nie jestem pewna czy nic nie pokićkałam, nie chcę mi się sprawdzać :D). No i Daemon powraca, mój ulubiony bohater!
Przepraszam, za krótki i chaotyczny komentarz, ale sesja zbliża się nieubłaganie. Nie mam czasu nawet na myślenie ;)
Bardzo się cieszę! :)
UsuńRacja, przeskoki czasowe teraz będą nieuniknione, bo historia jest długa, a ja chcę ją zamknąć w dwudziestu kilku rozdziałach ;)
Haha dobrze kojarzysz, ale do tego czasu jeszcze trochę się wydarzy. No i Daemon znów zacznie mieszać :D
Rozumiem. Nie martw się, jestem wdzięczna za każdy ślad zainteresowania :)
Pozdrawiam ^^
Doskonale rozumiem kochana i będę czekała wiesz jak zawsze;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że warto było czekać. Stworzyłaś kawał dobrego opowiadania i kompletnie mnie tu zaskoczyłaś. Widzę że księżniczka ma naprawdę poważne kłopoty. Dobrze, że chociaż w połowie może liczyć na męża. Jeśli tak można to nazwać. Po części nie rozumiem tej dziewczyny, ale z drugiej strony sama nie była do końca uczciwa a za to płaci się wysoką cenę. Ja osobiście właśnie zaczęłam Grę o tron. Jestem w trakcie końća pierwszego sezonu i muszę przyznać że ten świat mnie fascynuje. A wszystko dzięki Twojemu opowiadaniu.
wierna fanka.
Bardzo dziękuję Ci za obecność i takie budujące słowa ^^
UsuńRacja, księżniczka ma swoje grzeszki na sumieniu, ale niestety, w świecie gry o tron niewinni też płacą wysoką cenę.
To świetnie! A dalej, gdy już wkręcisz się w ten świat i postacie, jest jeszcze lepiej :D
Pozdrawiam :*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńA więc dziecko się narodziło... Coś tak czułam, że będzie miało coś w sobie, co nie pozwoli Rhaenyrze zapomnieć o tym, kto tak naprawdę może być ojcem dziecka. No ale cóż, sama chciała tego, więc niech teraz nie próbuje nawet mieć pretensji czy coś w tym stylu. Ludzie gadają, bo jest o czym. Poświęciła wszystko dla tych paru nocy z rycerzem i nie wiem, czy te wszystkie podejrzenia i problemy były tego warte. Ona twierdzi, że tak, no ale oczywiście jest młodą, naiwną dziewczyną zakochaną w namiętności i fizyczności swojego partnera. Mam wciąż nadzieję, że na swojej drodze pozna kogoś innego.
Test na powiedzmy „wierność” odbył się z korzyścią dla wszystkich, bo okazało się, że chłopiec jest synem Laenora. Wciąż jednak wydaje mi się, że to dziecko rycerza, a plotki nie kłamią... No i znów jest w ciąży, hm...
W pełni rozumiem zdziwienie i podejrzenie Laenora, w sumie pokazał on wreszcie, że ma jakieś emocje i zależy mu, jeśli nie na Rhaenyrze, to chociaż na czystości krwi i na dziecku. Co do samego imienia, to ja również uważam, że to wybrane przez dziewczynę jest lepsze niż „Joffrey”, zwłaszcza, że nie kojarzy się zbyt korzystnie :P
Bardzo zaimponowała mi postawa Laeny, która nie odwróciła się od wątpliwej reputacji Rhaenyry i postanowiła nadal ją wspierać. Cieszę się, że Daemon już niebawem będzie „back in the game” :D Brakowało mi jego postaci, bo jest tajemnicza i bardzo przez to ciekawa.
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
Haha, przez Twoje słowa przebija się pesymizm dla związku RhaenyraxHarwin. Jakże mi przykro :D W każdym razie teraz księżniczka faktycznie musi mierzyć się z konsekwencjami.
UsuńJeśli chodzi o test to właśnie niby wszystko wyszło ok, ale tak naprawdę oznacza to tyle, że w chłopcu płynie krew smoka. Niekoniecznie dwóch smoków ;P Źródła historyczne - że się tak wyrażę - nie podają zgodnych informacji co do ojcostwa Jace'a, dlatego ja też wolę utrzymać to w sferze domysłów ;)
Dziękuję bardzo za komentarz! Buziaki ^^
Witaj! Wpadłam tylko by podrzucić Ci kilka moich słówek opinii.
OdpowiedzUsuńŚmignęłam te rozdziały z prędkością światła! No i mówię szczerze, że na usta cisną mi się sam superlatywy! Twój styl jest bardzo dobry no i używasz świetnego języka, masz bogate słownictwo, co się ceni. Widać w Tobie tę pasję pisania. Fabuła mnie wciągnęła, mówię serio, jest ciekawa i widać, że cały czas coś się dzieje, nie ma nudnych zastojów. Lubię tematykę fantasy, GoT również oglądam i widzę, że potrafisz oddać ten specyficzny klimat. Będę wpadać po więcej!
PS. Może miałabyś ochotę wejść i przeczytać początek mojego nowego opowiadania? Jest, co prawda, o odmiennej tematyce niż Twoje, ale może taka odskocznia Ci się spodoba? :)
Kath Lewis chce opowiedzieć Ci historię o samotności, biedzie, niełatwych wyborach i trudnej miłości pośród gruzów starej rzeczywistości. Zapraszam do zostawienia swojej opinii w komentarzu.
Pozdrawiam Xx
http://oczy-w-ogniu.blogspot.com
Dziękuję ślicznie za pozostawienie opinii! Zawsze fajnie jest powitać nową czytelniczkę ^^ Cieszę się, że też siedzisz w klimatach GoT i uważasz, że potrafię odwzorować ten klimat :)
UsuńTwoje opowiadania zapowiada się ciekawie, postaram się wpaść :)
Szkoda mi i Rhaenyry i Laenora - że są małżeństwem, ale nic do siebie nie czują i nic z tym zrobić nie mogą. W gorszej sytuacji jest Rhaenyra. Bo jest kobietą, auć.
OdpowiedzUsuńBardzo się stresowałam tym czy smok się wykluje, czy nie. I kiedy się wykluł, to aż odetchnęłam z ulgą. Ale wydaje mi się, że to jednak syn ser Harwina.
Przepraszam, że mój komentarz jest taki nędzny, ale ostatnio jakoś ciężko mi je pisać. Powstrzymywałam się przed przeczytania rozdziału z nadzieją, że ten zastój mi przejdzie, ale już się nie mogłam powstrzymać...
Nic się nie stało, cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad ^^
UsuńRacja, to przykra sytuacja, chociaż księżniczka stara się z nią jakoś radzić.
Pozdrawiam :)