113 o.P/114 o.P.
Smocza Skała
Przez
następne dni Rhaenyra zastanawiała się, czy ktoś wie. Czy jakaś służka
przypadkiem nie ujrzała z okna dwóch obściskujących się sylwetek, czy jakiś
rycerz nie uniósł głowy w nieodpowiednim momencie i nie dostrzegł, że pod
posągiem gargulca wrze nieomalże wulkaniczny ogień.
Dziewczyna
czekała na konsekwencje.
Ale
jej twierdza zdawała się równie spokojna i ciemna jak wcześniej. Służące
odnosiły się do księżniczki z należytym szacunkiem, bez cienia ekscytacji na
twarzach, a strażnicy chylili przed nią głowy ze zwyczajowym spokojem. Nie
słyszała za sobą szeptów; posągi nie obracały twarzy. Może rzeczywiście nikt
nie wiedział? Rhaenyra poczuła przyjemny dreszczyk emocji. Znów miała kochanka
w ukryciu, ale tym razem chodziło o coś innego niż dziecięce zauroczenie. Teraz
potrzebowała kogoś… potrzebowała mężczyzny, który pozwoli jej poczuć, że jest
kochana i podziwiana.
A
ser Harwin jej to dawał.
Nim
Laenor wrócił z rodzinnej wyspy, rycerz dotknął jej jeszcze dwa razy — tym
razem już za zamkniętymi drzwiami komnaty, gdzie mieli dla siebie całe
małżeńskie łoże, miękkie poduszki i nastrojowe świece. Księżniczkę podniecała
gwałtowność Łamignata.
—
Pożądałeś mnie już wcześniej? — zagadnęła, gdy skończyli i leżeli obok siebie w
pościeli, oddychając niespokojnie.
—
Odkąd cię ujrzałem. — Mężczyzna ścisnął jej pierś. — Jesteś prawie tak piękna
jak Dziewica… Ale nigdy nie odważyłbym cię dotknąć, gdybyś nie zechciała. Znam
swoje miejsce.
A ja znam swoje, ale
to mnie nie powstrzymuje. Rhaenyra
pocałowała go w płaski nos.
—
Ochronisz mnie, prawda, ser? — zapytała naraz z oczami pełnymi dziewczęcej
niewinności. — Przed każdym, kto choć raz włożył barwy Zielonych?
—
Będą musieli mnie całego połamać, aby dobrać się do ciebie.
Księżniczka
poczuła lekką obawę, ale rozciągnęła usta w uśmiechu. Ser Harwin był szczery i
godny zaufania. Choć jego zbroja nie lśniła od czystości, to on jednak mógł
nazywać się prawdziwym rycerzem.
Leanor
wrócił za tydzień, lądując na swym wspaniałym smoku u podnóża zamku. Wydawał
się nieco bardziej wypoczęty i przyjaźniej nastawiony do żony, choć nic nie
mogło sprawić, by się pokochali. Rhaenyra przywitała go krótkim pocałunkiem w
policzek, zastanawiając się, czy w oczach bogów jej występek z rycerzem był
zdradą. Czy można ją winić za to, że szukała mężczyzny po tym, jak jej mąż
okazał się być niezainteresowany kobietami? Patrząc w oczy kuzyna, nie czuła
palących wyrzutów sumienia. Ostatecznie ona również nie wiedziała, co Laenor
robił, kiedy znalazł się na wyspie swojego ojca.
Księżniczka
co tydzień czekała na wieści od ojca z Królewskiej Przystani, ale póki co nie
działo się nic niepokojącego. Tak jak przewidzieli, usunięcie jednej figury z
Czerwonej Twierdzy na razie uciszyło gwar niezgody. Otton Higtower był daleko
od stolicy, a w małej radzie jeszcze zasiadali ludzie popierający stronnictwo
Rhaenyry. Lady Alicent również nie mogła zrobić zbyt wiele. Wydawało się, że
ich spór zamarzł tchnięty nagłym oddechem rozsądku… Albo łaski bogów.
Po
kilku miesiącach na Smoczej Skale księżniczka odkryła, że zaszła w ciążę. Nie
dostawała miesięcznego krwawienia, ponadto zwiększył jej się apetyt i skłonność
do wymiotów. Czuła, że w jej ciele pojawiło się coś jeszcze; coś, co rozgrzewa
ją od wewnątrz ciepłem.
Postanowiła
nie zwlekać i przekazać wieści Laenorowi. Mężczyzna otworzył szczerzej oczy i
rzucił badawcze spojrzenie w stronę jej zaokrąglającego się powoli brzucha.
—
Jesteś pewna?
—
Tak. Maester to potwierdził. — Pozwoliła sobie na uśmiech. — Będziemy mieli
dziecko, potomka, naszą spuściznę.
—
Ale my…
Nie mów tego — syknęła dziewczyna w myślach. Nie kwestionuj. W końcu jaką miała
pewność, że dziecko rozwijające się w jej łonie powstało z lędźwi Laenora? Skąd
gwarancja, że to nie ser Harwin…?
Jej
kuzyn wydawał się mieć jeszcze wątpliwości, ale postanowił, że zachowa je dla
siebie. Wieść o dziedzicu była powodem do radości — dla niego zaś oznaczało to
jeszcze wolność od małżeńskiego obowiązku przez prawie cały najbliższy rok.
Skinął
głową i dotknął brzucha księżniczki w geście błogosławieństwa.
—
Oby uchował się zdrowo — mruknął. Rhaenyra westchnęła z zadowoleniem.
—
To smok. Smoki są silne.
***
W
następnym roku, kiedy morskie wody zrobiły się zimne i sine od oddechu zimy,
Laenor zabrał żonę do Driftmarku, aby poznała jego rodzinę. Rhaenyra była
wówczas w szóstym miesiącu ciąży, dlatego nalegała, aby popłynęli statkiem. Lot
na smoku mógłby w jakimś stopniu narazić dziecko, a jej dziedzicowi nie mogło
się nic stać. To było zbyt ważne.
Driftmark
był większy niż Smocza Skała i zdecydowanie bardziej zaludniony. Mieściły się w
nim miasteczka Spicetown i Hull, które niedawno stały się głównymi środkami
handlu na Czarnym Nurcie. Liczne podróże Węża Morskiego sprawiły, że znacznie
wzbogacił on swoje ziemie. Sama wyspa okazała się podłużna i stercząca, niczym
dziwaczny, szaro-zielony stwór wynurzający ciało z morza.
Przy
brzegu kotwiczyło wiele pięknych statków o zwiniętych niczym ptasie skrzydła żaglach; za nimi rozciągał się hałaśliwy port.
Laenor z zachwytem wciągał nosem rodzinne powietrze i opowiadał żonie, gdzie co
jest, gdzie można zjeść coś dobrego, albo których zakątków należy się
wystrzegać. To właśnie wtedy Rhaenyra pojęła, że jej małżonek nie nadaje się do
gry o tron. Był człowiekiem związanym z jednym miejscem; nie obchodziły go tytuły
czy polityczne zagrywki. Chciał jedynie móc powrócić do swojej ojczystej wyspy;
może ujrzeć ukochaną siostrę, może napić się czegoś w ulubionej tawernie.
Nigdy mnie nie
zrozumie.
Ona
nie lubiła stać w miejscu. Królewska Przystań, Smocza Skała, Dorne… To tylko
nazwy miejsc. Liczyła się władza, jaką przynosiły ze sobą.
Zamek
nazywany był Wysoką Wodą — i w istocie jego baszty wydawały się sięgać nieba.
Budowlę cechowała symetryczność i masywność; liczne wieże pogłębiały wrażenie
dostatku gospodarza. W blasku zachodzącego słońca kamienie twierdzy lśniły na
jasnoszaro, chociaż jej dolne części gdzieniegdzie nosiły znamiona soli od
rozpryskujących się podczas sztormów fal. Z blanek powiewały chorągwie z białym
koniem morskim obróconym profilem na turkusowym tle. Rhaenyra wiedziała, że to
zwierzę nigdy nie zastąpi jej smoka.
Na
gości czekała już wieczerza w wysokiej, rozświetlonej sali. Znad talerzy unosiły się strużki dymu parujących
potraw, a przy ścianie siedział bard i umilał czas biesiadującym, śpiewając
radosnym, czystym głosem Lament syren oraz
Pory mojej miłości. Przy zastawionym stole
zasiadały Rhaenys Targaryen i Laena Velaryon. Głowa rodziny, sławetny Wąż
Morski, udał się na Stopnie, wspomóc dawnego przyjaciela — księcia Daemona.
Księżniczka nie mogła powiedzieć, że jest tym zasmucona. Nie zapomniała, że
niegdyś ten mężczyzna był wrogiem jej ojca — był gotów zrobić wszystko, aby
wydrzeć mu koronę z rąk. Jednakże decyzja Wielkiej Rady była jasna i Velaryonowie przegrali.
Żona
Węża Morskiego, Rhaenys, również przez pewien czas stanowiła zagrożenie dla
króla Viserysa. Była córką trzeciego syna Jaehaerysa i miała pierwszeństwo
przed synem czwartego potomka króla. Jednakże jej wadą była płeć. Rhaenyra
zawsze czuła do niej mieszankę nieufności i podziwu. Z jednej strony lady
Rhaenys, jej ciotka, niegdyś chciała zagarnąć koronę jej ojca, z drugiej zaś
strony była jedną z niewielu kobiet, które odważyły się walczyć o tytuł
królowej.
Teraz
ciotka miała ponad czterdzieści lat, ale wciąż zasiadała prosto, a z jej ruchów
biła gracja. Włosy miała niemal tak białe jak śnieg, spięte dumnie na czubku
głowy. Kiedyś musiała być piękna — pomyślała
księżniczka, a potem przeniosła spojrzenie na jej córkę, Laenę. Dziewczyna
miała dwadzieścia jeden lat i zdawała się białą lilią zamku wyrastającego wśród
rozkołysanych wód. Urodę miała podobną do Rhaenyry, jednakże jej sylwetka była
smuklejsza i wiotsza; kręcone, srebrne włosy posiadały zaś miedziany połysk. W
jej fiołkowych oczach tkwiła jakaś słodycz.
—
Witaj — odezwała się do swojej szwagierki i pochyliła się, by pocałować ją w
policzek. — Cieszę się, że wreszcie możemy się spotkać.
Księżniczka
odpowiedziała uśmiechem.
—
Ja również.
Ciotka
Rhaenys okazała jej więcej powściągliwości, ale nie była wrogo nastawiona.
Skinęła księżniczce głową.
—
Radość Królestwa we własnej osobie — stwierdziła z nieodgadnionym uśmieszkiem.
Rhaenyra przypomniała sobie, jak z kolei w niektórych kręgach nazywano jej
ciotkę. Niedoszła Królowa. Co za
niewygodny tytuł. Nie chciała, by i do niej przylgnął taki przydomek.
—
Ty również jesteś legendą w stolicy, droga ciociu — odrzekła uprzejmie. —
Cieszę się, że mogę cię poznać.
Coś
błysnęło w ciemnych oczach kobiety.
—
Usiądźcie.
Księżniczka
i jej mąż zajęli miejsca obok siebie, usiłując grać miłującą się parę. Rhaenyra
miała jednak wrażenie, że niełatwo będzie oszukać dwie jasnowłose kobiety.
Zadała sobie pytanie, czy wiedzą o preferencjach Laenora. A czy jej ojciec
również o nich wiedział? Czy starszy nad szeptaczami nie mruknął mu tej informacji do
ucha, a król Viserys mimo wszystko skinął głową, pozwalając, by jego córka
zawarła puste małżeństwo? Wyraźnie zależało mu na tym sojuszu.
Biesiada
przebiegała całkiem przyjemnie. Laena była bardzo zżyta z bratem, co chwila go o
coś pytała lub zakrywała usta, aby przytłumić śmiech po jego słowach. Nie
sprawiała jednak wrażenia głupiej trzpiotki. Nie, gdzieś pod tą słodyczą kryła
się bystrość jej matki.
Rhaenyra
również starała się brać udział w rozmowie. Chętnie opowiadała o swojej
smoczycy lub o urokach Smoczej Skały, a oczy same jej się śmiały, kiedy
wspominała o dziecku.
—
Wybraliście już dla niego jakieś imię? — zagadnęła Niedoszła Królowa. Zakręciła
lekko swoim srebrnym pucharem. — Zakładając, że będzie to chłopiec.
— Jacaerys — odparła dumnie księżniczka, ale w
tym samym czasie jej kuzyn wypalił:
—
Joffrey.
Małżeństwo
popatrzyło po sobie.
—
Jeszcze nie jesteśmy pewni — wybrnęła Rhaenyra, a Laena skinęła głową.
—
To zrozumiałe — rzekła wesoło. — Zwłaszcza, że twoi synowie niegdyś mogą
przejść do historii jako królowie.
Na
moment wszystkie sztućce zamarły.
—
Chłopcu należy się dobre imię — dodała niezrażona dziewczyna, po czym szarpnęła
brata za rękaw, aby powiedzieć mu coś, co przypomniało jej się przed sekundą.
Księżniczka spojrzała na Niedoszłą Królową. W jej oczach odnalazła jakiś
płomyczek zaintrygowania.
—
Niełatwo będzie ci się stać królową — wyznała kobieta, ściszając nieco głos,
aby zginął on w dźwiękach muzyki barda. — Musisz naprawdę lubić walkę, ponieważ
tak naprawdę ona nie ma nigdy końca.
Nie boję walczyć. Mam
smoka i ser Harwina.
—
Żałujesz, pani? — wymsknęło się Rhaenyrze. — Że podjęłaś walkę?
Na
moment coś w twarzy Niedoszłej Królowej przywodziło na myśl prawdziwą smoczycę.
—
Żałuję tylko tego, że nie mogłam powalczyć dłużej.
***
Wieczorem
księżniczka i jej kuzyn udali się do przygotowanej dla nich komnaty. Było to
przytulne pomieszczenie z atłasowymi zasłonami oraz kominkiem rzeźbionym w setki
koników morskich. Laenor wychylił dziś niejeden kielich wina, dlatego od razu
runął na bogate łoże. Rhaenyra ledwo wyplątała z włosów wszystkie perły, a już
usłyszała jego chrapanie.
Ona
sama nie czuła się senna. Myślała o słowach swojej ciotki. Czy naprawdę była
gotowa walczyć do ostatniej kropli krwi? A jaki inny miała wybór? Wydawało jej się,
że prawdziwy pokój ducha uzyska tylko wtedy, gdy zasiądzie na zimnym, ostrym tronie
Siedmiu Królestw.
Do
drzwi rozległo się ciche pukanie. Rhaenyra zmarszczyła brwi i poszła otworzyć.
Spodziewała się jakiejś służki z pytaniem, czy czegoś nie potrzebują, ale w
drzwiach stała Laena. W świetle pochodni jej włosy były bardziej płowe niż
srebrne.
—
Przeszkadzam?
—
Nie. — Księżniczka obejrzała się niepewnie za siebie, gdzie na łożu spał jej
ubrany w wyjściowy strój mąż. — Jestem sama, jak widać.
Dziewczyna
uśmiechnęła się.
—
Możemy się przejść, pani?
Rhaenyra
nie widziała w tym nic złego. A kiedy szwagierka zaproponowała jej ramię,
odpowiedziała delikatnym uchwytem. Czuła do tej dziewczyny pewną sympatię. Była
znacznie weselsza niż jej brat. Oby tylko
nie miała podobnych preferencji. Księżniczce podobali się wyłącznie
mężczyźni.
Zamek
już zasypiał. Z okien lało się delikatne światło księżyca, pogrążając długie korytarze
w nieruchomych cieniach. O dolne partie kamiennych ścian uderzały wzburzone
fale.
—
Wiem, że poślubiłaś mojego brata z konieczności — zaczęła Laena przyjaźnie —
ale i tak doceniam, że go nie wyśmiałaś albo nie poprosiłaś o zerwanie
małżeństwa. Laenor jest, jaki jest, jednakże nie zasługuje na publiczne
potępienie. Gdyby wszyscy się dowiedzieli o nim i Rycerzu Pocałunków… To byłoby
straszne.
Księżniczkę
zdumiało, że rozmówczyni mówi o tym tak otwarcie.
—
Nie mogę powiedzieć, że nie byłam zła — przyznała ostrożnie. — Większość
dziewcząt na moim miejscu czułaby się podobnie.
—
Rozumiem. Ale Laenor mówił, że byłaś dla niego łagodna. Prawie zapomniał, że
zlega z kobietą.
Łagodna — powtórzyła w myślach Rhaenyra. Nie
było to słowo, jakim by się opisała. Poza tym pamiętała wyrzucane ze złością
słowa, jakimi raczyła kuzyna w ich noc poślubną. Doprowadziła go niemal do
płaczu… Ale wtedy nie wiedziała.
—
Mogłam trafić gorzej — rzuciła tylko, gdy wychodziły na otoczony kamienną
balustradą balkon, a w ich twarze uderzyła fala zimnego powietrza. Wyspa pod
osłoną nocy wyglądała jak uśpione stworzenie z tysiącami płonących oczu. Statki
w porcie zmieniły się we flotę cieni, ale pomiędzy odległymi korytarzami ulic tętniło wieczorne życie.
—
Zapewne.
Laena
oparła dłonie o balustradę; wiatr szarpał jej rudo-srebrnymi włosami.
—
A ty? — zagadnęła księżniczka z konspiracyjnym uśmiechem. — Jesteś młoda i
piękna. Nie uwierzę, że żaden lord nie ubiega się o twoje serce.
W
ciemności rozbawiony uśmieszek dziewczyny był ledwo widoczny.
—
O tak, i to nie jeden. Ale moje serce należy tylko do jednego. Czy może raczej…
należało.
—
Należało?
—
Niegdyś na wyspie gościł syn morskiego lorda z Braavos. Dell, tak się nazywał.
Był słodki i kochany, nigdy nie znałam kogoś o piękniejszym głosie i
cieplejszych dłoniach. — Laena bezwiednie potarła szafirowy naszyjnik zwisający pomiędzy jej piersiami. — Zaręczyliśmy się w tajemnicy przed ojcem. To było tak
dawno, że ledwo pamiętam, jak do tego doszło.
—
Gdzie on teraz jest?
—
Gdzieś tam na dole. — Szwagierka machnęła smutno ręką. — Odkąd umarł jego
ojciec, stracił cały majątek. Jest teraz niczym wygłodniały pies skomlący pod
zamkiem. Mój pan ojciec uważa, że to zwykły darmozjad. Nie daje nam pozwolenia
na ślub. A ja jestem zawieszona w powietrzu. Nie mogę wyrzec się swojej
dziecinnej przysięgi… ale wiem też, że nigdy nie poślubię tego młodzieńca.
Możesz kazać go zabić
— przeszło
księżniczce przez głowę. Zdumiała się tą myślą. Zamordować niewinnego
człowieka? Ale on przecież nie był taki niewinny… tak jak ser Criston, tylko
żerował na dobrym sercu damy.
—
To rzeczywiście przykre — przyznała Rhaenyra. — Żałuję, że nie mogę ci pomóc.
—
Nie — zgodziła się Laena. Jej oczy rozświetliły ciepłe ogniki. — Ale i tak cię
lubię, księżniczko.
***
Następny rozdział będzie szybciej, słowo! :)
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńEch, jaka to szkoda, że nikt nie przyłapał Rhaenyry na igraszkach z Łamignatem. Być może wtedy dotarłoby do niej, na jak cienkim przyszło jej stąpać lodzie. Niestety, przy całej sympatii do niej, nie jestem w stanie przekonać się do jej związku z – kolejnym! - rycerzem i wciąż wietrze podstęp. Być może się przeliczę, być może nie.
Hm... jeśli chodzi o wyrzuty sumienia względem męża i sposób, w jaki dziewczyna stara się je zagłuszyć, to myślę, że nie ma do końca racji. Rozumowanie w stylu „ha, mój mąż jest chyba mną nie zainteresowany, a to ja mogę oddawać się każdemu innemu” nie jest według mnie dojrzałe. Małżeństwo to swojego rodzaju obietnica wierności i nie można jej złamać ot tak. Rozumiem natomiast, że ma swoje potrzeby, jest młoda i pragnie miłości, jednak podobne zachowanie nie przystoi przy jej obecnej pozycji, w dodatku z mężczyzną, który równie łatwo mógł zdobyć jej serce, co ją porzucić, jak było to w przypadku jej ostatniego kochanka.
W sumie to wcześniej czy później zajście w ciążę Rhaenyry było nieuniknione, skoro tak często spotykała się z ser Harwinem. Laenor pewnie się mocno zdziwił, ale cieszę się, że nie rozpoczął śledźtwa, tylko przyjął wiadomość ze spokojem. Może aż zbyt wielkim? Bądź co bądź, będzie miał dziecko i to się powinno liczyć. Joffrey? Jacaerys? Ciekawa jestem, które imię dostanie ich potomek.
Podobały mi się opisy rozumowania Rhaenyry, jej ambicje i sposób, w jaki o myśli o koronie. Widać, że jest kobietą silną, pewną swego i pragnącą wygrać grę o tron; mam nadzieję, że nie przeszkodzi jej w tym żaden mężczyzna. Sam Laenor coraz bardziej przedstawiany jest jako taka ciapa trochę, ciepła kluska, którą tacy jak Rhaenyra zjadają jednym kęsem.
Poznana na biesiadzie Niedoszła Królowa wydaje mi się być zadatkiem na baardzo interesującą postać. Bardzo spodobał mi się dialog:
- Żałujesz, pani? Że podjęłaś walkę?
- Żałuję tylko tego, że nie mogłam powalczyć dłużej.
Rozmowa na końcu była ciekawa, polubiłam Laenę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o niej usłyszymy. :)
Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały ^^
Jasne, że to ryzykowna sprawa. Ale czym jest życie bez ryzyka? :P
UsuńRozumiem Twoje podejście. Z moralnego punktu widzenia Rhaenyra nie ma racji. Ale każdy ma swoje grzeszki :P Poza tym małżeństwa dla sojuszu często się tym kończą xD
Racja, Laenor wyszedł mi jako taki słabeusz, ale myślę sobie, że mimo wszystko lubię o nim pisać. jest kontrastem dla innych kochanków księżniczki.
Niedoszła Królowa to świetna postać, która jeszcze będzie miała coś do powiedzenia w tej historii :)
No kochana muszę przyznać, że kazalaś długo na siebie czekać.
OdpowiedzUsuńRae miała naprawdę wiele szczęścia. Nie została przyłapana. Trochę jej kibicuje, chociaż czyz a nią przepadam? Jest dość skomplikowaną osobą, a teraz spodziewa się dziecka. Jeśli mam być szczera imię Joffrey najbardziej mi się podoba. Pasuje do królewskiego potomka. I również zwróciłam uwagę na Niedoszłą. Czuje, że może nie być do końća taką uczciwą jaką się zdaje być. Czy ja zawsze muszę zobaczyć brud pod paznokciami? Chyba mam jakieś szpiegowskie nawyki. Ale wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale jak liczę. W ogóle ten mąż księżniczki wydaje mi się jakiś taki fajtłapowaty. Mało w nim z mężczyzny, chociaż kto wie może jeszcze zaskoczyć.
pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Joffrey faktycznie brzmi po królewsku, ale znającym serial z pewnością źle się kojarzy xD
UsuńKurdę, teraz trochę mi głupio, że zrobiłam z Laenora takiego mięczaka. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać, że nie chodzi tylko o jego upodobania względem mężczyzn. On po prostu jest słabego charakteru(nie to, że tak widzę wszystkich gejów, bo tak nie jest) :D
Powiem Ci na sam początek, że jestem pełna uznania co do tego, jak przedstawiasz nam księżniczkę. Rhaeyra ma dość trudny charakter i to sprawia, że nie każdy może zapałać do niej sympatią... Ale to jest świetne, bo o ile można nie odczuwać do niej sympatii, to ja odczuwam do niej pewnego rodzaju podziw. Podziw do jej determinacji i siły, które tworzą bardzo wyraźny kontrast do spokojnego charakteru jej męża :).
OdpowiedzUsuńPoza tym ten romans z ser Harwinem... Pasują do siebie idealnie i ciekawi mnie teraz, czy to czasem ser Harwin nie zostanie ojcem? :)
Spotkanie z rodziną Laenora dobrze przedstawiona, zarówno Laena, jaki i Niedoszła królowa zrobiły na mnie duże wrażenie ^^. Leana wydaje się naprawdę pozytywną postacią, a jeśli chodzi o Niedoszłą królową, to jest intrygująca i może nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa? ;)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, dlatego życzę Ci dużo, dużo weny.
Pozdrawiam :*.
Dziękuję za takie ujęcie! Rhaenyra jest inna niż postacie, o których do tej pory pisałam, nie została stworzona do lubienia. Cieszę się jednak, że odbieracie ją jako silną i ambitną.
UsuńLaena to chyba jedna z nielicznych szczerze sympatycznych postaci w tej historii :P
*moje życie towarzyskie umarło, więc w Sylwestra czytam fanfiki*
OdpowiedzUsuńPlanowałam zabrać się za "Tańczącą ze smokami" już x czas temu, ale wyleciało mi z głowy. Później przypominałam sobie o tym, kiedy akurat nie mogłam zabrać się za czytanie (bo nie miałam np. czasu) i odkładałam to w czasie, ale w końcu - tuż przed 2016 rokiem - udało mi się przeczytać całość.
Podoba mi się. Obawiałam się, że nie wciągnę się w historię, bo dotyczy Targaryenów, a za tymi występującymi osobiście w PLiO (ekhm, Daenerys) za specjalnie nie przepadam. Nie pamiętam wątku Rhaenyr...(przepraszam, nawet nie wiem jak odmieniać, albo zapomniałam, jeśli była odmiana) z książek (jeśli było o tym wspomniane w rozdziałach Danki, to nic dziwnego, bo czytałam je jak najszybciej), ale postanowiłam tego nie sprawdzać, więc objęcie/nie objęcie władzy przez naszą księżniczkę będzie dla mnie... hm... niespodzianką. Podoba mi się Twoje przedstawienie księżniczki (chciałam używać imienia, ale ta odmiana! następnym razem ogarnę!) - bardzo ją polubiłam, chociaż ma też swoje wady. Jako że piszę teraz o bohaterach - bardzo polubiłam ser Harwina. Wątek Rhaenyra/Harwin bardzo mi się podoba. Mam tylko nadzieję, że dziecko będzie jednak Laenora (swoją drogą - mój homo-radar dobrze działa w opowiadaniach, bo niemal od razu wyczułam jego upodobania).
Hm, przepraszam, że ten komentarz jest taki chaotyczny i raczej nie dotyczy tego rozdziału, ale zawsze tak mam, kiedy podsumowuję całość. Obiecuję, że następnym razem skupię się na danym rozdziale.
I dodam tylko jeszcze, że kilka razy natknęłam się na "Baśniową pozytywkę" i bardzo mocno chcę ją przeczytać (bo kocham tematykę baśniową - chyba po "Once Upon a Time" mnie na nią wzięło), ale chyba dopiero zrobię to w wakacje, bo rozdziałów jest sporo, a ja zawsze czytam wszystko ciągiem. Chyba, że uda mi się znaleźć trochę czasu jakoś w styczniu - wtedy przeczytam.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Po pierwsze - bardzo mi miło, że tutaj zagościłaś. Dziękuję ślicznie za pochlebny komentarz ^^
UsuńPo drugie - ja też nie przepadam za Dany. Chwilami jest wręcz koszmarna xD Ale Targaryenowie to szeroki ród, który ma wiele ciekawego do zaoferowania. Wątek Rhaenyry pojawia się w książce niejako w opowieściach(nie pamiętam już czyich), ale resztę czerpałam z dodatkowej książki o świecie lodu i ognia. Ten, kto nie zna fabuły, ma więcej zabawy przy czytaniu mojego opowiadania(taka mam przynajmniej nadzieję).
Rozumiem to doskonale i bardzo się cieszę, że chcesz przeczytać moje drugie opowiadanie. Do wakacji na pewno je już skończę i będziesz mogła przeczytać całość :D
Pozdrawiam!