piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział II{Braterski hołd}

112 o.P.
Błonia za Czerwonym Zamkiem


Niebo poszarzało od chmur, a licznymi chorągwiami potrząsał chłodny wiatr, a jednak nie był to zły dzień na turniej. Zawodnicy nie będą się tak pocili za kolczugami i hełmami; nie oślepi ich również zgubnie złociste słońce.
Rhaenyra nie dbała o wynik rozgrywek. Wiedziała, że w szrankach nie ujrzy swojego białego rycerza — ser Criston jako dowódca Białych Płaszczy i strażnik pokoju w królestwie odmówił uczestniczenia w bijatykach. Teraz jedynym zajęciem księżniczki było siedzenie po lewicy ojca na drewnianym, przyozdobionym czerwonymi zasłonami podwyższeniu z zadaszeniem i prezentowanie się tak dumnie, jak to tylko możliwe. Specjalnie na tę okazję kazała sobie uszyć nową suknię — wykonano ją z czarnego aksamitu, a dekolt i rękawy poobszywaną szkarłatną nicią. Barwy smoka. Aby nikt z obecnych na turnieju nie zapomniał, kto jest prawowitą następczynią tronu.
Lady Alicent również zadbała, by rzucać się w oczy. Nosiła piękną suknię, zieloną jak wiosenne liście, a w długie, brązowe włosy wpięła lśniące na wzór kropelek rosy perły. Patrząc na podwyższenie, odnosiło się wrażenie, że ogień zielony i czarny walczą ze sobą, tłumione jedynie przez siedzącą pośrodku sylwetkę króla. Tego dnia monarcha miał na sobie ciemną, zwiewną tunikę, a na jego skroniach błyszczała wysadzana siedmioma różnokolorowymi kamieniami korona. Swe oczy utkwił z ciekawością w stających w szranki rycerzach, którzy zaraz mieli unieść kopie i ruszyć na siebie z dzikością drapieżnych ptaków. 
Zarówno lady Alicent, jak i Rhaenyra, nie poświęcały wiele uwagi turniejowi.
Odkąd narodził się Aegon, relacje macochy z pasierbicą znacznie się pogorszyły. Dla wszystkich było jasne, że królewska małżonka marzy o zobaczeniu syna na tronie, a księżniczka będzie walczyła o swój tytuł do ostatniej kropli krwi. W obecnej sytuacji nie było już miejsca na ich przyjaźń. Siadywały razem przy stole i kiwały sobie sztywno głowami, ale w ich oczach połyskiwała rosnąca wrogość.
Spór przybrał na ogniu, gdy lady Alicent urodziła następne zdrowe dzieci: małą Helaenę o pulchniutkich policzkach i Aemonda z włosami białymi jak mleko. Mówiono, że jej płodność jest znakiem, że tylko jej dzieci mogą umocnić królestwo. Księżniczka zauważyła, że ich konflikt odbija się również na królu — rozdarty pomiędzy własnym pragnieniem a obowiązkiem wierności żonie, nieraz chmurzył czoło. Wydawał się wówczas znacznie starszy.
Po decydującym spotkaniu małej rady Rhaenyra została przytłumiona niczym płomień, który zaiskrzył zbyt wcześnie. Teraz dziewczyna musiała działać po cichu i z cierpliwością. Wiedziała, że ona również ma swoich popleczników. Wielu wspierało ją przez miłość dla króla, inni byli po prostu oczarowani jej urodą i uśmiechem. Niezależnie od pobudek, musiała ich przy sobie utrzymać. A jeśli dojdzie do otwartej wojny? — myślała nieraz przed snem i żałowała, że nie może poczuć dotyku ser Cristona. Czy starczy mi odwagi, aby poprowadzić swoje wojsko? Mało która piętnastoletnia dziewczyna rozmyślałaby na poważnie o stanięciu na czele armii, ale też mało która miała w sobie krew smoka. Księżniczka była potomkinią dawnej Valyrii. Ogień płonął w jej żyłach, rozgrzewał ją, dodawał odwagi. Wierzyła, że w decydującej chwili rozjarzy się on z całą swą mocą.
Turniej dobiegał końca. Rhaenyra ucieszyła się, ponieważ plecy jej już drętwiały od siedzenia bezczynnie. W dole błyskały ostrza walczących rycerzy, w górze zaś chmury robiły się coraz ciemniejsze… Nie, to nie chmury… Cała widownia zamarła; później ludzie z lękiem zaczęli pokazywać sobie palcami niebo, zauważając, że przykrywający słońce cień stacza się na nich z rykiem furii.  
Ku arenie zmierzał smok.
Był wielki i ciemnoczerwony niczym skłębiona lawa wulkaniczna; piękna bestia, która samym ruchem swoich szerokich, błoniastych skrzydeł zagłuszała szczęk stali.
— Caraxes — mruknął król, zaciskając szczęki. On i księżniczka byli jednymi z nielicznych, którzy nie wzdrygnęli się, gdy stwór postawił potężne łapska na ziemi, zarywając pazurami w piach. Był tak wielki, że wypełniał niemal cały plac. Machał długim ogonem niczym biczem. Z bliska jego łuski wydawały się mieć barwę zakrzepłej krwi. Rycerze darowali sobie pojedynek i ostrożnie wycofali się do wyjścia — jeden z nich omal nie został zmiażdżony przez podrygujący niespokojnie ogon gada. Lady Alicent pod warstwą zielonych ozdóbek pobladła niczym duch. Otworzyła usta; może do krzyku, może do modlitwy, może chcąc po raz ostatni zawołać imiona swych dzieci. 
Bestia potoczyła rozjarzonym wzrokiem po widowni. Z jej szparkowych nozdrzy wydobywały się stróżki dymu. Po chwili ze smoka zeskoczył zgrabnie smukły, srebrnowłosy mężczyzna w bogatej zbroi i złocistym płaszczu zawieszonym na jednym ramieniu. 
Stryj Daemon? Rhaenyra pamiętała, że brat jej ojca służył mu wiernie przez wiele lat, przejmując obowiązki starszego nad monetą, a potem dowódcy Straży Miejskiej, ale zawsze był nienasycony. Kiedy jej mały braciszek Baleor zmarł po jednym dniu i zostawił jej ojca bez żadnego męskiego potomka, zaczął mieć chrapkę na koronę. I wtem stało się coś nieoczekiwanego — król ogłosił następcą swoją córkę. Ofiarował jej tytuł pani Smoczej Skały i wydał na jej cześć huczną uroczystość. Daemon nie przybył, aby przed nią klęknąć. Wskoczył na swojego smoka i odleciał w stronę morza, wdając się w walki na Stopniach. Po jakimś czasie usłyszano, że stał się królem Wąskiego Morza. „I dobrze” — mruknął wtedy pan ojciec. „Mój brat może sobie zachować tamtą koronę tak długo, póki nie będzie się upominał o moją”.
Teraz Daemon Targaryen wrócił; z połyskującą koroną pomiędzy jego długimi, srebrzystymi włosami. Król wpatrywał się w niego uważnie, a rycerze na podwyższeniu zacisnęli dłonie na rękojeściach mieczy. Księżniczka wstrzymała oddech. Czy ten gniewny, nieustraszony w boju mężczyzna miał zamiar ogłosić się kolejnym graczem w partii o tron?
Ale stryj zrobił coś zupełnie innego. Z twarzą wykutą jakby z marmuru klęknął powoli przed podwyższeniem, zdjął koronę i wyciągnął ją w stronę króla. 
— Przyjmij to — rzekł głosem ostrym jak stal. — I przebacz mi, bracie.
Znajdujący się za nim smok — Caraxes — rozwarł ostrzegawczo potężne szczęki. Król podniósł się ze swojego miejsca i zszedł po schodach na dół. Księżniczka z niedowierzaniem patrzyła, jak pomaga podnieść się Daemonowi i całuje go w oba blade policzki.
— Przebaczone — wyszeptał. Z widowni dobiegł radosny aplauz. Kto miał odwagę, zaklaskał.
Król Wąskiego Morza uśmiechnął się, wyginając równie wąskie wargi.
— Koronę możesz sobie zatrzymać — dodał Viserys z uśmiechem. — Z tego co słyszałem, zasłużyłeś na nią.
 Rhaenyra przymrużyła oczy. Nie podobało jej się to pojednanie. Jej stryj był tak samo przystojny, co niebezpieczny. Dlaczego wrócił? Dlaczego teraz? I wtem Daemon przeniósł wzrok na dwie damy siedzące na podwyższeniu, odziane w zieleń i czerń. Przez chwilę przyglądał się im z twarzą bez wyrazu, a potem podszedł bliżej i skłonił głowę przed księżniczką.
— Pani.

***

Na cześć powrotu brata król wyprawił wystawną ucztę. Na długim, dębowym stole postawiono wiele pyszności słynących w różnych zakątkach królestwa, a do srebrzystych pucharów nalano najlepszego wina. Król Viserys, zazwyczaj rozsądny i oszczędny, teraz tak ucieszył się pojednaniem z bratem, że nie żałował mu niczego. Posadził księcia obok siebie u szczytu stołu i szczerze zaciekawiony wypytywał o jego przygody na Stopniach. Gdy zaś Daemon udzielał mu odpowiedzi, wyginając chytrze cienkie usta, obydwaj raz po raz wybuchali śmiechem. 
   Zarówno lady Alicent, jak i księżniczka Rhaenyra nie były z tego powodu zadowolone. Konflikt między sobą był dla nich znanym gruntem — o zamiarach Daemona wiedziały natomiast niewiele. Różnicę stanowił tylko fakt, że to przed księżniczką mężczyzna pierwej skłonił swą głowę; powód tego jednak również pozostał jedynie domysłem.
Daemon był wprawnym biesiadnikiem; nie żałował sobie wina i chętnie zagadywał dziewki służebne, a jednak nie zachowywał się przy tym jak prostak. Miał w sobie pewną ogładę, wzbudzał respekt. Dziewczyna nie dziwiła się, że zdołał zdobyć dla siebie zamorską koronę, a jeszcze wcześniej tytuł szanowanego Księcia Miasta. Podarował też oddziałowi strażników patrolujących ulice stolicy złote płaszcze, dzięki którym zawdzięczali swą nazwę. 
Rhaenyra czekała, aż jej macocha pierwsza odejdzie od stołu. Kobieta zmuszona była to zrobić — miała za sobą trzy ciąże i po jakimś czasie zawsze męczył ją gwar biesiady. Księżniczka została trochę dłużej, ale potem i ona wyszła z głośnej, ginącej w półmroku sali. Smak wina był dobry jak zawsze, ale powód świętowania wzbudzał w niej irytację.
Aby trochę otrzeźwić umysł, wyszła na pobliski balkon, wychodzący na grubą wstęgę Czarnego Nurtu w dole. Po smukłym, czerwonym murze pięły się zakwitające rośliny, a obok postawiono marmurową ławeczkę, na której damy mogły usiąść i w ciszy zażywać odpoczynku. Księżniczka wolała jednak postać. Na zachmurzonym niebie prawie nie widać było gwiazd. Wiatr przypominał o uderzających w powietrze skrzydłach smoka. Dziewczyna lubiła ten dźwięk.
— Księżniczko — usłyszała za sobą śmiały głos. Odwróciła się. Z cienia balkonu wyłonił się jej stryj. Nie miał na sobie już zbroi, ale i tak wydawał się groźny. Dziewczyna pomyślała, że jego twarz jest chłodna i mroczna: wąskie usta oraz wystające kości policzkowe nadawały jej ostrego wyrazu… Ponad jasnymi jak śnieżny puch brwiami spoglądały ciemnozłote oczy. Nawet jak na Targaryena wyglądał nietypowo.
— Stęskniłeś się za swoją bratanicą? — spytała bez uśmiechu.
— Gniewasz się na mnie, że nie klęknąłem wtedy przed tobą? Jest tam w tobie jeszcze ta mała, butna dziewczynka, którą zostawiłem przy moim bracie?
Nie sprowokujesz mnie.
Ta dziewczynka naprawdę zamierza zostać królową i wie, że niełatwo jest odróżnić od siebie przyjaciół i wrogów.
Daemon uśmiechnął się kącikami ust.
— Liczyłem, że to powiesz. — Podszedł bliżej. Teraz Rhaenyra widziała wyraźnie jego niepokojące oczy i ułożone niedbale włosy. Podczas gdy jej były jasnosrebrne, z domieszką złota, jego przypominały czyste światło księżyca. — Słyszałem, jakie krążą o tobie plotki w kraju. Za nic masz swoją płeć; chcesz zasiąść na tronie. Wydrzeć go z rąk własnego brata.
To tylko mój przyrodni brat.
Jestem starsza — przypomniała hardo. — To on jest uzurpatorem.
— Pięcioletni chłopiec?
— I jego rodzina. Ty powinieneś to rozumieć najlepiej, stryju. Znasz potęgę pierwszeństwa. To ono uniemożliwiło ci zdobycie korony Westeros.
Sądziła, że go tym rozgniewa, ale usta mężczyzny tylko drgnęły, a potem wypuściły spomiędzy siebie cichy śmiech.
— Chcesz mnie rozdrażnić — domyślił się niemal życzliwie. — Dobrze ci idzie. Gdybym nie srał na to, co mówią o mnie ludzie, z pewnością bym się przejął.
Księżniczka przymrużyła oczy.
— Czego chcesz?
— Czego chcę? — Niespodziewanie wyciągnął dłoń i ujął pomiędzy palce jedno jej lśniące pasemko. — Obserwować cię. Może zostanę twoim przyjacielem, a może wrogiem. Wiem jedno: Siedem Królestw niebawem znów dozna rozłamu i chcę przy tym być.
Dziewczyna przez moment milczała. Było coś dziwnego w tym, że stali tak blisko siebie, a on pieścił jej włosy, jednocześnie wyznając, że tylko czeka na rozlew krwi. Kiedy stryj zabrał dłoń, znów spojrzała mu w oczy, tym razem z większą powagą i chłodem.
— Kiedy już wybierzesz stronę, powiadom mnie o tym — poprosiła z nutą wyzwania. Otrzymała kolejny, tajemniczy uśmieszek. 
— Niezwłocznie, mała księżniczko.   

***



Coś krótki ten rozdział, ale aby zachować ładną kompozycję, musiałam uciąć tekst w tym miejscu :)

21 komentarzy:

  1. Akcja pędzi do przodu! Nowy bohater! Uwielbiam takich, co grają w te swoje gierki :D Księżniczka podoba mi się jako osoba, tzn, z charakteru. Jest silna i walczy o swoje, choćby miała to wydrzeć pazurami. Czekam na więcej smoków!
    Zapraszam również do siebie http://alternatywa-ck.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem rozdział wypadł lepiej i zdecydowanie widać poprawę. Jednak nie obyło się bez wpadek. Bardzo cieszyło mnie, że w opisach nawiązujesz do zamieszczonych w ŚLiO ilustracji – tak przy ty, po której stronie króla znajdowały się Alicent i Rhaenyra, jak i zwracając uwagę na płaszcz. Daemona. Oczywiście dobrze, że zwróciłaś uwagę na suknie Alicent i Rhaeyry, bo przecież później od tego wzięły nazwy ich stronnictwa. W pewnym momencie porównujesz stroje do płomieni – jeden zielony (akurat to jest fajne jako nawiązanie do dzikiego ognia), drugi czarny i tu nie rozumiem, bo ogień nie jest czarny, nawet u Martina (porównanie nie ma sensu). W koronę Viserysa I wcale nie wprawiono rubinów (tutaj korona Aegona się kłania), a różnokolorowe kamienie (na wiki napisali, że jest ich siedem).
    Wprowadzenie Daemona udało ci się i jestem za to wdzięczna. Cieszy mnie, że dobrze oddajesz jego charakter, bo spartolenia jego postaci bym chyba nie zniosła. No, ale Daemon jest, jaki powinien być – to drań krótko mówiąc. Fajnie, że akcentujesz sposób, w jaki mówi, jednak skąd wzięłaś kolor jego oczu postanie dla mnie tajemnicą (bo miał typowo targaryeńskie – fioletowe). Nie wiem, czy wiesz, ale Viserys mówił coś innego o nieobecności brata, ale niech ci tam będzie, bo później padają fajne słowa z jego ust.
    Ogólnie jest poprawa, ale czasami wkrada ci się patos, który opowiadaniu PLiO nie przystoi. Pilnuj też kolokwializmów („mieć chrapkę na koronę” jest paskudne, bo w narracji brzmi fatalnie) oraz archaizmów, które również drażnią na tle dość prostej narracji. Ach, i jeszcze coś: jeżeli uczta odbywała się w warowni Maegora, nie powinny porastać jej żadne rośliny, no ale w sumie nie wygląda to na Czerwoną Twierdzę.
    Podoba mi się zarysowanie charakteru Viserysa, który faktycznie dość dużo puszczał płazem i ogólnie był raczej sympatycznym człowiekiem potrafiącym w razie czego pokazać drugie oblicze. Daemon również na plus. Raenyra także się poprawiła – tutaj czuć jej młody wiek i zdecydowanie, ale widać, że myśli i rozważa swoje działania (dość zabawne, jak patrzy na Daemona, gdy pomyśli się o późniejszych wydarzeniach, ale ta ironia całkiem mi się podoba :D). A, no i przestrach Alicent też zaliczyłam do plusów – takie drobne przypomnienie, że pochodzi z zupełnie innego świata.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że widać poprawę :)
      O tak, ta ilustracja była bardzo inspirująca.
      Jeśli chodzi o płomienie - Drogon ział czarnym ogniem(poprzecinanym czerwonymi nitkami), co bardzo pasuje do stroju księżniczki.
      Dobrze, zaraz poprawię tę koronę.
      Cieszę się, że Daemon przypadł Ci do gustu. Jego postać jest bardzo ciekawa i mam nadzieję, że poprowadzę ją przyzwoicie. Jeśli chodzi o kolor oczu to jestem świadoma, że miał fioletowe, ale kiedy przeglądałam jego ilustrację jako Księcia Miasta, miałam wrażenie, że połyskują one złotem i stwierdziłam, że ten kolor ciekawie wyróżni go z reszty Targaryenów. Mam nadzieję. że takie małe odstępstwo nikomu nie zaszkodzi :)
      Przyznaję, czasem mimowolnie przesadzam z patosem, ale staram się z tym walczyć.
      Miło mi, że księżniczka nieco zrehabilitowała się w Twoich oczach. Jej sceny z Daemonem sprawiają mi dużą frajdę.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Aż spojrzałam w książce na opis tych płomieni... Cóż, stoi tam, ale jak dla mnie to przesada.
      Przypomniało mi się, że Martin napisał jeszcze jedno opowiadanie z czasu przez Tańcem Smoków - "The Rouge Prince", które opowiada właśnie o Daemonie. Kiedyś było na yt, a jest bardzo krótkie ;). Jakoś specjalnie nie przeszkadza mi zmiana koloru oczu - to akurat detal.

      Usuń
    3. No ale nie można zaprzeczyć, że istnieje coś takiego jak czarny ogień i nie wyssałam sobie tego z palca :P
      Wiem, mignęło mi to gdzieś parę razy, ale wolę już sobie nie mieszać :D
      To dobrze, bo w późniejszych rozdziałach jeszcze lekko ubarwiam kanoniczny wygląd postaci :)

      Usuń
    4. Przecież nie mówię, że sobie to wymyśliłaś :P. Sam pomysł z tak durnym ogniem jest niefajny i nie wiem po kiego grzyba było to Martinowi (tym bardziej, że już i tak ma dziki ogień...).
      Te postacie w kanonie jakoś specjalnie wyraźnie nie były nakreślone, więc jak najbardziej wskazane jest, żeby jednak wyglądali dokładniej w dłuższym opowiadaniu.

      Usuń
    5. Aha, rozumiem, czyli to już chodzi o Martina :P Cóż, w sumie nigdy nie zastanawiałam się nad tym, moim zdaniem może sobie tworzyć ognie jakie chce, choć faktycznie czarne płomienie są dość osobliwe.
      Też tak myślę :)

      Usuń
  3. Witaj :). Wspaniały rozdział i aż mi głupio, że nadrobiłam go tak późno. Mam nadzieję, że nie będziesz zła ^^.
    Bardzo podobała mi się scena turnieju, nawet jeśli nie skupiałaś się na walczących zawodnikach. Świetnie oddałaś rywalizację między księżniczką a macochą, siedzących obok króla. Tak mi się to skojarzyło, jak gdyby on był murem między nimi, nie dopuszczający do tego, żeby nie skoczyły sobie do gardeł, haha xD.

    Szkoda, że nie było ser Cristona. Polubiłam go. Za to wynagrodziłaś mi to pojawieniem się smoka i królewskiego brata, który, swoją drogą, jest niezwykle intrygującą postacią. Myślę, że można się po nim wiele spodziewać. Wręcz wydaje się osobą, która może nas zaskoczyć. Sama nie wiem, co o nim sądzić. Ciężko mi go na razie ocenić, ale ku memu zaskoczeniu, jakoś od razu stał się kimś, o kim będę bardzo chętnie czytać. Uwielbiam takich bohaterów :).

    Życzę dużo weny i pozdrawiam :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! :)
      I nie musi być Ci głupio, ponieważ rozdział jest tylko sprzed paru dni :) Wiem, że teraz czytelnicy dopiero się schodzą.
      Mam małe wyrzuty sumienia, że nie opisałam bardziej walczących rycerzy, ale za kilka rozdziałów czeka nas kolejny turniej - tutaj Wam to wynagrodzę :P
      Z tym się zgodzę, Daemon jest postacią trudną do przejrzenia i cieszę się, że Cię zaciekawił.
      Również pozdrawiam i nie mogę się doczekać, kiedy u Ciebie pojawi się nowy rozdział ^^

      Usuń
    2. Tak teraz sobie pomyślałam, że naprawdę bardzo polubiłam to opowiadanie. Jest jednym z tych, które uwielbiam czytać, nawet to jeśli dopiero początek :).
      Powiedz, czy ta historia będzie długa?
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. *nawet jeśli to dopiero początek... xD jejku.

      Usuń
    4. Bardzo mi miło, że tak uważasz! ^^ To zagrzewa mnie do pisania.
      Hm, w sumie sama jeszcze nie wiem, bo niektóre wydarzenia mi się rozciągają, a o innych z kolei nie potrafię sklecić zbyt wielu scen. Rozdziałów będzie z pewnością ponad 20 :)

      Usuń
  4. Rozdział faktycznie krótszy od poprzedniego ale bardzo intrygujący.
    Szczególnie relacje macochy i księżniczki.
    Nic dziwnego że obie kobiety nie darzą się zbytnią sympatią.
    W końcu kobieca rywalizacja o władzę i tron jest aż nadzbyt widoczna.
    W dodatku w grę wchodzi rodzeństwo... niby kolejnosć pierwszeństwa ale nasza księżniczka jest tylko kobietą, a w dodatku aż nazbyt.
    Intryguje mnie również postać Daemona.
    Dość niezwykłyczłowiek nie wiadomo czy dobry czy zły.
    Lubię takie postacie gdyż ciężko powiedzieć po której stronie się opowie.
    Nie wie tego nawet nasza księżniczka.
    A może za tym kryje się coś więcej?
    Mam przeczucie że Daemon sporo namiesza nie tylko w życiu księżniczki.
    Po prostu coś mi podpowiada że ten mężczyzna oznacza kłopoty.
    Rety kochana wciąż nie mogę uwierzyć jak daleko zaszłaś od Dramione po takie historie.
    Pamiętam Twoje początki i wciąż nie mogę się doczekać.
    Ja sama nie osiągnęłam takiego kunsztu i mam wrażenie, że stoję w miejscu.
    Naprawdę bardzo Cię podziwiam i czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, mam nadzieję. że ciągle będę się rozwijać :)
      O tak, ich rywalizacja to istotny punkt opowieści. Chociaż księżniczka tak naprawdę walczy ze swoim bratem, wydaje się postrzegać swoją macochę jako równie wielkie zagrożenie.
      Wierzę, że u Ciebie też będzie coraz lepiej :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Kto wie ;)
      Jak znajdziesz chwilę czasu to zapraszam.
      aż jestem ciekawa jak to wszystko sie potoczy.
      Taka rywalizacja może być niebezpieczna zwłaszcza w tamtych czasach.
      Mam zamiar przymierzyć się do oglądania serialu ale ostatnio ciągle brakuje mi czasu i zawsze znajduje coś innego.
      Jednak jest w planach i nie zamierzam zrezygnować.
      pozdrawiam.

      Usuń
    3. Postaram się wpaść do Ciebie :)
      Trzymam kciuki, żeby się udało, bo sądzę, że właściwie każdy znajdzie w tym serialu coś dla siebie ;)

      Usuń
  5. Witaj.
    Po pierwsze, mimo iż rozdział faktycznie jest dosyć krótki, to szczerze mówiąc wywołał wrażenie. Sceny pojedynku były bardzo dopracowane, zupełnie jakbyś faktycznie siedziała na trybunach i oglądała owe wydarzenie. Twoje opisy zawsze są plastyczne i szczegółowe, ale jednocześnie nie przesadzone, nie brak im finezji, lecz również wyraźnego urzeczywistnienia nakreślanej sytuacji.
    Widać, że relacje wiążące lady Alicent i Rhaenyrę nie należą do nacieplejszych, co dokładnie wyjaśnia sytuacja, w której się znajdują. Zastanawiam się, czy w późniejszych wydarzeniach Twojej historii coś ulegnie zmianie, nastąpi swego rodzaju przemiana ich stosunków. Są wszakże bardzo blisko siebie i według mnie, nie powinny się darzyć nienawiścią.
    Samo pojawienie się bestii na zawsze zmieniło znaczenie słów "wejście smoka" XD Gdyż faktycznie było to nie lada wydarzenie. Bardzo pięknie opisałaś jego wygląd; można było niemal poczuć cuchnący oddech zwierzęcia i oczyma wyobraźni ujrzeć czerwone łuski na ciele.
    No i na koniec stryj Daemon. Jak ja uwielbiam takie postacie! Takie tajemnicze, pełne enigmatyczności. Nigdy nie wiadomo jaki będzie jego następny ruch, zupełnie jakby bez przerwy grał partyjkę szachów i był w tym naprawdę dobry. Ciekawa jestem jak BARDZO (bo CZY to jestem pewna) namiesza w tej historii... Cieszy mnie również fakt, że zdaje się mieć naturalny talent do ucierania księżniczce nosa. Nie to, że nie lubię Rhaenyry, jednak wydaje mi się, że powinna nauczyć się pokory.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, dziękuję! :*
      Ich relacje są bardzo ciekawe i myślę, że jeszcze będą ewoluowały xD
      Hah, cieszę się, że tak to odebrałaś, bo starałam się dokładnie przekazać wrażenie, jakie można mieć, widząc zbliżającego się smoka(a wiadomo, że w tej sprawie można polegać tylko na wyobraźni).
      Ja również lubię takie postacie jak książę, dlatego dobrze mi się o nim pisało. No, stryj z pewnością czegoś nauczy Rhaenyry, ale czy to będzie pokora to nie wiem :P
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  6. No tak, pojawienie się tego stryja powiało kłopotami. Króla chyba otępiło, że mu przebaczył, a może to była tylko taka polityczna gra, może nie miał wyboru? Nie wiem, nie znam się na tym. :D Ale coś mi podpowiada, że stryjek ma chrapkę na królewnę. To pieszczenie włosów było co najmniej niepokojące, a ponieważ lubią się żenić między sobą to wcale bym się nie zdziwiła. Ale na jakiś kontrowersyjny romans to ja bym nie narzekała. W końcu, ładny, młody książę czy rycerz to na dłuższą mete nudna sprawa, dlatego będę wypatrywać jakiegoś mniej uładzonego kandydata do serca królewny.
    Świetny rozdział! Wciąż nie wierzę, jak pasują Ci takie klimaty <3333
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Haha, myślę, że król nie kierował się teraz rozumem, tylko sercem. Mimo kłótni z bratem nadal go kochał i chciał go widzieć u swojego boku. Natomiast faktycznie zamiary Daemona względem księżniczki są niepokojące xD Ale już niebawem ten młody, ładny rycerz pokaże, że wcale nie jest taki nudny :P
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

Szablon by Selly