sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział V{Szkarłat i turkus}

113 o.P.
Czerwona Twierdza

Na swój ślub księżniczka przywdziała szkarłat. Jej rozpoznawalną barwą była czerń, ale gdyby odziała się w onyksowe szaty w dniu radosnej uroczystości, uznano by ją za nietaktowną. Teraz miała na sobie suknię z bogatej, czerwonej tkaniny, ozdobionej pod linią piersi malutkimi perłami. Na jej ramionach spoczywał ciężki, ciemny płaszcz, na którym panoszył się rdzawy, trójgłowy smok. Jasne włosy spięła w gruby warkocz, który potem przyozdobiła różanym kwieciem. Służki twierdziły, że wygląda jak gorejący płomień.
Oby ten płomień zapalił dziś wiele serc.
W drodze do septu leżącego w głębi miasta pilnował jej ser Harwin. Wsiedli razem do powozu, nie opuszczając zasłon. Po ich bokach jechał tuzin rycerzy, czujnych i gotowych do działania. W środku powozu panował półmrok i księżniczka musiała zmrużyć oczy, aby przyjrzeć się mężczyźnie. Łamignat nigdy nie lubił się stroić, ale na tę okazję przywdział porządną tunikę i przyciął swą brązową brodę, przez co wyglądał mniej nieokiełznanie. Jak zwykle nie szukał bliskości swojej pani, nie mówiąc ani słowa. Pozłacane koła sunęły po kamienistej ulicy, z oddali dochodził gwar. Wszyscy czekali na smoczą księżniczkę, która w sukni i klejnotach stanie przed obliczem bogów.
W powozie robiło się coraz cieplej. A może to Rhaenyra dusiła się zdenerwowaniem? Przeniosła spojrzenie na swojego obrońcę, czekając, aż przerwie tę duszność, powie jej coś miłego, ale Harwin Strong milczał. Dziś jego małomówność rozjuszyła dziewczynę.
— Czy wyglądam ładnie, ser? — zapytała nagle, prostując się na swoim miejscu. Nie wypowiedziała tego pytania w taki sposób, w jaki zwykła do ser Cristona, ale jednocześnie na jej ustach zagościł zaczepny uśmieszek.
Rycerz przyjrzał się jej ciemnymi, posępnymi oczami.
— Tak, pani — orzekł beznamiętnie. Rhaenyra przesunęła niewinnie po gładkiej perle wszytej w suknię.
— Wolałabyś, bym miała na sobie mniej, ser?
— Po co te pytania, pani? Czy ma znaczenie, czego ja chcę, skoro dziś wychodzisz za swojego kuzyna?
Dziewczyna mogłaby przysiąc, że w jego oczach przemknął jakiś głód.
Za oknem powozu było już widać sept — wysoki, jasny budynek z kryształowymi oknami zwieńczony złocistą kopułą, który wyrastał z pyłu Królewskiej Przystani niczym boska perła. Na schodach gromadzili się prostaczkowie. Ze środka dobiegał chór pieśni. Nagle księżniczka poczuła się głupio. Po co zabawiała się ze swoim strażnikiem, kiedy wszyscy tam zebrani oczekiwali jej jako panny młodej?
— Wybacz, panie — rzuciła, odwracając głowę. To muszą być nerwy przed ślubem. Ser Harwin chrząknął. Ostatni odcinek drogi pokonali w milczeniu, dama w czerwieni i jej rosły rycerz zamknięci w złotej karocy.
Potem pochód stanął. Któryś z rycerzy odtworzył drzwi powozu. Ser Harwin podał księżniczce rękę, by mogła wysiąść na zalany słońcem plac. W górze majaczył się potężny sept. Strażnicy odziani w długie, złociste płaszcze pilnowali, aby prostaczkowie nie wchodzili w drogę kroczącej księżniczce. Rhaenyra czuła na sobie spojrzenia ich ciekawskich oczu. Są jak wróble — pomyślała. Biedni i lisi, a jednak jest ich tak wielu. Uśmiechała się do nich; miała nadzieję, iż to przekona tych poczciwców, że kiedy to ona zdobędzie tron, zamiast lśniących uśmiechów dostaną równie lśniące złoto. Taką zamierzała być królową — łaskawą dla tych, którzy na to zasługują.
Sept był zapełniony po brzegi barwną falą wielmożów i mieszczan, przez co w powietrzu, prócz wonnych kadzideł, unosił się również dominujący zapach potu. Przez witrażowe okna do środka wpadały drżące, kolorowe smugi. Kamienne posągi Siedmiu, dostojnie skryte w półcieniu, sprawiały wrażenie niezadowolonych, że ktoś zakłóca ich wieczny spokój. Rheanyra poświęciła im chwilę, gdy kroczyła w stronę ołtarza, odprowadzana cieniem ser Harwina. Zastanawiała się, czy Dziewica wie, że i ona pozostała nienaruszona, czy też wierzy w te wulgarne plotki rozsyłane po twierdzy. Mogłabyś dziś nade mną czuwać — pomyślała, nagle pod tą ilością materiału i błyskotek czując się naga i obnażona. Dać kobiecą siłę.
A może to do Matki powinna się teraz modlić?
Prawdę mówiąc, nie miała czasu na modlitwy. Pokonała już cały odcinek marmurowej posadzki i teraz dotarła do ołtarza, przy którym czekał Wielki Septon, ojciec oraz narzeczony.
Prawie jak Nieznajomy, Ojciec i Wojownik. A może to Laenor jest Nieznajomym? A może… — pomyślała jeszcze, spoglądając na jego strojny wams wykonany z najlepszego jedwabiu oraz płaszcz obszyty niezliczoną ilością jasnych pereł — Dziewicą?
Jej przyszły mąż stał prosto, ale rumienił się niczym wstydliwa panna. Księżniczka miała nadzieję, że ona prezentuje się lepiej. Niemal cała w czerwieni, uśmiechnięta delikatnie na wzór Dziewicy, wkroczyła na podwyższenie.
Zaraz znalazł się przy niej ojciec, aby zacząć wymianę płaszczy. Sam również był odziany bardzo uroczyście; z wamsu na jego piersi ziała paszcza czerwonego smoka. Rhaenyra pomyślała, że to pewien znak ostrzegawczy dla tych spośród tłumu, którzy odpowiadają się za Aegonem. Przypomnienie, że smoczy ród jest silny, a jego pierworodna córka odpowiednia do przejęcia Żelaznego Tronu. Nie budzi się gniewu smoków.  
 Król począł odpinać płaszcz córki; jego starzejące się palce poruszały się delikatnie i cierpliwie. Księżniczka poczuła, że tuż przed odejściem ojciec muska szybko jej policzek. To dodało jej siły.
Teraz zbliżył się kuzyn Laenor. Był wyższy niż Rhaenyra, dlatego bez problemu narzucił jej na ramiona nowy płaszcz — jedwabny, turkusowy niczym morze, jakby ta subtelna barwa miała ugasić płomienistą czerwień. Dziewczyna zauważyła jednak, że zwierzę wyszyte na materiale przypomina bardziej smoka niż konia morskiego. Gdyby jeszcze tylko miał skrzydła, mógłby wzbić się w górę i zachwycić wszystkich zebranych.
Wielki Septon przypieczętował słowami ich małżeństwo.
Nowo poślubieni spojrzeli na siebie w narastającym zewsząd napięciu. Rhaenyra miała wrażenie, że mężczyzna waha się, walczy jeszcze przez chwilę ze sobą, aż w końcu wypowiada głośno słowa przysięgi. Ona również je powtórzyła — tak płomiennie, jakby prawdziwie kochała stojącego przed nią kuzyna, jakby myśl o ich ślubie była dla niej największą radością. 
Ale kiedy ich usta spotkały się w symbolicznym pocałunku, a tłum zaklaskał zgodnie, poczuła, że oszukuje samą siebie.

***

Księżniczka i jej nowy mąż siedzieli na honorowych miejscach, mając z góry idealny widok na biesiadujących. Rhaenyra raczyła się kielichem wina, myśląc sobie, że w tym dniu należy jej się trochę radości. Laenor wydawał się zamyślony. W jego pustych, brązowych oczach tańczyły blaski świec.  
— Jak ci się podoba Królewska Przystań, panie? — zagadnęła w końcu dziewczyna. Przecież nie mogli tak siedzieć i milczeć przez całą ucztę. W ruch już poszły pierwsze pary; damy wirowały zgrabnie w ramionach partnerów, a muzycy podskakiwali, wygrywając melodię.
Kuzyn lekko się wzdrygnął.
— Jest… hm, bardzo barwna i tłoczna.
— To prawda. — Uśmiechnęła się. — Ze grzbietu smoka wygląda jak mrowisko.
To nieco przykuło jego uwagę.
— Jak zwie się twój smok, pani?
— Syrax. To smoczyca, nazwałam ją na cześć dawnej bogini Valyrii. — Rhaenyra rzuciła mu szybkie spojrzenie. — Kiedyś możemy udać się na wspólną przejażdżkę.
— Taak, chętnie. — Młodzieniec odgarnął loki z czoła. Księżniczce naraz wydał się smutny, ale cóż takiego smutnego może być w poślubieniu następczyni tronu? Czy Laenor był jednym z tych wrażliwych, zatraconych w ideałach mężczyzn, którzy pragnęli wiązać się jedynie z paniami ich serc?
Muszę go ożywić.
A tymczasem możemy zatańczyć — zaproponowała, dotykając ostrożnie jego chłodnej, smukłej dłoni. Na szczęście skinął głową. Gdyby tego nie zrobił, gotowa była się na niego pogniewać.
Wstali więc i ruszyli na dół, na kamienny parkiet zapełniający się nowymi parami. Gdy jednak stanęli na nim nowożeńcy, pozostali odsunęli się lekko, aby zrobić im miejsce. Okazało się, że Laenor potrafi tańczyć. Rhaenyra czuła się w jego ramionach lekka, prawie jak mgła. Goście komplementowali po cichu ich taniec. Księżniczka cieszyła się, że chociaż ta część wyszła im tak, jak powinna.
Przetańczyli ze sobą kilka przyśpiewek, ale uśmiechy, które malowały się na ich ustach, nie docierały do oczu. Kiedy bardowie postanowili zagrać sprośną piosenkę „Niedźwiedź Dziewica Cud”, Laenor skłonił się przed małżonką, tym samym zakańczając taniec. Rhaenyra była lekko zaczerwieniona z wysiłku, ale wciąż chętna do zabawy.
— Już, mój panie? — zadrwiła. Kuzyn uśmiechnął się niepewnie.
— Lepiej się nie przemęczać…
— Och, ale to w końcu nasze wesele!
Mężczyzna przez moment wydawał się zagubiony, ale potem coś błysnęło w jego oczach.
— A zatem wielu z lordów chciałoby otrzymać łaskę tańca z tobą. Nie będę cię zatrzymywał… kuzynko.
I zniknął w tłumie. Księżniczka chwyciła za dzban wina, aby zapić złość. Czy było źle? — zastanawiała się. Przecież tańczyliśmy całkiem zgranie…
Prędko jednak zapomniała o swych troskach. Tak jak mówił, Laenor, wielu lordów chciało skorzystać z okazji i zatańczyć z księżniczką. Dziewczyna nie odmawiała im tej przyjemności; dla wszystkich była życzliwa, a kiedy stary lord Baratheon zaczął sprośnie o niej żartować, odpowiedziała mu tym samym. Chciała, by wielmożowie zobaczyli, że potrafiła być nie tylko urodziwą kobietą, ale też odpowiednią partnerką do rozmów i niezgorszą biesiadniczką.
Ostatnie godziny wesela spędziła całkiem przyjemnie, nawet jeśli nie w ramionach swojego męża — i dopiero kiedy obejrzała za siebie, jej zapał nieco przygasł. Za nią stała macocha, a jej spojrzenie wbijało się w nią jak sople lodu. Tuż po ślubie kobieta pogratulowała jej sztywno, w duchu zapewne ciesząc się z chwilowego usunięcia rywalki. Teraz również się nie uśmiechała, a dłoń trzymała na ramieniu sześcioletniego syna.
— Tak? — zagadnęła niedbale Rhaenyra, czując pulsujące jej pod skórą ciepło trunków. Była zgrzana i nieco zmierzwiona, wiedziała o tym.
— Mój syn chce z tobą zatańczyć… — wyjaśniła lady Alicent. Mały Aegon potwierdził to skinięciem głowy. Jego fiołkowe oczy lśniły złośliwie.
Chyba nie poderżnie mi gardła podczas tańca? — pomyślała pogardliwie księżniczka, ale w jej sercu pojawił się niepokój.
— Dlaczego nie? — Uchwyciła brata za drobne, pulchne rączki i wróciła z nim na parkiet. Aegon nie wyglądał na więcej niż swój wiek; miał krótkie, jasne włosy i nieco tęgą sylwetkę. Nie zapowiadało się na to, że wyrośnie na przystojnego mężczyznę.
Rozległy się pojedyncze śmiechy, kiedy królewskie rodzeństwo zaczęło robić obroty na środku. Rhaenyra usiłowała żartować z tego nieporadnego tańca, ale tak naprawdę czuła zażenowanie. Aegon jakby celowo ciągnął ją w dół i za wolno stawiał kroki.  
W pewnym momencie była zmuszona syknąć przez zęby.
Ten mały skurczybyk ją nadepnął. 


***

Rozdział pojawił się trochę później, niż planowałam, ale jest! :)

6 komentarzy:

  1. No no ślub w końcu!
    Trochę mi szkoda księżniczki W tamtych czasach kobiety nie wiele miały do powiedzenia. Ale młody król wygląda dość pozytywnie i może jeśli przełamią pierwsze lody jakoś się dogadają. Ostatecziewiele zależy od księżniczki. Podoba mi się sposób w jaki pokazałaś samo wesele. Można śmiało sobie wyobrazić jak to wyglądało w tamtych czasach. Te piękne stroje i suto zastawione stoły. Trochę wkurza mnie maly książę. Straszny złośliwiec z niego. Widać że wszystko robił specjalnie. Normalnie osobiście zdeptałabym te jego pulchne nóżki. Marzycielko jesteś cudowna. Powoli zaczynam oglądać Grę o Tron i przyznam że serial naprawdę wciąga ;)pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ^^
      Oczywiście niebawem relacja Rhaeynyry i jej nowego męża zostanie rozwinięta, chociaż uprzedzam, że księżniczka będzie miała dość zawirowane życie towarzyskie :P
      Cieszę się :) Początkowe odcinki mogą być trochę zawiłe, ale z czasem naprawdę da się pokochać te postacie. Może gdyby kiedyś znalazła czas, zajrzysz też do książek, bo to istna skarbnica wrażeń.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Witaj.
    Muszę przyznać, że księżniczka w swojej czerwonej sukni musiała rzeczywiście wyglądać zjawiskowo i oszałamiająco. I na pewno nie umknęło to uwadze ser Harwina, choć zachował się, według mnie, naprawdę poprawnie i jestem w sumie pozytywnie zaskoczona jego odpowiedzią na niezbyt wygodne, trochę tendencyjne pytanie młodej kobiety. Z kolei jeśli chodzi o księżniczkę, to sądzę, że jej zaczepki były trochę nie na miejscu i nie powinna zadawać rycerzowi podobnych pytań. Wydawało mi się, że po porażce z jej poprzednim obrońcą, powinna była nauczyć się trochę więcej ogłady, ale cóż. Ona chyba rzeczywiście jest takim samym płomieniem, jaki przywdziewała w dniu ślubu. Tylko czy ktoś zdoła go okiełznać?
    Podobały mi się przemyślenia Rhaenyry, które miała tuż przed ślubem. Wahała się, oczywiście nie kierowało nią przecież uczucie, ale jednak uczyniła to, co było jej powinnością. Cieszę się, że nie zaczęła narzekać ojcu "ale tato, ja go nie kocham, chcę wyjść za mąż za kogoś, kogo kocham" tylko wykazała się pewną dojrzałością, potrafiła w milczeniu znieść coś, czego zapewne nie chciała. Sam Laenor nadal nie przestaje mnie ciekawić, jest jak na razie postacią, która mnie intryguje i którą darzę sympatią. Czy to zmaści? Zobaczymy. ;) Ale póki co, podoba mi się ten przedstawiony jako melancholijny, marzycielski, trochę zbyt idealny mężczyzna, choć oczywiście z pewnością mający swoje sekrety.
    Samą ucztę i zabawę tuż po zawarciu małżeństwa również przedstawiłaś bardzo realistycznie, po Martinowsku. Cieszę się, że księżniczka stara się przypodobać lordom, co świadczy o jej inteligencji, ale również wspomniała o tym, że nie zapomni o tych naprawdę potrzebujących, biedniejszych mieszkańcach. Oby rzeczywiście była władczynią sprawiedliwą.
    Och, znowu ta wstrętna macocha. Oczywiście musiała pokrzyżować plany Rhaenyry, a i nie sądzę, by jej pulchny syn z chęcią zgodził się na taniec z księżniczką, gdyby nie rozkaz lady Alicent. Widać ogromną manipulację ze strony matki, pewne uzależnienie od jej pragnień i zachcianek. Ciekawa jestem, czy chłopiec kiedyś odklei się od tej matczynej skorupy i rozwinie skrzydła jako ktoś inny, lepszy... Mam nadzieję. ;)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Taka już jest nasza księżniczka - lubi prowokować. Ponadto zżerał ją stres przed ślubem, musiała go jakoś rozładować. A wiesz, że podczas pisania ja też niespodziewanie polubiłam ser Harwina?
      Myślę, że Rhaenyra nie jest takim typem księżniczki :) Kieruje nią namiętność, ale zna swoje powinności i nie boi się wyzwań. I bardzo dobrze opisałaś Laenora - przynajmniej takiego, jaki był do tej pory :D
      Toksyczna więź pomiędzy matką a synem to ciekawa sprawa. Widać to u Cersei i Joffreya, chociaż mam nadzieję, że uda mi się stworzyć inne postacie. Może u Martina Tommen kiedyś sprzeciwi się matce, odklei od jej woli.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Witaj :).
    Nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału u Ciebie, a kiedy się już pojawił, musiałam szukać chwilę wolnego czasu, by móc go przeczytać. Eh, życie xD. Na szczęście już tu jestem :).
    Przyznam szczerze, że miałam dzisiaj nijaki humor, a dzięki temu rozdziałowi jakoś tak mi lepiej. Dziękuję :*. Jak zawsze oczarowujesz mnie opisami otoczenia. Szczególnie pięknie opisałaś księżniczkę, jej suknie. Rhaenyra lśniła tego dnia, była piękną panną młodą.
    Ponadto miałam wrażenie, jakbym była tuż obok niej, co tylko utwardza mnie w przekonaniu, że jesteś świetną pisarką. Scena w powozie, droga do septu, zawarcie małżeństwa i biesiada. Nawet taniec z młodszym bratem... :) Wszystko to opisałaś tak naturalnie, barwnie. Jestem pod dużym wrażeniem :).

    Ciekawi mnie, jak będzie wyglądało małżeństwo Rhaenyry i Laenora, jak to wszystko potoczysz i co dla nas przygotowałaś :). Już się niecierpliwię :).

    Pozdrawiam Cię ciepło i dużo, dużo weny :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, też tak czasem mam. Ale cieszę się, że jesteś i ślicznie dziękuję za miłe słowa, naprawdę poczułam się podbudowana! :)
      Już w następnym rozdziale będziecie mieli się okazję przekonać, jak przebiegnie noc poślubna naszych bohaterów, a także ich pierwszy dzień małżeństwa xD
      Pozdrawiam i Tobie również życzę dużo weny :*

      Usuń

Szablon by Selly