poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział VII{Twierdza smoków}

113 o.P.
Smocza Skała


 Smocza Skała była jedyną pozostałością po starożytnym imperium Valyrii. To tutaj schronili się ocalali po zagładzie Targaryenowie; to tutaj narodził się wielki Aegon Zdobywca, który później zwrócił swe oczy w stronę Westeros i osadził smoczy ród na tronie.
Sama wyspa była rozległa i wilgotna; tworzył ją poczerniały grunt aktywnego wulkanu. Zawsze unosiła się nad nią delikatna mgiełka oparów — jakby ciepły oddech uśpionego smoka. Ziemie te były bogate w złoża obsydianu, z którego wyrabiano potężne oręże. Na szczycie wyspy wznosiła się usypana z czarnego kamienia twierdza, przy której budowie użyto starożytnych technik valyriańskich. Jej wieże miały kształt dumnych, zwróconych we wszystkie strony smoków; blanek zaś strzegło tysiące złowrogich gargulców. Centralną częścią budowli był Kamienny Bęben. Księżniczka słyszała, że znajdują się tam tajne schody prowadzące do gorejącego serca wulkanu.
Kiedy statek Rhaenyry oraz jej męża przybił do jałowego brzegu, mieszkańcy wyspy powitali ich ciepło, jak dawno niewidzianych krewnych. Wykrzykiwali radośnie imiona królewskich nowożeńców i komplementowali urodę księżniczki. Ktoś nawet wyszył prymitywny sztandar z czerwonym, trójgłowym smokiem. Dziewczyna spojrzała na tych prostych rybaków z wioski u podnóża skały i poczuła, że jej serce robi się nieco lżejsze. Tutaj była prawowitą następczynią tronu. Tutaj wszyscy pamiętali o smoczej krwi i nie przeszkadzało im, że koronę włoży kobieta.
Może właśnie stąd wzniesie się na tron.  
Zamek był ciemny i bardzo osobliwy. Niemal wszystko zostało tutaj zbudowane z chwalebną myślach o smokach. W szponach tych nieruchomych stworów tkwiły pochodnie, drzwi przypominały rozpięte skrzydła, a schody stylizowano na długie, gadzie ogony zwężające się przy końcu. Na najwyższym piętrze Kamiennego Bębna znajdowała się Sala Rzeźbionego Stołu. Stamtąd okna wychodziły na wszystkie cztery strony świata, na środku zaś stał rozległy blat wyrzeźbiony na podobieństwo mapy Westeros. Jego detaliczność była zdumiewająca. Nic dziwnego, że to w tym miejscu Aegon Zdobywca planował inwazję na Siedem Królestw.   
Rhaenyra dostała wielką, wychodzącą na morze komnatę małżeńską, którą musiała dzielić z kuzynem. Od razu wiedziała, że te surowe ściany nieczęsto będą słyszeć ich nocne igraszki. Laenor już wcześniej nie przejawiał do niej pożądania, a teraz, kiedy jeszcze Rycerz Pocałunków zmarł od ran w Królewskiej Przystani, był załamany. Maestrzy próbowali ratować urodziwego ser Joffreya, ale jego obrażenia były zbyt silne. Po sześciu dniach udręki słodki rycerz zamienił się w słodkiego trupa. Laenor był tak blady, jakby sam zmagał się z ranami bitewnymi.
— Dlaczego urządziliście ten turniej? — warczał przez całą drogę morską na Smoczą Skałę. — Dlaczego pozwoliliście mu zginąć?
A dlaczego twój kochanek był takim miernym wojownikiem? — mogłaby go spytać księżniczka. Ser Harwin również mocno oberwał podczas walki z ser Cristonem. Jego łokieć i obojczyk były strzaskane; skóra w tych miejscach mu zsiniała, a on sam ledwo mógł poruszać lewą ręką. A jednak nie umarł. Rhaenyra dopilnowała, by jej zaprzysiężona tarcza otrzymał jak najlepszą opiekę i po tygodniu mogła już mieć go na pokładzie statku płynącego na Smoczą Skałę. Wydawało jej się, że to jedyny przyjaciel, jakiego zabrała ze sobą z Czerwonej Twierdzy. Co prawda, ser Harwin czuł się podle i nie poruszał już tematu przegranej walki, ale chodził za księżniczką jak jeden z gargulców na blankach i był gotowy służyć mieczem, gdyby w nowym domu groziło jej niebezpieczeństwo.
Na razie Rhaenyrze groziło tylko pozostanie dziewicą. Kuzyn prawie w ogóle się do niej nie odzywał; posiłki spożywali w milczeniu przy blasku trójramiennych świec i zasypiali po dwóch stronach łoża, słysząc wichry smagające ściany twierdzy. Żadne z nich nawet nie wspomniało o wspólnej przejażdżce na smokach.
I po kilku tygodniach tego ponurego milczenia Laenor zdecydował, że poleci do Driftmarku, aby odwiedzić siostrę i ojca. Jego rodzinna wyspa znajdowała się całkiem niedaleko Smoczej Skały, dlatego wystarczyło, że mężczyzna wsiądzie na swojego smoka imieniem Morski Dym i przeleci nad ciemnoniebieskim, wzburzonym morzem.  
To nie było pytanie, ale Rhaenyra skinęła przyzwalająco głową. Obecność męża ją drażniła. Może dobrze będzie, jeśli spędzą trochę czasu osobno, ochłoną, przemyślą pewne sprawy?
 W noc przed odlotem kuzyna księżniczka obróciła się w jego stronę, gdy leżeli już w aksamitnych pościelach. Laenor miał półprzymknięte oczy i wpatrywał się w ciemny sufit. W półmroku jego sylwetka wydawała się chuda i blada niczym u podłużnego robaka.
— Kuzynie? — zagadnęła cicho Rhaenyra. Spojrzał na nią pytająco. Chyba jeszcze nigdy nie przemówiła do niego tak łagodnie. — Jutro już cię tutaj nie będzie. Nie dasz żonie pożegnalnego pocałunku?
Nie igrała z nim; jej usta rozciągnął tylko delikatny, ostrożny uśmieszek.
Laenor wsparł się na łokciu.
— Mam cię pocałować?
— Dla ciebie to przykra konieczność, prawda? — W oczach mężczyzny przemknął lęk, dlatego księżniczka dodała szybko: — To znaczy, musi być ciężko zmuszać się do okazywania czułości komuś, kogo nigdy się nie pokocha…
Kuzyn patrzył na nią przez chwilę; na jego niepewnej twarzy zdawał się pojawić jakiś smutek.
— Tobie też musi być ciężko — wyszeptał w końcu. Rhaenyra uznała, że to jedyny moment, w którym mąż dopuści ją do siebie, dlatego przybliżyła się do niego i powoli dotknęła jego ramienia.  
— Zróbmy to — poprosiła cicho, ze skupieniem. — Musimy mieć dziedziców.
Laenor zacisnął delikatnie palce na jej nadgarstkach.
— Wiem.
— Więc pozwól mi. Pozwól sobie.
Jego brązowe oczy wciąż wydawały się zasmucone, ale mężczyzna nie protestował, kiedy księżniczka złożyła na jego delikatnych ustach pocałunek.

 ***

Niebawem Rhaenyra została na Smoczej Skale sama. Przemierzała długie, mroczne korytarze i rozmyślała nad historią swojego rodu. Z tego, co mówiły kroniki, pierwsi ocalali z ognistej Zagłady Valyrii Targaryenowie wcale nie dbali o leżące na zachodzie Siedem Królestw; myśleli bardziej o utraconych Krainach Długiego Lata, skąd się wywodzili. Tęsknili za czasami, gdy majestatyczne smoki przykrywały całe niebo, a nad ziemią unosiła się magia.
Teraz Smocza Skała zdawała się jedynie dymiącym odłamkiem. Księżniczkę nie obchodziły pozostałości po dawnej Valyrii — obecna walka toczyła się jedynie o Siedem Królestw, tron jej ojca i dziadka. Wiedziała także, że w swym nowym domu odnajdzie wielu wojowników, którzy wstawią się za nią, gdy dojdzie do decydującego starcia. Cała wyspa była czarna. Jakie inne stronnictwo mieliby obrać mieszkający tutaj ludzie?
Dziewczyna wybierała się także na podniebne podróże ze swoją smoczycą, pikując w powietrzu wśród ciężkich, burzowych chmur i czując rozpryskujące się pod brzuchem stworzenia fale. Wydawało się, że Syrax dobrze czuje się na wyspie, gdzie było tyle wolnego miejsca, że nie musiała chronić się w zamkowych lochach. A może też czuła woń swoich przodków? Smoki bywały okrutne i uparte, ale czasem również niezwykle bystre.  
Niemal nieodłącznym towarzyszem księżniczki był także ser Harwin. Mężczyzna stał przy kamiennych filarach, gdy Rhaenyra spoglądała na wielką, rzeźbioną mapę Westeros albo zatrzymywał się wśród poczerniałych głazów, gdy dziewczyna wybierała się na wędrówki poza zamek. Nie nadzorował jej tylko, kiedy latała na smoku, ale wówczas nikt nie mógł jej skrzywdzić.
Podczas jednej z przechadzek księżniczka uświadomiła sobie, jak niewiele wie o swoim rycerzu.
— Tęsknisz za Harrenhal, ser? — zapytała, zatrzymując się na blankach, skąd miała doskonały widok na gnieżdżącą się u podnóży wioskę rybacką. Usłyszała, że mężczyzna zbliża się o kilka kroków.
— Dawno tam nie byłem — przyznał swoim ciężkim, niewesołym tonem. — Przez ostatnie lata dużo podróżowałem, służyłem swoim mieczem… Teraz, kiedy mój ojciec zasiadł w radzie jako Namiestnik, zamek stoi prawie pusty.
— Ten okryty złą sławą zamek. — Rhaenyra uśmiechnęła się konspiracyjnie, opierając łokcie o zimną balustradę. Myślała o ogromnej, posępnej twierdzy, w której kiedyś panoszył się straszliwy Harren Czarny. — Powiadają, że ciąży na nim klątwa.
Ser Harwin prychnął.
— Jeśli chcesz w to wierzyć, pani.
— Nie wierzę — przyznała, rzucając mu śmiałe spojrzenie. — Po prostu czasem dobrze jest podsycić naszą wyobraźnię. To czyni świat ciekawszym miejscem.
Na moment zapadła cisza. Świat w dole ginął w jasnoszarej, wilgotnej mgle, która wydobywała się gdzieś ze szczelin w ziemi. Twierdzę smagał porywisty wiatr. Pewnego dnia miał on rozkruszyć strzegące budowlę posągi.
— Zawsze chciałem zobaczyć Smoczą Skałę — wyznał niespodziewanie rycerz. Księżniczka skinęła głową.
— Ja też. Jaka szkoda, że mój ukochany mąż nie czuje się tutaj zbyt dobrze. Płynie w nim tylko trochę krwi smoka. Spodziewam się, że nieraz będzie uciekał pod skrzydła rodzinnego domu.
Kto wie, czy nie zostawił tam jeszcze jednego kochanka.
— Twój mąż… — mruknął rycerz i podszedł bliżej. Teraz Rhaenyra czuła jego ciepły oddech w swoich włosach. Gdyby to był ser Criston, już dawno odgarnąłby wadzące kosmyki i ucałował ją w szyję. Ser Criston? — upomniała się ze złością. Na bogów, chyba już brakuje mi dotyku mężczyzny. Chciała ponownie poczuć tę lekkość i pożądanie. — Nie wydajesz się z nim szczęśliwa, pani.
Bo nie jestem.
Odwróciła się w stronę Harwina i naraz uderzyło ją gorącem wspomnienie przejazdu powozem na ślub. To wtedy zaczęła wypytywać swojego rycerza o rzeczy, które księżniczce nie przystoiły. Wpędziła tym Stronga w lekkie zakłopotanie. I teraz jego ciemne oczy również prześlizgiwały się po jej twarzy z mieszanką zdumienia oraz… pragnienia.
— Ser? — spytała cichutko, może nagląco. Łamignat nie był przystojnym mężczyzną i z pewnością zbliżał się już do czterdziestki, ale jego rysy zdradzały nieugiętość, a w palcach tkwiła pożądana siła. Miał w sobie coś dzikiego… Jak taniec po krawędziach mieczy.
Harwin niespodziewanie zacisnął wielkie dłonie na jej ramionach. Bolało, ale nie tak bardzo, jak mogłoby.
— Chciałem walczyć dla ciebie — wyznał zachrypłym głosem. — Chciałem pokonać tego dumnego chłystka, poczuć na sobie jego krew, pozwolić, byś ją ze mnie zlizała…!
Serce dziewczyny biło szaleńczo.
— Nie winię cię.
— Księżniczko, gdybyś wiedziała… — Jego głodny wzrok wędrował po jej ustach i wychylających się zza dekoltu piersiach. Rhaenyrze udzieliło się jego pożądanie, rosnące w niej niczym ognista kula. Pozwoliła, by przyciągnął ją do siebie bliżej.
— Zatem mi pokaż — wyszeptała.
Harwin nie zamierzał już dłużej czekać. Szorstkimi wargami wpił się w jej usta, a dłońmi zaczął błądzić po jej plecach i pośladkach. Księżniczka odpowiadała pocałunkami, czując, że ogarnia ją słodkie zamroczenie. Jej rycerz był silny i pełen gwałtownych żądzy. Ślubował bronić ją przed wszystkim, prócz siebie samej.  
Po chwili wziął dziewczynę na ręce i usadził pomiędzy łapami wykrzywionego upiornie gargulca. Rhaenyra czuła chłód kamienia i ciepło ciała mężczyzny zmieszane ze sobą w przedziwnym tańcu. Pozwoliła, by rycerz posiadł ją na jednym ze sławnych posągów na Smoczej Skale. 



 ***

Wybaczcie, że tak późno ;)

12 komentarzy:

  1. Lepiej późno niż wcale;)
    Warto było czekać tyle czasu. Zauwazyłam dużo opisów w tym rozdziale. Skupiłaś się tu głównie na uczuciach naszej księżniczki. Widzę, że niezbyt dogaduje się z mężem a wszystko wydaje się komplikować jeszcze bardziej. Ciekawi mnie również Harwin. Wydaje mi się, że połączy ich coś więcej niż zwykły romans a Rhaenyra nie należy do niewinnych dziewczynek. Jestem ciekawa, czy na jej drodze będzie mężczyzna któremu odda swoje serce. Ogólnie naprawdę się wciągnęłam. Już wcześniej wspominałam, ale powtarzam jeszcze raz. Cały klimat serialu jest niesamowity. Chcę więcej i więcej! I częściej.

    p.s. U mnie nowy 4 rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! :)
      Harwin nie będzie ostatnim mężczyzną na drodze Rhaenyry ;D Niemniej zobaczycie też, co wyjdzie ze związku księżniczki i strażnika.
      Zaraz skomentuję ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. WOOOOOOOOOOOO!
    Kocham ten rozdział! Żałuję, że nie opisałaś bardziej tej końcowej sceny.. ^.^ I wiedziałam, wiedziałam!, że jednak ser Harwin pala do niej gorącym uczuciem. Tylko nie jest to trochę dziwne, że co prawda nie była już dziewicą, bo jednak prawdopodobnie dzieliła łoże ze swoim kuzyno-mężem, ale tak szybko dała się posiąść temu mężczyźnie?
    Była aż tak zdesperowana? W końcu po niej można się wszystkiego spodziewać. :D
    Faktycznie, skupiłaś się na opisaniu nowego miejsca i nie było w nim dużo akcji, ale i tak wyszedł świetnie. Szkoda tylko, że Rhaenyra nie wyjawiła Laenorowi, że wie o jego upodobaniach. Znaczy ja bym tak zrobiła. Ale może w następnych rozdziałach jakoś to niecnie wykorzysta przeciwko niemu? Zobaczymy, zobaczymy... ^.^
    Ale ten koniec powalił na łopatki. ;)
    Czekam na kolejny! -.^
    Pozdrawiam,
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ^^
      Hah, czasem lepiej uciąć coś w dobrym momencie :P
      Jakby teraz tak na to patrzeć to Rhaenyra nie jest przykładem cnoty i być może postępuje głupio, ale nie zapominajmy, że to dzieje się w realiach Gry o tron, a dziewczyna jest młoda i żądna romansu :) Taki miała mieć charakter.
      Księżniczka poniekąd wyjawiła, że zna preferencje męża.
      "— Dla ciebie to przykra konieczność, prawda? — W oczach mężczyzny przemknął lęk, dlatego księżniczka dodała szybko: — To znaczy, musi być ciężko zmuszać się do okazywania czułości komuś, kogo nigdy się nie pokocha…"
      I sądzę, że Laenor zrozumiał przekaz. Dlatego potem na końcu postanowili spełnić małżeński obowiązek. To delikatna sprawa i raczej nie będą o tym rozmawiać wprost, niemniej postanowili się przemóc i choć spróbować starać się o dziedziców. Zobaczycie, co z tego wyniknie ;)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. O jejku! ;) Nawet nie wiesz, jaką miałam minę przy końcówce tego rozdziału. Rozwaliło mnie to. Jestem pod wrażeniem, bo absolutnie się tego nie spodziewałam. Myślałam na początku, że może księżniczka go odtrąci, ale jednak nie... :). Strasznie podoba mi się perspektywa ich dwóch, jako para kochanków i jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Cieszę się też, że małżonkom udało się jednak do siebie zbliżyć i spełnić małżeński obowiązek. Być może księżniczka już niedługo urodzi dziedzica? Tylko czy to aby na pewno będzie dziecko Laenora? XD hehe, ta moja konspiracyjna wyobraźnia.
    Dużo weny, pozdrawiam :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie! ^^
      Też lubię ich jako kochanków. Przypominają mi nieco Dany i Joraha, z tą różnicą, że tutaj romans dochodzi do skutku ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Nadrabiam zaległości, spokojnie :-) Najpierw byłam na Baśniowej, teraz zawitałam i tu. Mam nadzieję, że się nie gniewasz za moje „lekkie” spóźnienie.
    Na początku, muszę przyznać, że jeśli ktoś byłby głodny opisów, nakarmiłabyś go tym rozdziałem, aż by mu brzuch wydęło. Dużo było uczuć, emocji, niekoniecznie proporcjonalnie do akcji, ale hej, czy każdy wpis musi mieć jej wiele? Oczywiście, że nie, a takie małe wytchnienie dobrze zrobiło całości :)
    Przykro mi to stwierdzić, ale Laeonor w tym rozdziale trochę działał mi na nerwy. Ja rozumiem, że jest innej orientacji, ale nie może pozwolić sobie na myślenie, że generalnie kobieta to czysta obrzydliwość i proszę zabierzcie ją z mojego łoża i przyprowadźcie dopiero w momencie doszycia i odszycia paru rzeczy XD Zwłaszcza, że Rhaenyra jest kobietą atrakcyjną, więc nie widzę w tym aż tak wielkiego problemu, chyba że w grę wchodzą jakieś zasady, np. obiecał zmarłemu w wyniku pojedynku kochankowi czy coś. Dobrze, że wreszcie pod koniec postanowił postąpić po męsku i zrobić co do niego należało.
    Niestety, mnie się końcówka nie spodobała. Rozbawiło mnie to, że Rhaenyra niczego się zupełnie nie nauczyła o tych swoich rycerzach ją pilnujących. I nawet jeśli Harwin jest uczciwy, tak czy siak powinna jej się zapalić czerwona lampka, a ta niczym zwierzak pozwoliła, by posiadł ją na jednym ze sławnych posągów na Smoczej Skale. Rozumiem, że wykreowałaś ją na taką silną, chętną zakazanego i w ogóle, ale jak dla mnie zachowała się jak zwykła ekhm, a Harwin wcale nie lepiej. Jego słowa do księżniczki były ordynarne i nie przystoiły, po prostu. Mam nadzieję, że w dalszych częściach historii bardziej polubię tę parę, bo z tego co udało mi się przeczytać w komentarzach, na ich rozpad (przynajmniej szybko), się nie zapowiada.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że się nie gniewam :P
      Laenor jest postacią w gruncie rzeczy biedną, ale też męczącą. Jego wrażliwość i ból po stracie ukochanego przez długi czas nie pozwalały mu dotknąć żony; ponadto Rhaenyra jest śmiała i głośna, zapewne bał się, że będzie z niego drwiła. Na końcu jednak obydwoje postanawiają zawrzeć łóżkowy rozejm xD
      Hah, rozumiem Twoje podejście, ale to świat Martina, trudno tam doszukiwać się subtelności, honoru czy cnoty. Rhaenyra miała być taka rozwiązła i spragniona męskiego ciepła. Choć fakt faktem, taki romans nie może skończyć się happy endem. I spoko, może Ci się to nie podobać, może inne związki między postaciami bardziej Cię zaciekawią.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! ^^

      Usuń
  5. Wpadłam tu przypadkiem, przeczytałam, a teraz pora na komentarz. Muszę powiedzieć, że bardzo szybko czytało mi się ten rozdział. Podoba mi się to, że tak dokładnie opisujesz ten świat. Możemy oczami wyobraźni zobaczyć jak wygląda ten zamek i okolica, A to szalenie ważne, by móc się wczuć w klimat. Podoba mi się też to, jak opisujesz emocje bohaterów i ich relacje. Jeju, ona naprawdę ma za męża kuzyna! To straszne... I to, że wcale nie są ze sobą szczesliwi również. No, ale takie czasy, trudno. Natomiast zaskoczyłaś mnie końcówką. Ona rzeczywiście musi być bardzo nieszczęsliwa i bardzo cierpieć z powodu braku zainteresowania męża skoro tak łatwo i szybko rzuciła się w wir nowego uczucia. Ciekawa jestem czy to będzie tylko seks, czy jakieś głębsze zaangażowanie. Bardzo mnie zsciekawiłaś! )
    Pozdrawiam;)

    I przy okazji zapraszam też do siebie. Byłoby mi miło jakbyś zajrzała;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi, że wpadłaś :) Dziękuję za opinię ^^
      Tak, to trochę dziwne, ale lepszy kuzyn niż brat, a tak się też u Targaryenów czasem zdarza :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale swojego czasu czytałam twoje FF "Odcienie czerni", dzisiaj przeglądałam zakładki z FF o PLiO i BACH! Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam. Od razu zabrałam się za czytanie. Zaczęło się od " przeczytam jeden rozdział i będę się uczyć. Skończyło się na wszystkich opublikowanych do tej pory rozdziałach.
    Twoje opowiadanie niebywale mi się spodobało, zawsze lubiłam twój styl i twoje kreacje bohaterów. Rhaenyra od razu mi się spodobała, taka butna, silna. Kobieta, która urodziła się w "złych czasach". Jednocześnie nie pozbawiona wad. Z pewnością ona i Daemon to moje ulubione postacie.
    Bardzo z kolei do gustu nie przypadł mi król Viserys. Jest królem do jasnej ciasnej i zamiast wziąć sprawy w swoje ręce i doprowadzić do tego by córka odziedziczyła tron, on cały czas jest bezczynny, a jedyną akcję jaką wykonuję to dobre wydanie jej za mąż. Szkoda, bo gdyby był silniejszą osobowością, może Rhaenyra miała by znacznie łatwiej. :D
    Niestety muszę powiedzieć, że bardzo w twoim opowiadaniu brakuję mi polityki.
    Na przykład do tej pory nie dowiedziałam się kim są czarni. Nie wspominasz o osobach, które chciałyby księżniczkę na tronie. Jakie to rody, jak potężnych ma sojuszników... Trochę mi tego brakuję bo intrygi to nieodłączna część PLiO. Knucie, sojusznicy, zdrajcy.
    Przepraszam, za tak chaotyczny komentarz i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, przyznam szczerze, że nie potrafię sobie Ciebie przypomnieć, ale bardzo mi miło, że odwiedziłaś mój blog i pozostawiłaś po sobie taki pozytywny komentarz ^^ Dziękuję!
      Jak czytałam w kronikach, Viserys był później zapamiętany jako dobry, mądry król, ale faktycznie brakuje mu tej iskry, jest zbyt spokojny. Jednocześnie znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem.
      Racja, przyznaję się do tego - polityka nie jest moją najlepszą stroną. Oczywiście staram się wpleść do tej historii takie informacje, natomiast brakuje mi jakiegoś pojęcia, jak to wszystko działa. Niemniej w późniejszych rozdziałach podam, jak rozkładają się poglądy poszczególnych rodów, a i zostanie rozwinięty wątek Czarnych(powstanie nawet złożona z nich rada). Na tym etapie właściwie trudno stwierdzić, kto jest czyim poplecznikiem, lordowie i rycerze ukrywają swoje poglądy, bo konflikt jest jeszcze trzymany w ryzach. Natomiast na intrygi i zdrady przyjdzie jeszcze czas.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Szablon by Selly